środa, 6 lipca 2016

Oblężenie Malty - część druga



Ciąg dalszy historii oblężenia Malty w odcinkach (odcinek 2):

Mimo przejściowych niepowodzeń, turecka potęga wciąż rosła a każdy kolejny sułtan spoglądał w kierunku Rodos. Następną wielką wyprawę zaplanował Sulejman I, zwany później Wielkim. Było to latem 1522 roku, sułtan osobiście poprowadził na wyspę armię jeszcze liczniejszą niż ta z 1480 roku. Oblężenie ciągnęło się przez kilka miesięcy, obfitowało w podstępy, zdrady (za zdradę stracono kanclerza zakonu Amarala) i w wiele ofiar po jednej jak i po drugiej stronie. W końcu, 1 stycznia 1523 roku, wielki mistrz zakonu Philippe Villieres de L’Isle Adam, przystał na tureckie warunki honorowej kapitulacji i wraz z pozostałymi przy życiu kawalerami opuścił, pod bronią i z podniesionym sztandarem, wyspę. Tak dobiegł końca ponad dwustuletni pobyt zakonników na Rodos. Zwycięski sułtan Sulejman powiedział podobno, iż smuci go, że zmusza tego dzielnego człowieka, by opuścił swój dom[1]. Za opuszczającymi wyspę zakonnikami udało się w podróż również ponad półtora tysiąca  mieszkańców wyspy, którzy niegdyś przeciwni Joannitom, teraz byli do nich prawdziwie przywiązani.



