poniedziałek, 24 lipca 2017

,,Warkot" - powojenny Wrocław, krew i humor.


Na tegorocznych Dniach Fantastyki we Wrocławiu nabyłem, ze znakomitą, konwentową zniżką 1,60 zł od ceny okładkowej, debiutancką powieść Jarosława Rybskiego o wdzięcznym tytule ,,Warkot”.  Przy tej okazji można postawić pytanie dlaczego w ogóle kupuje się debiuty literackie? Moim zdaniem odpowiedzi są trzy:
a) autor jest znany skądinąd – bądź z innej branży, bądź z zupełnie innego gatunku pisarstwa;
b) ktoś skutecznie książkę polecił;
c) fajna okładka. 
W wypadku „Warkotu” wystąpiły wszystkie trzy czynniki:
a) autor był mi znany z licznych tłumaczeń, choćby świetnej biografii Toma Waitsa, czy jeszcze lepszej książki o dyplomacji Watykanu wobec III Rzeszy napisanej przez Marka Rieblinga, lub wielu komiksów, np. tych o Punisherze i Wolverine, które przekładał pod wdzięcznym pseudonimem OrkaNaUgorze:);
b) książkę, przy użyciu facebookowego spamu, poleciła mi Szanowna Małżonka autora, z którą miałem kiedyś przyjemność pracować i jej zainteresowania literackie raczej wzbudzały zaufanie;
c) okładka jest fajna. Ilustracje w środku też.

Oczywiście taki zestaw nie czyni z automatu każdej nowej książki wartościową, ale w tym wypadku jest całkiem nieźle. Przed przystąpieniem do lektury miałem jedną, małą obawę – zazwyczaj książki pisane przez tłumaczy są mało oryginalne, sprawiając wrażenie jakby pozlepianych z różnych stylów i klimatów. W przypadku ,,Warkotu” (czy może ,,Warkota”, bo to w końcu nazwisko głównego bohatera a nie nazwa odgłosu?) nie jest tak źle choć stylem książka trochę przypomina bardziej wymagającą wersję prozy Andrzeja Pilipiuka – podobny jest zarówno humor, jak i narracja, co w cale nie jest zarzutem, tylko umiejscowieniem powieści Jarosława Rybskiego w kategorii lekkiej i przyjemnej literatury rozrywkowej, posiadającej jednak też drugie, głębsze dno..
O czym jest w skrócie książka? Akcja toczy się na początku lat 50-tych w powojennym Wrocławiu, w którym nowi mieszkańcy próbują układać sobie życie w ciężkich warunkach politycznych i materialnych. Grupa bohaterów pochodzących z różnych warstw społecznych, w tym tytułowy Jan Warkot, stara się rozwiązać zagadkę tajemniczego mordercy, który grasuje we Wrocławiu. Nie jest to jednak typowy kryminał, ponieważ kto zabija, dlaczego i jak, dowiadujemy się już mniej więcej w 1/3 książki, co nie oznacza, że dalsza część jest mniej ciekawa – starcie sił dobra z siłami zła będzie trzymało w napięciu aż do samego końca.


Za udany uważam zabieg wprowadzenia elementów nadprzyrodzonych, które ciekawie kontrastują z ,,racjonalistyczną religią panującą”, czyli komunizmem. Reakcje zatwardziałych ateistów i pogromców zabobonu, postawionych twarzą w twarz z niematerialnym złem (lub dobrem) są jednym z najbardziej wartościowych elementów książki, stawiając odwieczne pytania o sens istnienia zła, ludzkie motywacje i szeroko pojętą metafizykę. Dobrze wplecione w fabułę są też krótkie, ale treściwe rozważania natury cywilizacyjnej, kiedy autor pokazuje mechanizmy działania rewolucji, obnaża wady materializmu dialektycznego, czy pokazuje różnice kulturowe między Polską przed a po wojenną. Mankament stanowi natomiast bardziej ogólny klimat nadany przez autora stricte epoce stalinowskiej. Marek Krajewski napisał, że zawarte w książce opisy stalinowskiego Wrocławia są ,,soczyste i przerażające", co moim zdaniem jest zupełnie nie trafione. Przeciwnie, są one zbyt humorystyczne – autor naśmiewa się z niewątpliwych idiotyzmów początku lat 50-tych, ale przez to książka jest w tej warstwie ahistoryczna, nieumyślnie fałszuje obraz czasów. Pod całym tym śmieszkowaniem przewija się gdzieniegdzie zdanie, że ludzie znikają bez śladu, że czerwonoarmiści plądrowali, że świadków się torturuje itp., ale czytając odnosiłem wrażenie, że stalinizm to głównie był wielki chaos i nieudolność, zarządzany przez idiotów i nieudaczników, a tymczasem był to zaplanowany na Kremlu, najgorszy z możliwych, system zorganizowanego ludobójstwa i dehumanizacji całych klas i społeczeństw, system niewolniczego wyzysku, gdzie często nie było nawet czasu i sił na jakiekolwiek poczucie humoru, bo jedyną emocją był strach. Autor trochę pomylił epoki i przeniósł bareizmy z okresu po-odwilżowego w najgorszą, stalinowską noc.
Zajmująca jest natomiast warstwa topograficzna książki – szczegółowe opisy tego, jak bardzo Wrocław był zrujnowany, jak wyglądały wtedy skwery, place i ulice i jak ludzie doprowadzali zniszczone miasto do stanu używalności, pomimo utrudnień ze strony Warszawy, dla której Wrocław, czyli ,,ziemie tymczasowo odzyskane” stanowił głównie magazyn cegieł. W opisach tych czuć zarówno nostalgię przybyłych do Wrocławia kresowiaków, męczące wrażenie owej tymczasowości, jak i przemożną chęć stabilizacji i spokoju po latach wojny. Uchwycenie tej niepowtarzalnej, wrocławskiej specyfiki udało się autorowi znakomicie - w dodatku świetnie komponuje się to z informacjami na temat życia codziennego: dowiemy się jak ludzie jedli, co pili, w jaki sposób mówili i co akurat było szczytem mody w kwestii ubioru.
Ciekawe jest też przedstawienie głównego wątku fantastycznego – w dzisiejszym natłoku kiczowatych niekiedy historii o wilkołakach, wampirach, zombie itp., powieść Rybskiego ujmuje temat zupełnie inaczej, dość nowatorsko, gdzie elementy rzeczywiście super-naturalne autor zgrabnie łączy z odwiecznymi atrybutami zła, takimi jak żądza władzy, chęć wzbudzenia strachu, poniżenia drugiego człowieka i odebrania mu godności. Mam nadzieję na to, że autor będzie owe wątki kontynuował w następnych książkach, poprawi natomiast jedną, niezwykle denerwującą rzecz, mianowicie nazywanie bohaterów. Jest to zresztą częsty mankament debiutantów  - próbują oni nadawać nazwiska bohaterom w powiązaniu z cechami, które owi prezentują. I tak np. gość będący uległym wobec władzy nazywa się Podatny, bohater zmieniający się w słup ognia nazywa się Słupecki itp. Miało być w zamiarze zabawnie a wzbudza to co najwyżej ironiczny uśmiech. Te niewielkie mankamenty nie wpływają jednak na ogólnie pozytywne wrażenia po lekturze debiutu Jarosława Rybskiego – widać, że także z tłumacza może być dobry i oryginalny pisarz, co na pewno potwierdzą kolejne powieści jego autorstwa, po które chętnie sięgnę już bez niczyjego polecania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz