poniedziałek, 14 listopada 2016

,,Kresy i Bezkresy" - książka z modlitwą w tle?

Książkę ,,Kresy i Bezkresy" autorstwa Jadwigi Czechowicz dostałem w prezencie od wydawnictwa Prohibita i księgarni internetowej Multibook.

 Jest to debiut literacki autorki, która jest zarazem wnuczką głównego bohatera powieści Józefa Olsiewicza. Powieść ma formę tzw. sagi rodowej, która opisuje losy Józefa i jego licznej rodziny na przestrzeni ważnych wydarzeń historycznych w okresie 1870-1936. Nie to jest jednak w tej piękniej książce najważniejsze. Nie posiada ona bowiem fabuły w typowym tego słowa znaczeniu, nie mamy zwrotów akcji, zagadek, intryg, wydarzenia historyczne są bardziej wspominane niż traktowane jako sedno utworu. Autorka skupia się na rzeczach zwykłych - narodziny, dorastanie, młodość, zaręczyny, śluby, kolejne narodziny, śmierć i wszelkiego rodzaju emocje temu towarzyszące. Osią powieści jest zatem to, co przydarza się praktycznie każdemu człowiekowi w ciągu jego życia. Ale czy jest to banalne i zwykłe? Moim zdaniem nie, jak pisał bowiem Chesterton właśnie te ,,typowe" wydarzenia, ta rutyna życia, jest czymś najbardziej niezwykłym na świecie, darem od Boga, o którym dzisiaj, w świecie pędzącym ogromną prędkością (ale dokąd?) często zupełnie zapominamy. Skupiamy się na niezwykłościach, zapominając, że cuda są na wyciągniecie ręki, tylko musimy chcieć je dojrzeć.  


Perypetie Józefa Olsiewicza składają się właśnie z takich pojedynczych cudów. Owszem spotyka na swej drodze postaci znane z historii. Już na początku ratuje życie tajemniczego i gburowatego Ziuka (Józefa Piłsudskiego), potem spotyka przyszłego świętego A.Bessette'a z Montrealu a także słynnego kanadyjskiego malarz i ilustratora. Jednakże te postaci przewijają się jakby w tle - najważniejsze w powieści Czechowicz są emocje i opis stanu umysłu. Autorka doskonale oddała dawny sposób rozumowania Polaków w szczególności, a ludzi tamtych czasów w ogólności. Pisze o tym, jakby sama żyła w tamtych czasach, nie przesiąknięta posoborową, ekumeniczną ideologią i współczesnym modernistycznym myśleniem. Doskonałym przykładem jest tu reakcja Józefa na wrogie zaczepki Daniły, rosyjskiego osadnika na Wileńszczyźnie. Dopóki Daniło obraża Józefa, jego uczucia itd, tenże pozostaje spokojny, szuka siły w modlitwie, by nie reagować. Dopiero, gdy wróg poczyna obrażać Kościół, Józef nie może puścić tego płazem i odpowiada, co kończy się dla niego przykrymi konsekwencjami. Mamy tutaj zatem obraz czegoś, co dziś ktoś nieoczytany mógłby nazwać  obrazą ,,uczuć religijnych", wtedy jednakże była to po prostu obraza Boga i Kościoła, czyli tych wartości, które bohaterowie powieści stawiali na pierwszym miejscu, przed dobrem osobistym, ba nawet przed dobrem ojczyzny. 

Oprócz czołowych postaci, czyli Józefa i jego rodziny i przyjaciół to właśnie Modlitwa i Ojczyzna są głównymi bohaterami tej powieści. Każdy element życia postaci, każde ich działanie podparte jest modlitwą, oddaniem się w ręce Boga, pytaniem go o drogę i zawierzaniem mu swoich trosk i problemów. Nie w sposób dewocyjny, tylko po prostu naturalny, traktowany na równi z jedzeniem, piciem, czy spaniem. Modlitwa nie jest zatem tłem, jak przekornie pytaliśmy w tytule posta, jest pierwszoplanowym drogowskazem życia a autorka oddała to w sposób tak naturalny, że pozostaje jedynie wierzyć iż naprawdę tak było. Drugi bohater - Ojczyzna - jest równie ważny, ale nie w ten szaleńczy, romantyczny i powstańczy sposób, do jakiego przywykliśmy często w hurra-patriotycznej retoryce. Ojczyzna, mimo, że pod zaborami, po prostu wciąż jest. Jest nią najbliższa ziemia, zwykłe, codzienne obowiązki, język używany w domu i publicznie (z narażeniem na przykre konsekwencje), przekazywanie dzieciom historii oraz pozytywistyczna praca, cierpliwość w oczekiwaniu na wolną Polskę, a nie ,,strzelanie diamentami" do wroga. Autorka podkreśla też szczególne oddanie  Polaków Stolicy Apostolskiej, wierność papieżowi, która jest postawą bardziej rozsądną niż wyczekiwanie kolejnego Napoleona, czy rewolucjonisty, który porwie naród do walki, de facto doprowadzając do kolejnego wykrwawienia. Takie podejście sytuuje powieść Jadwigi Czechowicz w kręgu literatury konserwatywno-realistycznej, nie mającej wiele wspólnego z młodzieńczym romantyzmem i powstańczym szaleństwem. 

zdjęcie z archiwów Gettyimages. Montreal w XIX wieku. Port.
Autorka świetnie oddaje też klimat przymusowej imigracji, spowodowanej prześladowaniami, jakże aktualny w dzisiejszych czasach, ale jakże różny od tego co obserwujemy dzisiaj. Józef i Ludwik (przyjaciel głównego bohatera) są w pewnym momencie zmuszeni wyjechać z kraju. Udają się do Montrealu w Kanadzie, nie znając tam nikogo, ani nie władając obcym językiem. Mają jednak w ręku ciesielski fach, zawziętość, chęć do poznania nowego świata oraz zapał do podjęcia się każdej pracy. Te cechy oraz modlitwa prowadzą ich szczęśliwie do celu i życie na obczyźnie, choć przepełnione tęsknotą i samotnością, układa się po ich myśli. Warto dłużej zastanowić się nad tą kwestią, gdy usłyszymy głosy, że My też kiedyś byliśmy uchodźcami. Byliśmy, ale czy takimi, co koczują w obozach i czekają aż ktoś im coś da? Wątpię. 

Powieść Czechowicz ma też jeszcze jednego bohatera - Wileńszczyznę, którą autorka doskonale i ze szczegółami opisuje, co sprawia, że wręcz widzimy te wąskie, leśne dróżki, małe miasteczka, sioła, pola, moczary, przydrożne krzyże i kapliczki. Dla kogoś dopiero zapoznającego się z pięknem Kresów, jest to materiał zachęcający do dalszych fascynacji utraconą częścią Rzeczypospolitej. 

Czy książce coś można zarzucić? Z mojego punktu widzenia jedynym brakiem jest brak (😍) mapy, która mogłaby ułatwić czytelnikowi podróżowanie wraz z bohaterami. Ktoś inny powiedzieć może, że główni bohaterowie są zbyt dobrzy, zbyt cukierkowi, ale moim zdaniem jest to zarzut chybiony, gdyż zasadza się na współczesnej niewierze w dobro i równie współczesnym przesiąknięciem czytelników wszechobecną w literaturze i wciskaną na siłę zbrodnią, brzydotą i dekonstrukcją. A ta książka pozwala obcować z tym, czego tak bardzo dziś brakuje - z dobrem i pięknem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz