wtorek, 21 lipca 2015

Żółte Ptaki - Kevin Powers pięknie pisze o niczym nowym.

,,Żółte Ptaki" Kevina Powersa zachwalane są na okładkowych wstawkach jako ,,Arcydzieło.Klasyka", książka ,,bolesna i doskonała", ,,arcydzieło literatury wojennej", ,,pełna błyskotliwych spostrzeżeń" oraz ,,niewypowiedzianie piękna". Moim zdaniem opinie te są znacznie przesadzone, aczkolwiek można by ich trafność podzielić na dwie kategorie. Te mówiące o pięknie książki Powersa, są jak najbardziej do przyjęcia. Jest ona bowiem napisana w sposób wyjątkowy, już pierwsze zdanie ,,Wojna próbowała zabić nas wiosną", zwiastuje ucztę językową. Pod tym względem ,,Żółtymi Ptakami" można się rzeczywiście zachwycać, język jest na zdecydowanie wysokim poziomie i bije na głowę sporą część dzisiejszej literatury amerykańskiej, często nurzającej się z lubością w brzydocie sformułowań. Oprócz pięknie ułożonych zdań, nie znajdziemy jednak w tej książce wiele ciekawego. Fabuły właściwie nie ma, bo główna historia jest tak banalna i tyle razy już przerabiana, w dodatku niczym nie zaskakuje. Ot dwóch żołnierzy  zaprzyjaźniło się na wojnie i gdzieś tam toczą się ich mało zajmujące perypetie - akcje przeciwko Irakijczykom itp. Wiadomo, że fabuła miała być tylko tłem dla przemyśleń, które jakoby tworzą z książki Powersa ,,Arcydzieło", jednakże także i w tej warstwie ,,Żółte Ptaki" są wtórne. Owszem, pokazują okropieństwa wojny, pokazują dylematy ludzi oglądających śmierć przyjaciół, pokazują również problemy z powrotem do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie już po wojnie. Jednak wszystko to już było, może napisane gorzej, ale było. W dodatku razi czynienie z wojny w Iraku piekła na ziemi. Jasne, dla kogoś, komu mudżahedini obcięli głowę, albo kogo rozerwali granatem, śmierć była zapewne tak samo okropna jak podczas każdej innej wojny. Jednakże skala całej tej wojny jest nieporównywalna do wcześniejszych konfliktów. Już to, że w książce Powersa, amerykańscy żołnierze liczą ofiary po swojej stronie i każdy z nich nie chce być tym 1000-cznym zabitym, wskazuje, jak bardzo wojna    w  Iraku jest ,,łagodna" w skali wojen z choćby minionego stulecia. 1000 ofiar? W samym tylko ataku na Sommę  podczas I wojny światowej, własna artyleria zabiła, poprzez złe wymierzenie prawie 70 000 Brytyjczyków. Własna artyleria! Nie mówiąc już o wrogu. Piekło błota i okopów jest na skali okropieństw w zupełnie innej galaktyce niż Afganistan, czy Irak. Dlatego też użalanie się nad losem żołnierzy walczących w Iraku, może ma sens w odniesieniu do poszczególnych jednostek (rodzinę ofiary strata boli zawsze tak samo), ale w szerszym kontekście jest to niestety kolejny przejaw ideologicznego spacyfizowania i mięknięcia świata zachodniej kultury. Mimo to, ,,Żółte Ptaki" są oczywiście godne polecenia, można je ,,łyknąć" nawet w jeden wieczór, dzięki pięknej stylistyce. Warto też przyjrzeć się tej książce właśnie pod kątem zmian ideologicznych i duchowych na Zachodzie. Wtedy nabiera ona, zapewne nie zamierzonego przez autora, szerszego sensu i wartości poznawczej.

Kevin Powers, Żółte Ptaki, Insignis, Kraków 2013, 285 s.


 

środa, 15 lipca 2015

Z okazji święta narodowego we Francji - katalog błędów Ludwika XVI w obliczu rewolucji



 Fragment mojej pracy na temat kontrrewolucji we Francji



 Interludium czyli kontrrewolucja hipotetyczna – możliwości i faktyczne decyzje Ludwika XVI w obliczu wybuchu rewolucji.

Kontrrewolucja królewska i arystokratyczna, choć nigdy się nie dokonała, byłaby właśnie tym, o co rewolucjoniści próbowali faktycznie oskarżać Ludwika XVI i jego otoczenie, mimo iż nie mieli ku temu podstaw. Monarcha nie uczynił bowiem nic co mogłoby pozwolić na sklasyfikowanie go jako reakcjonisty. Kontrrewolucja królewska byłaby zatem działaniem odgórnym, prowadzonym za pomocą aparatu państwowego, rozkazów i armii, zapewne jeśli już zostałaby zainicjowana zyskałaby poparcie kleru. Stałby się zatem klasycznym obrazem reakcji z pism i pamfletów rewolucjonistów skierowanych choćby przeciwko powstańcom w Wandei, które to oskarżenia, w obliczu przekroju społecznego powstańców były nieuzasadnione, co pokażemy w punktach następnych. W punkcie tym przedstawimy krótki wykaz działań Ludwika XVI, które mógł podjąć w celu zlikwidowania, bądź wcześniejszego niedopuszczenia do rewolucji. Nie piszemy tutaj oczywiście żadnej fantastycznej historii alternatywnej, ale nie ufając determinizmowi dziejowemu, staramy się analizować fakty, uznając, że decyzje jednostek mogą wpływać na losy historii i zmieniać jej bieg zasadniczo. Dodajmy, że każdy historyk czy politolog zajmujący się biografią polityczną swojego bohatera rozważa różne warianty i zastanawia się czy decyzje podejmowane przez opisywaną postać, grupy osób, bądź ruch społeczny były trafne i czy można było postąpić inaczej.
Niektórzy autorzy twierdzą, naszym zdaniem z dużą dozą słuszności, że już samo wczesne wykształcenie monarchy i jego cechy charakteru nie predestynowały go do bycia schmitteańskim katechonem[1], czyli tym który powstrzymuje świat przed stoczeniem się w chaos, podtrzymując ład i porządek., Sam Ludwik, kiedy w młodości pobierał nauki o polityce, uważał, że ma wszystkie atrybuty by w przyszłości zyskać sobie przydomek Surowy i by rządzić w stylu swego przodka Ludwika XIV[2]. Po roku 1775, kiedy to został koronowany, nic nie zostało z zapewnień o surowości czy stanowczości[3]. Nawet sam obowiązek rządzenia, choć król nigdy go nie odrzucał wierząc w odgórnie nadany charakter władzy, sprawiał mu wielki ból. Już na wieść o śmierci Ludwika XV zakrzyknął, że wszechświat wali mu się na głowę[4], twierdząc, że nie nauczono go nic o polityce[5]. O koronie mówił: Ona mnie krępuje![6], a przyjmując dymisję Malesherbes’a wypowiedział słowa, które zarówno oddawały jego strach przed władzą, jak i potwierdzały, że teologia władzy, o której wspomnieliśmy przed chwilą była dla niego czymś zupełnie pewnym i nie do odrzucenia: Jakże Pan jest szczęśliwy! Och, gdybym tak ja mógł porzucić swoje stanowisko”[7]. Można zapytać, skąd w dobie absolutyzmu i silnej władzy pojawił się monarcha o takim usposobieniu? Ważną dla politologa odpowiedź daje wgląd, w to które książki były jego ulubionymi lekturami[8]. Oprócz podręczników stolarstwa, co już samo w sobie w złym świetle przedstawia Ludwika jako władcę[9], najważniejszą dla niego książką był Telemach, którego autor Fenelon był także wychowawcą młodego następcy tronu[10]. W dziele tym autor przedstawia idealnego władcę, jako tego, który nie rozkazuje a jedynie prosi i doradza, władzę swą traktując jako dopust Boży[11]. Jakże podobny jest zatem hipotetyczny monarcha z Telemacha do faktycznego Ludwika XVI, z jedną tylko różnicą – ideał z książki nie musiał stawiać czoła rewolucji francuskiej[12]. Z tych cech charakterologicznych wyniknęła cała lista błędów, które popełnił król w starciu z nieprzychylnymi mu siłami. Wypunktujmy je tutaj pokrótce, dzieląc na przedrewolucyjne i te, które zostały popełnione już w trakcie jej trwania:
a) Przedrewolucyjne
- Aleksander Hall twierdzi, że mimo szerokiego wykształcenia zabrakło Ludwikowi  wiedzy i umiejętności rozróżnienia wrogich doktryn politycznych[13]. Wrogich w tym sensie, że mogły podkopywać hierarchiczny ład, na którego czele znajdowała się monarchia. Zarówno jego ojciec (Ludwik Ferdynand), jak i dziadek (Ludwik XV), bez wglądania w ich osobiste sympatie względem nowożytnych prądów, posiadali szeroki zasób informacji o oświeceniowej filozofii i potrafili się jej intelektualnie przeciwstawiać[14].
- W początkowej fazie rządzenia wnuk Ludwika Ferdynanda bardzo źle, z punktu widzenia zachowania władzy, lub choćby jej zreformowania, dobierał doradców, wyższych urzędników i ministrów. W sprawie podatków, ulegając presji większości, broniącej swoich interesów, zdymisjonował błyskotliwego reformatora Turgota[15], zastępując go wiecznie zaciągającym kredyty Neckerem, następnie mianował kolejnego reformatora Calonne’a, pragnącego wprowadzić podatek powszechny w celu rewitalizacji finansów kraju[16]. Na jego miejsce powołał de Brienne’a, który  próbował kontynuować reformy, co dalej nie podobało się większości. W końcu zastąpił go ponownie Neckerem, czyli człowiekiem, który nie tylko zadłużył państwo, ale zmusił króla do popełnienia jednego z najważniejszych błędów[17], tzn. przywrócenia parlamentów. Konsekwencje tegoż wydarzenia doskonale znamy. Kolejna źle dobrana persona to pierwszy minister Maurepas, posiadający co prawda długoletnie doświadczenie[18], jednakże skoncentrowany głównie na władzy i utrzymaniu statusu quo, utwierdzający króla w przekonaniu, że żadne reformy nie są potrzebne, a Francji należy pozwolić trwać wraz ze swoimi wadami i nadużyciami[19]. Jedną z kluczowych, a dla monarchii fatalnych w skutkach decyzji było forowanie Malesherbesa, zwanego przyjacielem filozofów i protektorem Encyklopedii. Najpierw pozostawiono go na stanowisku głównego cenzora, co poskutkowało faworyzowaniem pism liberalnych kosztem tych sprzyjających władzy, następnie powierzono mu stanowisko ministra, choć sam się przed tym wzbraniał. Te wszystkie nominacje pokazują, że Ludwik XVI nie potrafił dobierać sobie dobrych współpracowników, zazwyczaj stawiał na zachowawców o niewielkich horyzontach, albo wręcz przeciwnie na jawnych przeciwników reżimu. Jeśli już wybrał reformatora, jak Turgot, nie umiał okazać silnej woli, oprzeć się interesownej, rozkrzyczanej większości i pozostawić go dłużej na stanowisku, by tenże mógł wdrażać swe odważne i uzdrawiające reformy[20].
- Poruszając jeszcze raz sprawę cenzury, abstrahując już od osoby Malesherbes’a, warto zaznaczyć, iż ogólnie władza nie podjęła zbyt dużego wysiłku w walce z wrogimi jej doktrynami. Król, mimo że niechętny filozofii oświecenia, nie zrobił nic by zniwelować jej wpływy. Sam mianował d’Alamberta sekretarzem Akademii Francuskiej, nie reagował na pielgrzymki do grobu Rousseau, nie postanowił dać żadnej odpowiedzi na kluczowy manifest polityczny Sieyesa, pt. Czym jest stan trzeci?, cenzura uderzająca w wywrotowe pisma praktycznie nie istniała, a kluby i lokale, w których krytykowano i wyszydzano władzę oraz tradycję rosły, jak grzyby po deszczu. Gaxotte cytuje wspomnienia Horacego Walepola, który po przyjeździe do Francji stwierdził, że tutejsi ludzie nie mają czasu na wesołość, zajęci są przede wszystkim obalaniem Boga i króla.[21] Nie podjęto też, mimo ostrzeżeń, żadnych działań mających na celu likwidację, lub choćby osłabienie masonerii. Nie narażając się na zarzut hołdowania spiskowej teorii dziejów, można ze spokojem stwierdzić, iż w przedrewolucyjnej Francji działało bardzo wiele bardzo aktywnych lóż, a ideologia jaką propagowały[22] była dość jednoznacznie wymierzona w hierarchię władzy i religijną tradycję kraju. Masonem był choćby wspomniany Malesherbes, Turgot, główny ,,rodzinny” przeciwnik króla, czyli Filip Orleański, został nawet wielkim mistrzem jednej z lóż, a i sam Ludwik zapisał się do masonerii z niewiadomych powodów[23].
- Jeszcze przed rewolucją, w obliczu jakichkolwiek rozruchów, zamieszek, czy niepokojów król nigdy nie podejmował konsekwentnych działań. Nie chciał przelewać krwi Francuzów, jednakże w oczach opinii publicznej tracił autorytet, a krytycy zaczęli zauważać jego słabość i coraz wyraźniej ją wykorzystywać. Stanowczość ukazywał dopiero po fakcie, zarówno w wypadku wojny mącznej[24], jak i palenia kukieł ministrów przez rozentuzjazmowany tłum[25], a także w słynnej aferze naszyjnikowej, w której zamiast samemu, wzorem dawnych monarchów, ukarać kardynała de Rohan, oddał go pod sąd parlamentów i jedynie rozjątrzył aferę[26].
- Przywrócenie parlamentów  i w wyniku chaosu, jakie to posunięcie wywołało, przymus odwołania się do Stanów Generalnych. Oznacza, to że jeden poważny błąd poskutkował drugim, którego konsekwencji trudno już było uniknąć.

b) W trakcie trwania rewolucji
            - Jeśli byłby Ludwik XVI rzeczywiście owym tyranem z pism rewolucjonistów, tłumiącym wszelką wolność, to już 17 czerwca 1789[27] roku rozpędziłby Stany Generalne, jak tylko nazwały się zgromadzeniem Narodowym i zaczęły planować ustawy godzące w monarchię i religię. Król natomiast jedynie zamknął salę[28], a obradujący przenieśli się do sali do gry w piłkę, która pozostawała otwarta. Dodatkowy błąd polegał na tym, że nie zgadzając się z poczynaniami Stanów, jednocześnie oddał im król całkowitą inicjatywę. Mógł zatem stanąć (za radą Malesherbes’a, który choć był liberałem i pragnął reform, to nie chciał dopuścić do krwawej i całkowicie niszczącej ład rewolucji[29]), na czele przemian, poprowadzić już zgromadzone Stany ku reformom i zyskać sobie miano światłego, rozumnego monarchy, wręcz ojca ludu. Drugą możliwością było wspomniane rozwiązanie siłowe – wojsko rozpędzające obradujących. Na żadne z nich król się nie zdecydował.
            - 23 czerwca Zgromadzenie odrzuciło królewskie żądania oddzielnego obradowania jawnie ignorując władzę monarchy. Hrabia Mirabeau powiedział wtedy: Wyjdziemy stąd tylko pod groźbą bagnetów![30] Kontrrewolucyjnym działaniem króla byłoby spełnienie tego warunku. Nic podobnego się jednak nie stało.
            - 11 lipca doszło do pierwszych poważnych rozruchów, które dla każdej władzy powinny być sygnałem ostrzegawczym. Rabowano klasztory, pałace i domostwa głównie po to by zdobyć złoto, broń i żywność. Władza nie uczyniła nic, by ów proceder powstrzymać.
            - Słynny 14 lipca, dzień zdobycia Bastylii aż obfitował w niewytłumaczalne błędy. Armia wojsk najemnych została rozmieszczona wokół Paryża, co tylko rozjuszyło podburzone tłumy, gdyż po pierwsze, król użył ,,obcych” przeciwko ,,swoim”, po drugie myślano, że najemnicy mają rozkaz zaatakowania Paryża, co nie było prawdą[31]. Najpierw zdobyto arsenał na placu Inwalidów[32], co nie spotkało się z żadną interwencją militarną. Następnie tłum ruszył na Bastylię, więzienie, które rada królewska przeznaczyła już do rozbiórki[33], a w momencie ataku przebywało tam zaledwie kilku więźniów, głównie szaleńców. Przywódcy rebeliantów, opłacani zresztą przez księcia Orleańskiego[34] oblegli słabo bronioną twierdzę. Dowodzący obroną Launay czekał na królewski rozkaz do walki, tak samo na Polach Marsowych czekał z doborowymi oddziałami Bezenval[35], lecz żaden rozkaz nie nadszedł. Kiedy po fiasku pierwszych negocjacji napastnicy przypuścili szturm, zdezorientowani gwardziści otworzyli ogień zabijając kilkudziesięciu przeciwników. Nie chcąc przelewać więcej krwi (kolejny przykład, że władza w tych czasach, na wszelkich szczeblach, nie miała zapędów tyrańskich, próbując rozwiązać problemy bez użycia siły), Launey zgodził się poddać twierdzę, uzyskując gwarancje bezpieczeństwa dla siebie i załogi[36]. Dowódcę i kilku towarzyszy odprowadzono pod eskortą do Hotel de Ville. Wieczorem jednak oszalały tłum wyrwał Launeya z rąk eskorty i zabił go[37].Podobny los spotkał pozostałych gwardzistów, którzy mu wtedy towarzyszyli. Ich głowy, jako symbol obalonej tyranii noszono na pikach przy wtórze radosnych śpiewów[38].  Gwardia królewska pod wodzą Breuteila nie podjęła słusznych w tym momencie represji[39]. Król w swoim dzienniku, pod datą 14 lipca, zanotował słynne ,,Nic”, a gdy w nocy do komnat monarchy przybył książę de La Rochefoucauld, zapytał go znudzony: Czy to rebelia? Nie, to rewolucja! Słysząc tą odpowiedź, która była zarazem prawdziwa, przerażająca i powinna skłonić do działania każdego władcę, Ludwik XVI udał się spokojnie na spoczynek[40]. Król zmarnował wszelkie możliwe okazje i możliwości, by 14 lipca zmienić sytuację zarówno swoją, jak i Francji. Dzień ten był tak ważny, gdyż stał się symbolem rewolucji, jej mitem założycielskim. Przerażone początkowo krwawością rozruchów Zgromadzenie Narodowe, wnet zaczęło przedstawiać zdobycie Bastylii jako koniec tyranii, ofiary ukazano jako zbrodniarzy, a zbrodniarzy przedstawiono jako ofiary, bojowników w walce o wolność[41]. Dzień ten dał początek, opisywanej w pierwszym rozdziale religii rewolucyjnej. Odwrócenie ról i pokazanie Francji, że cały naród powstał dla obrony wolności, a zabójstwo Launeya stanowiło wzniosły objaw wszechwładnej sprawiedliwości narodowej[42] stało się wzorem mitu politycznego dla wszelkich późniejszych kultów rewolucyjnych, co świetnie opisał w swojej dwutomowej pracy Michael Burleigh[43]. W samej natomiast Francji, siła oddziaływania tego wydarzenia była ogromna, już w następnych dniach propagowano je w licznych pamfletach, prasie codziennej i rozmowach. Już 18 lipca padł pomysł uczynienia dnia zdobycia Bastylii świętem narodowym, na cześć Rewolucji, która nie ma sobie równych[44]. Autorka monografii o święcie rewolucyjnym, Mona Ozouf stwierdza, że zarówno wtedy, jak i po rewolucji, starano się ukazać jedynie kobiety, kwiaty, niesione bochny chleba, ukrywając obnoszone na pikach głowy, zamordowanych ludzi i krew[45]. To również cecha charakterystyczna dla przyszłych krwawych rewolucji. Podsumowując rozważania o 14 lipca – król miał wszelkie argumenty, by złagodzić bądź nawet zastopować brutalny wymiar rewolucji, jednakże z powodu haniebnych zaniechań bezpośrednio stworzył jej mit założycielski, umocnił element radykalny i niejako dał przyzwolenie dla późniejszych rewolucyjnych ekscesów z terrorem włącznie.
            - 15-18  lipca. Znając ciężar gatunkowy wydarzeń dnia poprzedniego, rodzina i doradcy królewscy namawiali Ludwika do rozpędzenia Zgromadzenia i przeprowadzenia zamachu stanu. Odmówił, co poskutkowało zarówno dalszą radykalizacją obradujących, jak i wyjazdem z kraju sporej grupy arystokracji z hrabią D’Artois na czele[46]. Król sam zatem pozbył się ludzi, na których reżim się opierał i których można by skierować przeciw rewolucji, gdyby nie zabrakło zdecydowania.
            - W lipcu i sierpniu w całym kraju dochodzi do zamieszek, niepokojów, gwałtów i rabunków. Król i jego otoczenie nie podjęli żadnej kontrakcji w celu zaprowadzenia spokoju. Gaxotte i Bainville zgodnie piszą z przerażeniem: Nie ma już sędziów, nie ma armii, nie istnieją prawa. Nie wiadomo kto rozkazuje, a kto ma słuchać. Wszelka zwierzchność upadła[47]. Okropna anarchia jest pierwszym owocem odrodzenia. Nie ma już ani władzy wykonawczej, ani praw, ani sędziów, ani policji[48]. Wydarzenia te jeszcze bardziej obniżyły autorytet monarchy, gdyż wcześniej w przypadku niepokojów, czy nadużyć władzy lokalnej lud zawsze odwoływał się do władcy wypowiadając słynną formułkę: Ach, gdyby nasz dobry król o tym wiedział![49]. Obecnie król wiedział lecz pozostawał w niewytłumaczalny sposób bierny.
            - Po tych wydarzeniach następuje okres, w którym Ludwik, wciąż będąc królem, umożliwia uchwalenie i podpisuje wiele ustaw, które doprowadzają w końcu do obalenia monarchii. Mając wciąż pewną dozę autorytetu w Konstytuancie  i wśród ludu, mógł władca w tym jeszcze momencie kierować zmianami i za pomocą mieszaniny ustępstw i stanowczości próbować ugruntować monarchię konstytucyjną, unikając radykalizacji żądań i eskalacji konfliktu. Taki wariant planował i przewidywał hrabia Mirabeau, niestety zmarł w trakcie kluczowych wydarzeń, a sam król nie potrafił prowadzić podobnej polityki[50]. Wymieńmy najważniejsze ustawy i dokumenty podpisane przez Ludwika XVI w okresie od Bastylii do jego uwięzienia[51]. Na początek król rozpoczął od akceptacji symbolu rewolucji, przypinając sobie trójkolorową kokardę, która zastąpiła burbońskie lilie. Jest to może szczegół, ale jak już pisaliśmy wcześniej, w przypadku rewolucji symbole, mity i ,,święte księgi” odgrywają nie mniejszą rolę niż w procesie tworzenia się świadomości religijnej, nie można zatem pomijać ich wpływu na proces polityczny. Po tym symbolicznym geście również rewolucja uhonorowała króla przyznając mu tytuł odnowiciela francuskiej wolności[52]. Wkrótce rozpoczął się proces ulegania w podpisywaniu wszelkich ustaw zaproponowanych przez większość: A) zniesienie przywilejów feudalnych; b) uchwalenie wolności prasy; c) podpisanie Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (król się wahał, najpierw odrzucił, potem pod naciskiem podpisał); d) uchwalenie konstytucji, w której król wciąż posiada prawo weta; e) upaństwowienie dóbr kościelnych; d) wprowadzenie asygnat (pieniędzy papierowych) do obiegu; e) nowy podział administracyjny Francji na 83 okręgi; f)  likwidacja większości zakonów religijnych; g) upowszechnienie dostępu do kadry oficerskiej; h) sprzedaż dób kościelnych; i) zniesienie tytułów szlacheckich; j) podpisanie Cywilnej Konstytucji Kleru; k) zastąpienie białej flagi trójkolorową; l) zmuszenie duchowieństwa do składania przysięgi na wierność republice. Te wszystkie projekty, jawnie przekształcające monarchię tradycyjną w republikę zostały podpisane przez Ludwika XVI przed jego nieudaną próbą ucieczki. Później, po 25 czerwca 1791 roku, król został tymczasowo pozbawiony władzy, ale wkrótce uroczyście zaprzysiągł nową konstytucję i władza, w tym możliwość wetowania ustaw i mianowania ministrów, została mu przywrócona. W omawianym okresie, do czasu uwięzienia i detronizacji Ludwika uchwalono następujące ustawy: a) dekret o karze śmierci dla emigrantów podejrzanych o spiskowanie (zawetowany przez króla) b) rozwiązanie Gwardii Królewskiej c) zamkniecie wszystkich kongregacji religijnych; d) król wetuje dekret o deportacji niezaprzysiężonych księży[53]. Od dnia 10 sierpnia 1792 roku władza królewska praktycznie się kończy. Ludwik został uznany za więźnia narodu i od tej pory nikt już nie liczył się z jego zdaniem. Spoglądając przekrojowo na zestaw przyjętych praw widzimy, że praktycznie każde z nich służyło obaleniu istniejącego porządku, a nie jego przebudowie. Jedynie konstytucja akceptująca monarchię[54] mogła być zaczynem dla reformy przeprowadzonej pod wodzą króla, wszelkie inne ustawy były jednoznacznie wrogie zarówno hierarchicznemu ustrojowi państwa, jak i jego religijnej, czy regionalnej tradycji. Król, nie zawsze wszak działający pod presją, godził się bez oporów na podpisywanie większości ustaw, które prostą droga prowadziły go na szafot. Potrafił stawić opór dopiero w drugiej fazie, kiedy był już ,,więźniem narodu” i kiedy to opór ów nie na wiele się zdał. Wetując dekrety o karze śmierci dla imigrantów i deportacjach opornych księży ściągnął na siebie odium spiskowca będącego pod wpływem obcych mocarstw i Watykanu. Taką sytuacje momentalnie potrafili wykorzystać jakobini wzmagając zarówno presję na króla, jak i rozpętując kampanię propagandową mającą na celu postawienie Ludwika XVI w stan oskarżenia, gdzie zarzutami była zdrada kraju i konszachty z nieprzychylnymi Francji sąsiadami[55]. Wymienieni w przypisie historycy stwierdzają fakt, iż król działał pod ogromnym naciskiem, zdają sobie jednak sprawę, że nacisk ten był wynikiem zarówno wyżej opisanych błędów, jak i kolejnych, które Ludwik popełnił dając się wręcz fizycznie zdominować, pozbawić ochrony i w finalnym efekcie uwięzić. Na koniec naszego wykazu prześledźmy te, nie mniej ważne błędy, które złożyły się na sekwencję trzech wydarzeń: przeniesienie z Wersalu do Tuileries, połączone z przymusowym podpisaniem nowej konstytucji i Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, próba ucieczki za granicę, oraz szturm tłumów na Tuileries. 
            - 5 października 1789 roku do rodziny królewskie przebywającej w Wersalu udała się manifestacja kobiet domagających się żywności. Sytuacja wydawała się z pozoru niegroźna, ale sama liczba demonstrujących powinna zwrócić uwagę – kobiet było 5-6 tysięcy. Towarzyszyli im również mężczyźni podejrzanej konduity, złodzieje, rzezimieszki
z paryskich rynsztoków, miejska biedota. Kolumny demonstrantów miała osłaniać gwardia narodowa, która jednak zmieszała się z tłumem, sympatyzując z hasłami przezeń rzucanymi. Wszystko to tworzyło groźną, uzbrojoną i wzburzoną mieszankę, która maszerowała na Wersal. Przytomnością umysłu wykazał się hrabia de Saint-Priest, który zaproponował, by królewską rodzinę przenieść w bezpieczne miejsce, z dala od Paryża, a wszelkie kluczowe mosty i ulice na drodze tłumu obsadzić gwardią królewską, która w przeciwieństwie do gwardii narodowej zachowała karność i była wierna władcy. Ludwik, w swej zwyczajowej ignorancji, odrzucił plan hrabiego, przyjął delegację, podpisał Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, zastępując w dodatku nawet swe osobiste straże gwardią narodową[56]. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Następnego dnia tłum, który zawsze, nie zależnie od okresu historycznego, eskaluje swoje żądania i pragnie znaleźć ujście dla swych żądz, postanowił zaatakować pałac. Gaxotte tak relacjonuje chwile, w których monarchia została prawie do końca odarta z nimbu świętości, który wypracowywała sobie przez z górą 1000 lat: Żołnierze gwardii przybocznej padają ranni lub zmasakrowani, a motłoch rozszarpuje ciała zabitych i wlecze je w błocie. Kobiety depczą po trupach. Mężczyźni mażą sobie ręce i twarze zaskrzepłą krwią. Tłum wrzeszczy: ,,Żądamy serca królowej! Utniemy jej głowę. Wyrwiemy serce, usmażymy wątrobę, wyjmiemy kiszki i zrobimy sobie z nich wstążki i taki będzie jej koniec”![57] Nie mamy zamysłu, by epatować tutaj opisami okrucieństwa, lecz jedynie by wykazać, jak cała europejska teologia władzy, jej rozumienie przez poddanych załamało się w tym kluczowym momencie. To już nie jest zwykły wybryk tłumu, to początek nowej relacji, w której lud odrzuca autorytet monarchy z boskiego nadania, widząc w nim jedynie słabego człowieka, którego może własnoręcznie rozszarpać. Nie czując nad sobą innego autorytetu, gdyż sankcje religijne również zostały odrzucone, właśnie w słabym człowieku upatruje najlepszej ofiary. W niedalekiej przyszłości władza będzie musiała posługiwać się brutalną siłą żeby zapanować nad wyemancypowanym z dawnych więzi tłumem. Wersalskie wydarzenia nie tylko dają początek końca wszystkich europejskich monarchii, w formie znanej przed 1789 rokiem, ale równocześnie nieświadomie wprowadzają na arenę nowego gracza – silne państwo, z całym jego aparatem represji i terroru, państwo jakobinów, Napoleona, rewolucyjne państwo bolszewików, czy niemiecką III Rzeszę, gdzie władza autorytetu zastąpiona jest władzą tajnej policji, inwigilacji, represji i wciągnięcia wszystkich, uprzednio pozapolitycznych dziedzin życia w domenę polityki. Oczywiście przemiana następować będzie stopniowo, stymulowana wieloma czynnikami, nie wszędzie eksploduje w skrajnej formie, jednakże w wielu miejscach koncepcja państwa rewolucyjnego, utrzymującego porządek głównie za pomocą strachu będzie kwitła i przetrwa aż do dziś. Po rewolucji monarchia oczywiście powróci, jednakże z jednej strony nigdy nie odzyska teologicznych podpór, które podtrzymywały ją od średniowiecza, z drugiej nie będzie potrafiła, bądź chciała pozbyć się porewolucyjnych, nowożytnych źródeł legitymizacji i metod sprawowania władzy.
            Zatem, tak jak Bastylia jest mitem założycielskim dla rewolucji, tak Wersal jest mitem upadku dla monarchii, a kolejne wydarzenia, takie jak ucieczka do Varennes, zdobycie Tulieries i wreszcie kulminacja w postaci ścięcia Ludwika XVI są tegoż mitu eskalacją i praktycznym zwieńczeniem.
            - Kolejny błąd jest rozwinięciem i konsekwencją tego, co opisaliśmy powyżej. Po szturmie na Wersal rodzina królewska została w poniżającej procesji[58] przeniesiona do Tuilieres. W tym momencie kontrrewolucja „z góry” była jeszcze możliwa, a monarchię dało się ocalić. Oczywiście psychologiczny zwrot już się dokonał, lud zobaczył, że może poniżać, a nawet zabić króla, jednakże fizyczne przypomnienie monarszych uprawnień w postaci stanowczego działania i zdecydowanych represji mogło zmienić formę rewolucji i z krwawego terroru, który nastał, przeobrazić ją bardziej w reformę, czy też ewolucję ustroju.
Niektórzy ludzie z otoczenia króla, jak choćby pogromca buntu w Nancy, Bouille, oraz hrabia Mirabeau, który dostrzegał coraz większą radykalizację Paryża i zdawał sobie sprawę z nielojalności gwardii narodowej, proponowali Ludwikowi żeby przewieźć króla, jego rodzinę oraz rząd w bezpieczne miejsce. Bouille zaproponował Montmedy, Mirabeau nie wskazał konkretnego miejsca, ale chciał przenieść tam również całe Zgromadzenie Narodowe, by wyzwolić je spod wpływu paryskiej ulicy i jakobinów[59]. Król pierwsze propozycje zignorował, choć wtedy droga ucieczki w głąb Francji, albo nawet za granicę stała otworem. Wkrótce zmarł też Mirabeau i jego plany zostały przez Ludwika porzucone. Przez następne miesiące radykalizacja paryskiego tłumu, jakobinów oraz samego Zgromadzenia wciąż rosła i Ludwik, zmuszany do podpisywania coraz bardziej rewolucyjnych ustaw (jak choćby Cywilna Konstytucja Kleru) wreszcie dostrzegł, że jeśli chce ocalić monarchię musi wydostać się ze sfanatyzowanej stolicy. Przed podjęciem próby ucieczki zostawił w Tuilieres list, w którym stwierdzał, że sumienie nie pozwala mu wyrażać zgody na prawa godzące w wolność Kościoła katolickiego i religii, której przysięgał bronić[60]. Sam pomysł opuszczenia Paryża choć spóźniony, był ze wszech miar słuszny, jednakże próba ucieczki za granicę już tak dobrym wyborem nie była. Jeśli przyjąć, że rejterada do Austrii miała uratować Ludwikowi życie, to możemy się z takim wyborem zgodzić, jednak nie odpowiada to faktom, gdyż król w tamtym czasie był przekonany, że jego lud nie jest w stanie go zabić i nie wyraża takiego pragnienia[61]. W powyższej sytuacji, w celu podjęcia próby przeprowadzenia kontrrewolucji należało udać się do rejonów silnie rojalistycznych takich jak Bocage, Normandia, Montmedy. Zgodnie ze wcześniejszym pomysłem Bouille’a król mógłby stamtąd, przy pomocy lojalnej armii regularnej prowadzić kontratak zarówno wojskowy, jak i propagandowy. Można by utworzyć niezależny od Zgromadzenia i paryskiej ulicy rząd, który przywracając porządek na prowincji zyskałby sobie poparcie Francji i odciął stolicę od możliwości rządzenia. Ludwik wybrał jednak ucieczkę pod skrzydła rodziny swojej żony, czyli w kierunku Austrii. Błąd polityczny dotyczący kierunku wyprawy splótł się z błędami organizacyjnymi związanymi ze szczegółami ekspedycji: a) lekkie i szybkie dorożki zamieniono na ciężkie powozy, po to aby rodzina królewska mogła zabrać więcej rzeczy; b) to spowodowała, że uciekinierzy nie zdążali kilkukrotnie dotrzeć na czas w miejsca, w których miała nań oczekiwać eskorta wysłana przez Bouille’a; c) już po tym, jak król został rozpoznany przez pocztyliona Drouet’a, do miejsca, w którym się zatrzymał, przybył silny oddział husarów pod wodzą de Choiseul’a. Król jednak odrzucił propozycję ich pomocy, gdyż po raz kolejny nie chciał przelewać krwi Francuzów. Bez walki oddał się w ręce komisarzy i gwardii narodowej, będąc zaledwie 40 mil od granicy i wiernej mu twierdzy Montmedy[62]. Monarchę wraz z rodziną przetransportowano z powrotem do Paryża
i osadzono w Tulieres pod jeszcze większą kontrolą. Plan spalił na panewce a zarówno miejsce docelowe ucieczki, jak i chaotyczna odezwa do narodu, którą zostawił Ludwik w pałacu, spowodowały, że całe wydarzenie odebrano jako akt zdrady – chęć posłużenia się obcymi, austriackimi wojskami w celu zdławienia wolności Francuzów. Monarcha utracił czasowo prawo do wetowania ustaw, doznał kolejnych upokorzeń, a w dodatku zaczęto go postrzegać po pierwsze jako zdrajcę, po drugie jako nieudacznika, który nie potrafi zadbać nawet o własne bezpieczeństwo. Jeszcze tylko jeden tragiczny akt dzielił króla od całkowitej klęski.
- Wydarzeniem, które raz na zawsze przekreśliło szanse powodzenia kontrrewolucji ,,z góry” było zdobycie Tuileries przez paryski motłoch (10 sierpnia 1792[63]) i reakcja władcy na te wydarzenia. Dni poprzedzające atak nasycone były propagandą nawołującą do detronizacji króla, Robespierre zgłosił taki wniosek w na zebraniu klubu jakobinów, a burmistrz Paryża domagał się detronizacji w imieniu 48 z 49 paryskich sekcji. 9 sierpnia powołano pierwszą Komunę powstańczą mającą na celu przejęcie władzy w stolicy[64]. 10 sierpnia podburzany przez jakobinów tłum ruszył na pałac broniony przez gwardię narodową, która jednak szybko zwróciła swoje armaty przeciwko królowi. Po stronie władcy stanęli jedynie nieliczni przebywający w Tuilieres szlachcice (między innymi przyszli przywódcy rojalistycznego powstania w Wandei Francois Athanase Charette i Henri de la Rochejaquelein, na których owe tragiczne wydarzenia wywarły niezatarty wpływ[65]) oraz grupa 900 wiernych żołnierzy z Gwardii Szwajcarskiej. Początkowo nawet Maria Antonina zachęcała króla do stanowczej obrony pałacu, wypowiadając zdanie godne prawdziwego władcy: Czas przekonać się, kto zatriumfuje: król i konstytucja czy wichrzyciele![66], jednakże wobec niezdecydowania króla i nacisków wysłannika Zgromadzenia Roederera, uległa i wraz z królem oddała się Zgromadzeniu pod obiecaną opiekę. W asyście gwardii narodowej Ludwik z rodziną opuścili Tulieres i udali się do sali obrad. Monarcha ewakuując się z obleganego miejsca nie wydał rozkazów jego obrońcom w kwestii tego co mają czynić, polecając jedynie żeby nie przelewać krwi. Kilka minut po odejściu króla tłum ruszył na pałac, zdezorientowani Szwajcarzy początkowo nie reagowali, ale gdy motłoch zmasakrował pięciu z nich, otworzyli ogień, odpędzili napastników i przeprowadzili sprawny kontratak, gwardia narodowa chcąc strzelać do Szwajcarów trafiła w uciekający tłum, co spotęgowało chaos. Odgłosy bitwy dotarły do zgromadzenia i wtedy to podjęta została brzemienna w skutki decyzja. Deputowani nakłonili króla, by wydał obrońcom rozkaz złożenia broni, a ten znów wierząc, iż uniknie rozlewu krwi napisał: Król rozkazuje Szwajcarom natychmiast złożyć broń i wycofać się do koszar. Ludwik.[67]. Zdyscyplinowani żołnierze posłuchali swego zwierzchnika, co poskutkowało jedną z najbardziej krwawych i makabrycznych masakr w trakcie całej rewolucji francuskiej. W kolejnej krwawej orgii tłum wymordował prawie całą załogę, pozostających w pałacu szlachciców, służbę, kucharzy, nie oszczędzając kobiet ani starców. Po raz kolejny eskalacja przemocy i rytualne noszenie głów na pikach stały się symbolem rewolucji. Zgromadzenie nie reagowało, gdyż jak stwierdził jeden z deputowanych: Nie ustaniemy dopóki zemsta ludu nie będzie zaspokojona[68]. Wieczorem król, rozważając wydarzenia z 10 sierpnia wypowiedział słowa, które podsumowują całe jego nastawienie do sprawy czynnej kontrrewolucji: Ludzie żałują, że nie zaatakowałem buntowników. Ale jaki byłby tego skutek?[69]. Przyjął zatem zasadę nieinterwencji, braku decyzji, wierząc w rozsądek Francuzów i ufając, że sami w swej szlachetności zreformują państwo, nie popadając w szał przemocy i rzezi. Ta łatwowierność świadczy o zupełnej nieznajomości mechanizmów działania tłumu, w dodatku tłumu podburzanego przez sprawnych agitatorów w sytuacji kryzysu państwa. Wraz z oddaniem się ,,pod opiekę” Konwentu, w który przemianowało się Zgromadzenie, szansa na królewską kontrrewolucje bezpowrotnie przepadła. Kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt momentów, w których możliwa była zdecydowana reakcja, czy to w celu stanięcia na czele reform, czy też zbrojnego stłumienia zbyt radykalnych rozruchów i grup wywrotowych, zostało przez Ludwika całkowicie zignorowanych i niewykorzystanych. Wszystkie wyżej wymienione błędy i zaniechania doprowadziły pośrednio do śmierci Ludwika oraz rządów jakobinów wraz z pierwszym w dziejach zorganizowanym terrorem państwowym. Dopóty Ludwik jeszcze żył, rewolucyjna eskalacja przemocy trzymała się na nikłej uwięzi, kiedy jednak 21 stycznia 1793 roku królewska głowa, namaszczona podczas koronacji świętymi olejami, spadła na paryski bruk, wszelkie tamy pękły. Lud odrzucił tradycyjną legitymizację, maczając chusteczki w uważanej niegdyś za świętą, krwi monarchy. Życie wiekowych europejskich dynastii, których władza traktowana była jako dana z góry, dobiegało końca i nim minie 150 lat, prawie żadna licząca się monarchia nie przetrwa. Taką ważką konsekwencję symboliczną i faktyczną miały błędy Ludwika, prowadzące w konsekwencji do jego śmierci na gilotynie.