W takiej sytuacji zakon musiał znaleźć sobie nowe miejsce do zamieszkania. Chociaż wśród kawalerów panowało przekonanie, że wygnanie z Rodos jest tylko tymczasowe i prędzej czy później uda się wyspę odzyskać, to jednak były to nadzieje płonne. Kiedy zaproponowano zakonowi Maltę jako nową siedzibę, joannici nie byli zadowoleni ponieważ wyspa ta, w porównaniu z Rodos, jawiła się jako wielce niegościnna i jałowa. Kronikarze zakonu, po obejrzeniu wyspy pisali w następujący sposób: Malta to jedynie nieurodzajna skała, długa na 20 i szeroka na 12 mil, ledwo pokryta trzema czy czterema stopami gruntu, bez drzew czy innej roślinności. Latem jest tu niesłychanie gorąco; nie ma bieżącej wody, a tylko nieliczne źródła. Za opał służy wysuszony w słońcu nawóz zwierzęcy. Na tej skale mieszka ok. 12 tysięcy ludzi, biednych i nieszczęsnych z powodu jałowości ziemi. Są oni w stanie wydrzeć ziemi zboża jedynie na jedną trzecią część roku. Wyspie wciąż grożą ataki północno afrykańskich korsarzy, którzy ustawicznie palą i rabują wioski, biorąc w niewolę mieszkańców. Wysepka Comino jest naga, a żyją tam jedynie grzyby i ptaki morskie. Wyspa Gozo jest bardziej urodzajna od Malty ale nie ma dobrego portu[2]. Nic, zatem dziwnego, że zakonnicy niechętnie przenosili się na tak nieciekawą wyspę, a ich wielki kronikarz napisał potem: każdy, kto nigdy wcześniej nie przebywał na wyspie, dziwił się, jak kawalerowie mogli myśleć o pozostaniu tam[3].
Cesarz Karol V przyznał zakonowi Maltę oraz pozostałe wysepki takie jak Gozo czy Domino, a także miasto Trypolis w północnej Afryce  w 1530 roku. Kawalerowie, traktujący niegościnną Maltę jako siedzibę tymczasową, nie ustawali w poszukiwaniu innego miejsca, starając się o Elbę, Majorkę, czy też o półwyspy na Sycylii, Korsyce i Sardynii. Starania te nie powiodły się jednak, ponieważ w Europie przeważała opinia, iż zakony rycerskie są już ideą niepotrzebną, przestarzałą, zatem oddawanie jednemu z nich dobrych i bogatych ziem, jest zwykłym marnotrawstwem. Traktowanie Malty jako tymczasowego miejsca osiedlenia nie było korzystne dla Joannitów, ponieważ drastycznie zmniejszyła się rekrutacja do zakonu, a przebywający na wyspie kawalerowie nie dbali o rozwój umocnień jak również nieprzyjaźnie odnosili się do rdzennych mieszkańców wyspy.
Dopiero Wielki Mistrz Juan de Homedes y Coscon rozpoczął poważne prace fortyfikacyjne Malty, zmusiły go do tego najazdy korsarzy będących na usługach sułtana Sulejmana. Najazd Char ad-dina Barbarossy w 1547 roku, a następnie poważniejszy atak Sinana Paszy i słynnego korsarza Draguta Raisa w 1551, uwidoczniły kawalerom, iż bez nowych, mocnych fortyfikacji nie utrzymają wyspy zbyt długo. Atak z 1551 roku, będący odwetem za najazd joannitów na piracką siedzibę Dżerbę, pokazał wielką słabość dotychczasowych umocnień. Najeźdźcy splądrowali całą rolniczą część Malty, zrównali z ziemią miasteczko Gozo i uprowadzili w niewolę ponad 5 tysięcy mieszkańców. Niepowodzenia te ostatecznie przesądziły o podjęciu przez mistrza Coscon decyzji o wybudowaniu solidnego systemu obronnego. Na wysuniętym cyplu, skąd można było bronić dostępu do zatoki Wielkiego Portu, wybudowano bardzo trudno dostępny fort San Elmo, natomiast w głębi powstał fort San Michael, który miał za zadanie bronić dostępu do miasta Birgu oraz do miasteczka Senglea, jak również był ostatnią zaporą uniemożliwiającą atak na istniejący wcześniej fort San Angel.
Zakonnicy, którzy powoli przywykli do myśli, iż Malta pozostanie ich stałą siedzibą, zwiększyli swoją aktywność. Zaczęli odzyskiwać utraconą reputację świetnych żeglarzy i liczącej się siły politycznej w basenie Morza Śródziemnego. Rozwijali infrastrukturę wyspy oraz flotę, wznowili także swoją tradycyjną funkcję - ochrony morskich karawan, zwalczali piratów i korsarzy z północnych wybrzeży Afryki, wspierali skierowane przeciw sułtanowi akcje flot genueńskich i hiszpańskich a także prowadzili na swoich statkach szkolenia dla cudzoziemskich żeglarzy. Należy też pamiętać, że kawalerowie, których zaczęto nazywać maltańskimi, nie odnosili samych sukcesów. Jedną z największych i niechlubnych porażek joannitów była utrata Trypolisu w 1551 roku. Wspomniany wcześniej korsarz Dragut, wspierany przez flotę sułtana Sulejmana zaatakował to, należące do zakonu, miasto. Obrona Trypolisu wcale nie przypominała poprzednich bohaterskich walk o Akkę czy Rodos. Maltańczycy poddali się prawie bez walki, przyjęli kompromitujące warunki kapitulacji i opuścili miasto zostawiając w nim mieszkańców na pastwę bezwzględnego Draguta[4]. Kolejną klęskę ponieśli kawalerowie znowu w konfrontacji z Dragutem – paraliżował on swoimi pirackimi rajdami życie całej zachodniej części Morza Śródziemnego z Katalonią i Walencją włącznie[5]. Tym razem flota pod dowództwem korsarza pokonała w bitwie morskiej, w okolicach Dżerby, połączone siły maltańsko-hiszpańskie a porażka ta wywołała panikę wśród kawalerów. Po tym zdarzeniu Wielki Mistrz Jean de la Valette planował nawet kolejne przeniesienie siedziby zakonu na bardziej bezpieczną Korsykę.
Mimo tych dwóch porażek siła zakonu maltańskiego była znaczna, a pozycja zajmowana przez joannitów na Morzu Śródziemnym bardzo utrudniała osiągnięcie tureckiej dominacji w tym rejonie. Aby odzyskać półwysep iberyjski, co było największym marzeniem sułtana Sulejmana I[6], należało najpierw pokonać Joannitów i zająć ważną ze strategicznego punktu widzenia Maltę. Malta była bramą do zajęcia Sycylii i Korsyki, dwóch najważniejszych wysp regionu. Fernand Braudel twierdzi, na podstawie licznych dokumentów źródłowych, że szczyt morskiej potęgi Turków przypadł właśnie na zwycięstwo w okolicach Dżerby a po tym zdarzeniu ich siła zaczęła maleć. Uzasadnia ten pogląd mówiąc, iż w latach 1561-1564 armada turecka nie wypłynęła swoją całą siłą na morze ani razu, a wszelkie paniczne doniesienia o tym, iż Turcy się zbroją były fałszywe bądź przesadzone.[7]      Siła Turków jednak wciąż była znaczna, mimo rozlicznych kłopotów imperium osmańskiego, takich jak epidemie w 1561 roku, słabe zbiory przez kilka lat, konflikty wewnętrzne, między Sulejmanem a jego synem Selimem oraz innym konkurentem do tronu, Bajazytem, brakiem zawartego pokoju z Persja oraz walką o zboże z Wenecją. To wszystko, nie zniechęciło wierzącego w swoją siłę, Sulejmana I, który podjął decyzję o inwazji na Maltę, przy użyciu całej swej morskiej potęgi.


[1] H.J.A. Sire, Kawalerowie Maltańscy, PIW, Warszawa 2000, s. 100
[2] Historia Małych Krajów Europy, Rozdział Malta, Mariusz Misztal, Ossolineum, Wrocław 2002, s. 292
[3] Tamże s. 296
[4] A. Zieliński, op cit.. s. 102
[5] Fernand Braudel, Morze Śródziemne i i swiat śródziemnomorski w epoce Filipa II, tom II, Książka i Wiedza, Warszawa 2004, s. 332
[6] A. Zieliński, op. cit… s. 87
[7] F. Braudel, op. cit… s. 347

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz