środa, 17 maja 2017

Sebastian Reńca - ,,Miasto Umarłych’’: Wyważone odcienie ponurej szarości’’


Od wydawnictwa Prohibita otrzymałem do recenzji najnowszą książkę Sebastiana  Reńcy pt. ,,Miasto Umarłych’’. Znałem autora choćby ze zbioru opowiadań ,,Wiktoria” czy z, zachwalanej przez Waldemara Łysiaka, powieści ,,Niewidzialni”. Ta książka zapewne już by aż tak wspomnianemu Łysiakowi do gustu nie przypadła ponieważ zawiera niektóre ,,rewizjonistyczne” tezy rodem z Ziemkiewicza czy Zychowicza, o czym będzie w dalszej części recenzji.

W Polsce mamy obecnie wręcz wysyp bardzo zdolnych pisarzy z ,,młodego” lub średniego pokolenia, piszących w zbliżonej manierze. Poczynając od nieco zblazowanej prawdziwej gwiazdy – Szczepana Twardocha, który potrafił przeskoczyć z niszowej ,,fantastyki” do głównego nurtu, przez Jakuba Małeckiego,  znanego ale moim zdaniem nie dość  docenianego, po Jakuba Żulczyka, który zgrabnie łączy elementy horroru z wątkami obyczajowymi i tzw. moralnego niepokoju. Są też bardziej ,,fantastyczni” Jakub Ćwiek (może to imię predestynuje jakoś do pisarstwa) i Łukasz  Śmigiel. Sebastiana Reńcę (rocznik 76) również można śmiało wpisać w ów nurt. Podejmuje on w swoim pisarstwie tematy trudne, wciąż będące zadrą w naszej narodowej przeszłości i teraźniejszości. Nie pisze w manierze krótkich, urywanych zdań, jak zdarza się to Twardochowi i Małeckiemu, ale również jego książki są, delikatnie mówiąc, dość ponure, pełne obrazów smutnych, pokazujących ból, krzywdę i cierpienie. Całe, wspomniane przeze mnie pokolenie ma tą  ,,przypadłość”, że piękno i dobro, jeśli w ogóle się gdzieś w ich twórczości pojawiają, to spychane są na dalszy plan. U Reńcy i tak jest stosunkowo dużo uwidocznionych i podkreślonych dobrych postaw, zachowań, czy wzorców.
     Jeśli miałbym opisać tę książkę jednym słowem, to bez wątpienia byłoby to słowo ,,wyważona’’. Pisać o wojnie i powojennej okupacji sowieckiej w sposób podkreślający tak wiele odcieni szarości i tak wiele różnych postaw to prawdziwa sztuka i tu właśnie upatruję największej wartości recenzowanej powieści. U Reńcy nie fabuła jest najważniejsza, bo i jej, w przeciwieństwie choćby do literatury kryminalnej, właściwie nie ma. Jest za to obserwacja, podkreślamy że czasami chłodna, zachowania ludzi w ekstremalnych warunkach wojny i powojnia. I w tej powieści, tak jak w rzeczywistości, w takowych warunkach owe zachowania są często ekstremalne.
    W historii autora głównym bohaterem są Gliwice i ich okolice w czasie wojny i tuż po, choć pojawia się też i zrujnowana Warszawa, czy inne miejsca w dalszym tle. Opowieść o losach różnych ludzi snuta jest wokół losów tajemniczego Łazarza, człowieka który mieszka w cmentarnych kryptach. Mamy w tej smutnej historii analizę problemów alkoholowych tamtych czasów, zobrazowanie  mentalności sekty kiedy to młody Łazarz spotyka mrocznego Nevidonasa a także nieszczęśliwą miłość. Dla uważnego czytelnika bardzo ciekawe są liczne odniesienia do starożytnych filozofów, postaci z Biblii, czy literackiej klasyki. Bohaterowie konspiracji przyjmują pseudonimy np Katona lub Melchiora a inne postaci mówią cytatami z Platona, Seneki lub Goethego. Widać też w jednym miejscu, że autor odwdzięcza się Waldemarowi Łysiakowi za pozytywne opinie o poprzedniej książce. Umieszcza bowiem w jednej z opowieści duńskiego pisarza Baldheda piszącego o kutrze rybackim, a jak zorientowany czytelnik wie, Łysiakow używał czasem pseudonimu Baldhead i napisał powieść pt. ,,Statek”:). Jako, że jesteśmy już przy Łysiaku, to pora powiedzieć o ,,rewizjonistycznych” tezach u Reńcy, które z kolei autor ,,Statku” zawzięcie zwalcza na łamach np czasopisma ,,Do Rzeczy”. Jak już wspomniałem, książka jest wyważona a nie czarno-biała z nieprzekraczalnym podziałem na dobrych i złych. Tutaj polscy patrioci, partyzanci, też popełniają złe uczynki (np s 50). Winą za wojnę autor oczywiście obarcza Niemcy ale też uczciwie stwierdza, co udowodnili liczni historycy, że duża część  zwykłych obywateli Rzeszy albo nie wiedziała o obozach albo miała o nich nikłe pojęcie (s.88-89). O zgrozo pojawiają się też dobrzy Rosjanie (s.102) lecz oczywiście ogólne okrucieństwo Armii Czerwonej zostaje doskonale uwypuklone. W książce spotkamy też uczciwych i prawych funkcjonariuszy MO a nawet PRL-owskich sędziów. Nie ma też, tak drażniącej u rodzimych antykomunistów, jednoznacznej oceny kolaboracji (np.s 104). Reńca rozumie, że ubeckie  metody były w stanie złamać nawet najtwardszych ludzi. Z drugiej strony autor świetnie rozlicza się z lizusowską elitą intelektualną, piszącą peany na cześć tow. Stalina. Podkreśla też świetnie głupotę piłsudczykowskich władz, które po ,,cudzie nad Wisłą” nie dobiły czerwonych i pozwoliły odrodzić się najbardziej zbrodniczemu reżimowi w historii. Tu wyraźnie widać wpływ Zychowicza.

Odchodząc od rewizjonistycznych wątków w powieści należy podkreślić, że Reńca wspaniałe pokazuje obraz polskiej wsi przed, w trakcie i po wojnie, trochę w stylu Małeckiego z ostatniej powieści tegoż. Zwraca też uwagę na słabość polskiej konspiracji powojennej, która przyzwyczajona do dość schematycznego Gestapo, była bezradna wobec zupełnie nowych metod NKWD i UB. Dla mnie istotne też były wątki religijne, które poruszył autor a szczególnie istnienie zła w świecie stworzonym przez doskonałego Boga oraz ciekawie opisane dylematy ateisty (o których czytałem w tym samym czasie u Knoxa w ,,Ukrytym Strumieniu”).
Sam język książki jest prosty, w pozytywnym tego słowa znaczeniu – autor potrafi jasno mówić o trudnych sprawach.  Idealnie ukazuje np mentalność sowiecką czy skrajne zezwierzęcenie ss-manów w końcowym etapie wojny. Widzimy też jak KAŻDA nieograniczona władza zawsze w końcu uczyni z ludzi niewolników a ,,element” niewygodny, nie pasujący do wąskich ram ideologicznych systemu, zostanie wyeliminowany fizycznie.
Podsumowując, jednak nie tylko smutek i żal przebija z kart tej książki. Jedna z bohaterek, Róża, potrafi nawet w obliczu tragedii dziwić się dlaczego ludzie nie cieszą się z małych i prostych rzeczy, które mają. Takie dyskretne ,,przemycenie" dobra do świata, który się stoczył prawie na dno w czasie II wojny światowej, pokazuje, że autor wierzy w istnienie jakiejś siły wyższej, dzięki której ludzkość może przetrwać nawet najgorsze momenty w historii i odbudować zniszczenia, odrodzić się moralnie i po prostu żyć dalej.
Polecam ,,Miasto Umarłych” i czekam na kolejne książki Reńcy.

3 komentarze:

  1. Szanowny Panie Recenzencie, proszę zwrócić uwagę na 4 wers od dołu, w którym zawarte jest słowo "wieży", tyle że nie odnosi się ono do wieży zamkowej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio? Ale tak z ręką na sercu i pamiętając, że z grzechu i nieprawdy należy się spowiadać - gdyby nie sympatia do wydawnictwa ta recenzja byłaby też tak pozytywna?

    Przecież tej książki nie da się czytać... Jestem szczerze zaskoczony, że ktoś pisze o niej, że ją poleca.

    OdpowiedzUsuń