W tej części pracy staraliśmy się udowodnić, że można było uniknąć tak krwawej formy rewolucji jeszcze na etapie jej wczesnego powstawania. Kontrrewolucja rządowa, arystokratyczna i królewska jednakże całkowicie zawiodła. Od tej pory przywracanie ładu prowadzić będzie się albo zza granicy, przy pomocy obcych wojsk (wojny rewolucyjne i wojny napoleońskie), albo oddolnie, przez połączone grupy społeczne, zjednoczone w odruchu obrony tradycyjnej Francji przed Francją rewolucyjną. Dopiero w okresie restauracji powróci się do prób podjęcia kolejnej kontrrewolucji państwowej, wprowadzanej nie spontanicznie, ale przez nowego monarchę i parlament. Do tego czasu proces reakcji zejdzie jednak na poziom szerszy społecznie, gdzie wymykać się będzie prostej dychotomii: rewolucja to lud, a kontrrewolucja to grupy uprzywilejowane


[1] Na temat pojęcia katechon oraz zastosowania go przez Carla Schmitta zob. w: Carl Schmitt, Der Nomos der erde im Völkerrecht des Jus Publicum Europeum, Duncker & Humblot, Berlin 1997;  Jacek Bartyzel, Metapolityka w Chile: Primo Siena, „Pro Fide Rege et Lege” nr 1/2007,  s. 52-52; Marek A. Cichocki, To Katechon, Civitas. Studia z filozofii polityki, Warszawa 2004, nr 8; Adam Wielomski, Teokracja Papieska 1073-1378, von Boroviecky, Warszawa 2011, s. 52-63, Julia Hell, Katechon: Carl’s Schmitt Imperial Theology and the Ruins of the Future, Germanic Review, Heldref Publications 2009, s. 283 – 326.
[2] Jan Baszkiewicz, Ludwik XVI, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław-Warszawa 1985, s. 14. W tym samym miejscu autor przytacza jakże prorocze zdanie napisane przez młodego kandydata na tron: Słaby władca będzie przez całe życie zabawką lub ofiarą swych ministrów, swej służby, swych przyjaciół… Będzie hańbą tronu. Plagą dla swego ludu, przedmiotem pogardy dla potomnych. Wszystko, prawie co do słowa, miało spełnić się w przypadku Ludwika.
[3] O ile osobista łagodność może być zaletą to całkowita łagodność w wypadku króla już nigdy.
[4] Hall, op. cit., s. 495.
[5] Co jak wykazuje Baszkiewicz jest zupełną nieprawdą. Baszkiewicz op. cit., rozdział 1-2.
[6] Gaxotte, op. cit., s. 69.
[7] Ibidem, s. 99.
[8] Nie jest to rzecz błaha, co udowodnili, na przykładzie Hitlera i książek jakie czytał, Michael Hesemann i Tymothy W. Ryback. Obaj autorzy, w szczególności ten drugi, przeanalizowali młodzieńcze i dorosłe lektury Hitlera i pokazali jak wielki wpływ na jego realną działalność miały przeczytane tomy. Michael Hesemann, Religia Hitlera, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, Tymothy W. Ryback, Biblioteka Hitlera, Świat Książki, Warszawa 2010.
[9] Nie mówimy, że czytał jedynie takie książki, czy że lektura podręcznika stolarstwa jest czymś niestosownym, twierdzimy tylko, że należały do jego ulubionych. Faktyczna biblioteczka króla liczyła ponad 5000 tomów, a historycy twierdzą, że nie były one jedynie ozdobą i Ludwik dokształcał się regularnie, będąc bardzo pracowitą i sumienną osobą. Andrzej Cisek, Kłamstwo Bastylii, Seria Napolońska, Finna, Gdańsk 2006, s. 40-41.
[10] Hall, op. cit., s. 495.
[11] Poradowski, op. cit., s. 65.
[12] Nie zmienia to faktu, że cechy Ludwika XVI, takie jak szlachetność, odwaga (osobista, nie związana z rządzeniem), poświęcenie dla żony i dzieci, wyrozumiałość, naturalna dobroć, a także miłość do swego kraju są godne pochwały i czyniły zeń wzorowego człowieka, a w spokojnych czasach mógłby być nawet dobrym monarchą.
[13] Nie czytał współczesnych filozofów, gdyż darzył ich niechęcią, ale sama niechęć nie wystarcza do możliwości intelektualnej reakcji. Skoro król uważał filozofów za wrogów, winien znać, przynajmniej szczątkowo, ich dzieła. Cisek, op. cit., s. 41
[14] Hall, op. cit., s. 495-496.
[15] Bainville, op. cit., s. 269-272. Tutaj wymieniamy jedynie nazwiska. Sprawa podatków jako jedna z przyczyn wybuchu rewolucji omówiona została w poprzednim punkcie.
[16] Ibidem, s. 516-517.
[17] O czym w punkcie poprzednim. Zdaniem cytowanego wcześniej Gaxotte’a był to w ogóle najpoważniejszy błąd całego okresu panowania Ludwika.
[18] Bainville, op. cit., s. 268.
[19] Jean-Francois Marmontel, Memoires de Marmontel, t. III, Paris 1891, s. 87-89.
[20] Ta rażąca nieumiejętność oceniania ludzi i powierzania zaufania nieodpowiednim osobom znajdowała wyraz również w dziedzinach innych niż polityka, w życiu prywatnym. Długoletni „przyjaciel”, nauczyciel stolarstwa i współpracownik Ludwika – Gamain, zdradził króla ujawniając jego prywatną korespondencje, która posłużyła na procesie i była głównym dowodem umożliwiającym wydanie wyroku śmierci. Cisek, op. cit., s. 45.
[21] Gaxotte, op. cit., s. 60-63. Warto dodać, że Walpole odwiedził Francję w roku 1765, a od tamtego czasu do przede dnia rewolucji atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała.
[22] Oczywiście wśród lóż również były podziały, jedne były ateistyczne, jedne deistyczne itp. Więcej o masonerii w: ks. Kard. Jose Maria Caro Rodriguez, Wolnomularstwo i jego tajemnice, Ostoja, Krzeszowice 2005.
[23] Gaxotte, op. cit., s. 62-63. Autor podaje, nie popadając w taką przesadę jak ks. Barruel, iż w samej armii działało 25 lóż masońskich, większość sędziów, intendentów, adwokatów czy urzędników uczęszczała na zebrania wolnomularskie, a Akademia Francuska pod rządami D’Alemberta stała się kuźnią kadr dla masonerii.
[24] Baszkiewicz, op. cit., s. 55-58.
[25] Ibidem, s. 39.
[26] Gaxotte, op. cit., s. 74.
[27] Wszystkie daty za: Cisek, op. cit., s. 276-318. Autor, na ponad 40-stu stronach podaje bardzo szczegółową chronologię całej rewolucji francuskiej, z podziałem na poszczególne okresy.
[28] W dodatku z dwu dniowym opóźnieniem.
[29] Cisek, op. cit., s. 30-31.
[30] Ibidem, s. 279.
[31] Wielka Historia Świata, Tom 9, red. Andrzej Chwalba, Fogra, Świat Książki, Warszawa 2006, s. 285-86.
[32] Ukradziono wtedy 32 tysiące rusznic i kilka armat, co mogło stanowić wyposażenie sporej armii, jest to zatem wydarzenie ze wszech miar doniosłe.
[33] Cisek, op. cit., s. 30-31.
[34] Królewski kuzyn cały czas spiskował przeciwko Ludwikowi XVI i dlatego większość historyków uważa, że król powinien już wcześniej uwięzić go bądź nawet skazać na śmierć. Poradowski, op. cit., s. 62-64.
[35] Mathiez, op. cit., s. 57, Hall, op. cit., s. 521.
[36] Grzegorz Kucharczyk, Czerwone Karty Kościoła, Polwen, Radom 2004, s. 55.
[37] Tłum znęcał się nad sędziwym dowódcą, a na koniec czeladnik rzeźnika odciął mu głowę swoim ,,służbowym” nożem. Kucharczyk, op. cit., s. 55.
[38] Hall, op. cit., s. 521, Gaxotte, op. cit., s. 103.
[39] Ibidem, s. 104.
[40] Cisek, op. cit., s. 34.
[41] Kucharczyk, op. cit., s. 56-57. Autor zaznacza, że do machiny propagandowej wciągnięto natychmiast byłego więźnia Bastylii, który w momencie ataku przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Był to słynny markiz De Sade, uzdolniony pisarz pornograf, który na wezwanie ojczyzny oddał swe talenta powstającej Republice i dziełu rewolucyjnemu.
[42] Gaxotte, op. cit., s. 104-105.
[43] Burleigh, Ziemska Władza i Święta Racja, op. cit.
[44] Mona Ozouf, Święto rewolucyjne 1789-1799, Oficyna Naukowa, Warszawa 2008, s. 47.
[45] Przywoływana teza Ozouf odnosi się  głównie do piśmiennictwa rewolucyjnego historyka Julesa Micheleta. Ibidem, s. 27-29.
[46] W pierwszej fali wielkiej emigracji Francję opuściło około 300 000 ludzi. Już sama ta liczba podana przez Ciska (Cisek, op. cit., s. 281) pokazuje jak wielka była kontrrewolucyjna masa, i jak bardzo jej nie wykorzystano. 300. 000 szlachty, arystokracji, wojskowych, dowódców floty, wyższych urzędników – gdyby ten ogrom sił miał na czele ludzi, którzy potrafiliby nim kierować, powstrzymali od wyjazdu i skierowali przeciwko rewolucji, wówczas rządy Konstytuanty, czy później jakobinów miałyby bardzo duże trudności z realizacją swych planów politycznych, a na czele reform mógłby kroczyć król.
[47] Gaxotte, op. cit., s. 105.
[48] Bainville, op. cit., s. 291 . Słowa te mają szczególną moc, gdyż według Bainville’a wypowiedział je ambasador Wenecji, a zatem też republiki, a nie którejś z absolutystycznych monarchii europejskich.
[49] Gaxotte, op. cit.
[50] Bainville, op. cit., s. 304-307.
[51] Bardziej szczegółowo omówimy niektóre z nich w następnym punkcie, dotyczącym rozporządzeń przeciwko, którym wybuchła kontrrewolucja ludowa.
[52] Ponawia się tutaj sytuacja opisana wyżej – Ludwik cały czas traktowany jest jako przywódca narodu i cały czas ma potencjalne możliwości stanąć na czele przemian, nie tracąc przy tym władzy i kształtując sytuację pospołu ze Zgromadzeniem, jednakże jak w wielu poprzednich momentach nie wykorzystuje owych możliwości.
[53] Z powodu ograniczonej objętości pracy nie podajemy tutaj dat wprowadzenia wymienianych ustaw. Wszystkie daty znajdują się w przywoływanym uprzednio kalendarium w: Cisek, op. cit., s. 281-291.
[54] W której to jednak król nie był już królem Francji, tylko Francuzów (art. II, rozdział 2), jego prawa i władza zostały mocno ograniczone. Monarcha miał rządzić jedynie w oparciu o konstytucję (art. III, rozdział 2) oraz składać przysięgę wierności narodowi (art. IV, rozdział 2). Tak jak pisaliśmy wcześniej, jest to całkowite zniesienie legitymizacji tradycyjnej i zastąpienie jej legitymizacją mającą swe źródła w oświeceniowej koncepcji suwerenności ludu.  Tekst konstytucji z 3 września 1791 roku po francusku, na : http://www.conseil-constitutionnel.fr/conseil-constitutionnel/francais/la-constitution/les-constitutions-de-la-france/constitution-de-1791.5082.html , po angielsku na: http://www.duke.edu/web/secmod/primarytexts/FrenchConstitution1791.pdf, po polsku na: http://historia-online.pijarzy.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=184
[55] Hall, op. cit., s. 525-530, Cisek, op. cit., s. 290-292, Gaxotte, op. cit., s. 115-118.
[56] Gaxotte cytuje trafny osąd Maloueta: Z przykrością zastanawiam się nad błędami nieszczęsnego króla, który ze względu na dobroć serca zasługiwał na inny los. Byle kapitan grenadierów uratowałby króla i państwo, gdyby posiadał swobodę działania. Cyt. za Gaxotte, op. cit., s. 114.
[57] Ibidem, s. 115-116.
[58] Gaxotte, op. cit., s. 116. Kobiety towarzyszące królewskiej parze, maszerując niosły na pikach nabite głowy gwardzistów.
[59] Bainville, op. cit., s. 304-306.
[60] Kucharczyk, op. cit., s. 86.
[61] Ibidem. Autor przywołuje słynne słowa Ludwika: Francuz nie jest zdolny do królobójstwa.
[62] Hall, op. cit., s. 527-528; Cisek, op. cit., s. 46-47.
[63] Wcześniej, 20 czerwca tłum także wtargnął do Tuilieres, mimo iż pałacu broniło aż 10 batalionów gwardii narodowej. Król jak zwykle nie wydał rozkazu otwarcia ognia, a i sama gwardia była nielojalna wobec władcy, sympatyzując bardziej z tłumem. Sterroryzowany król przyjął delegację, włożył na głowę czapkę frygijską i częstował wulgarnych napastników winem. Ruth Scurr, Robespierre. Terror w imię cnoty, Amber, Warszawa 2008, s. 172-174.
[64] Ibidem, s. 176-178.
[65] Warren H. Carroll, Gilotyna i Krzyż, Wektory, Wrocław 2006, s. 26-27.
[66] Cyt. Za: Dawid P. Jordan, The King’s Trial: The French Revolution versus Louis XVI, Berkley CA, Berkley 1979, s. 6.
[67] Cyt. za Rupert Furneaux, The Bourbon Tragedy, London 1968, s. 34.
[68] Carroll, op. cit., s. 28.
[69] Furneaux, op. cit., s. 41.