wtorek, 19 lipca 2016

Oblężenie Malty - część 3



Wiadomość o planowanej inwazji dość szybko dotarła do Europy. Już pod koniec 1564 roku o inwazji (ale jeszcze nie o jej dokładnym celu) wiedział austriacki cesarz Maksymilian II, na początku roku informację o tym, iż atak zostanie skierowany na Maltę, otrzymała francuska królowa Katarzyna Medycejska, a w połowie marca 1565 roku Wielki Mistrz zakonu Jean Parisot de la Valette był już całkowicie przekonany, iż turecka armada skieruje się na jego wyspę[1]. Upewnienie się, z pewnym wyprzedzeniem, co do celu inwazji dało szansę mistrzowi Joannitów, na podjęcie działań dyplomatycznych, które w zamierzeniu miały Joannitom zapewnić wsparcie przeciwko osmańskim najeźdźcom. Rozpaczliwe prośby o pomoc nie przyniosły jednak wielu wymiernych efektów.


Król Hiszpanii, dysponującej największą, obok tureckiej, flotą[2], nie odczuwał żadnej konkretnej, krucjatowej, idei zjednoczenia chrześcijaństwa przeciwko Osmanom, jego plany na wschodzie kończyły się na Sycylii[3] i mimo nalegań wicekróla Sycylii i dowódcy hiszpańskiej floty, Don Garcii de Toledo, który pisał, iż Malta jest kluczem do Sycylii i musimy zrobić wszystko, aby ją ocalić[4], Filip nie podjął żadnych zdecydowanych kroków. Zarządził jedynie zaciąg 4000 piechoty oraz wzmocnienie hiszpańskich garnizonów na Korsyce i Sycylii. Spowodowane było to nie tylko brakiem zapału krucjatowego u Filipa, ale także pustym skarbcem królewskim, który jeszcze nie został odnowiony po wydatkach poniesionych na rozbudowę floty.
Również, z braku funduszy, papież Pius IV nie mógł wydatnie wspomóc Kawalerów Maltańskich, polecił tylko wysłać na Maltę duże ilości prochu i wyposażenie do armat, a także zalecił modlitwy we wszystkich kościołach Europy oraz obiecał odpust zupełny wszystkim ochotnikom, którzy udadzą się bronić Malty[5].
Francja oraz Austria również nie mogły pomóc zagrożonym kawalerom. Francja miała podpisany traktat o nieagresji z Sułtanem (w Marsylii wybudowano nawet meczet dla tureckich żeglarzy) a Austria gromadziła siły do obrony przed spodziewaną lądową wyprawą Turków na Wiedeń.
W tej niekorzystnej sytuacji maltański trzon Zakonu św. Jana musiał liczyć tylko na własne siły, ponieważ nawet europejskie komandorie zakonu, wbrew jasnemu rozkazowi Wielkiego Mistrza, zwlekały z wysłaniem ludzi i pomocy finansowej.

Na początku kwietnia 1565 roku wyruszyła inwazyjna flota muzułmańska, licząca 130 galer oraz 250 statków pomocniczych i transportowych, które wiozły ponad 30 tysięcy żołnierzy. Zanim osmańska eskadra, dowodzona przez Mehmeda Piali Paszę, dotarła w drugiej połowie maja na wody Malty, kawalerowie zdążyli dokonać jedynie niewielkich poprawek w umocnieniach, głównie w forcie San Elmo.
Historycy są zgodni, co do liczebności obu wrogich armii. Siły tureckie były ogromne, szacuje się je na około 40 tysięcy żołnierzy[6] z czego na ląd zeszła armia licząca 28,5 tysiąca. Na ta liczbę składało się między innymi 6 tys. Janczarów, 9 tys. spahisów, 4 tys. ówczesnych ,,kamikadze” czyli layalarsów, 7 tys. piechoty, lekkiej jazdy i artylerzystów[7], do tych oddziałów dołączyli w niedługim czasie także korsarze osławionego Draguta Raisa w liczbie kilkunastu tysięcy[8]. Strona maltańska liczyła zaledwie 8,5 tys. a wśród nich było tylko 540[9] kawalerów oraz 1230 najemnych żołnierzy hiszpańskich. Resztę obrońców stanowili mieszkańcy wyspy (około 5800), z czego niektórzy byli w bardzo młodym albo bardzo podeszłym wieku, marynarze zdjęci z okrętów (500), kilkuset gości zakonu z Europy, kilkuset potomków mieszkańców Rodos, którzy podążyli na Maltę wraz z joannitami, oraz 600 niewolników z galer, którym za pomoc w obronie obiecano wolność[10].
Po stronie maltańskiej obroną dowodził 71 letni Wielki Mistrz Jean de la Valette, który spędził kilka lat w muzułmańskiej niewoli, a Wielkim Mistrzem został dopiero w 1557 roku. Dowódcą sił lądowych muzułmanów był Lala Mustafa Pasza, którego Sulejman odsunął od dowództwa, za niepowodzenie podczas oblężenia Rodos.
Oblężenie, podobnie jak dawniej na Rodos, zaczęło się od grabieży i niszczenia wszystkiego, co pozostawili mieszkańcy. Na szczęście dla Malty, już na wstępie operacji zbrojnej, doszło do pierwszego z wielkich błędów, jakie popełnił Lala Mustafa Pasza. Czuł się pewnie mając za sobą wielką armię. Zamiast zaatakować najsłabszy, punkt wyspy, dawną stolicę Mdinę, po to, by już na początku pokazać swoją potęgę i podnieść morale własnej armii, głównodowodzący zdecydował, że zaatakuje najsilniejszy punkt obrony, czyli fort San Elmo. Można w różny sposób tłumaczyć taką decyzję: np. brakiem rzetelnych informacji na temat umocnień na Malcie, zwykłą głupotą i zadufaniem, a może bezprzykładną wiarą w zwycięstwo i chęcią udowodnienia sułtanowi, że Mustafa potrafi jednym decydującym uderzeniem rozstrzygnąć losy kampanii.
Jakiekolwiek by nie były powody, głównodowodzący turecki wybrał, na szczęście dla Malty, najgorszy wariant. A przecież zamiast wiązać wszystkie swoje siły przy oblężeniu trudnej do zdobycia fortecy, miał kilka innych możliwości: mógł uderzyć bezpośrednio na Mdinę, mógł też skierować się na główne miasto Birgu. Birgu (siedziba Wielkiego Mistrza), które wprawdzie było dość dobrze bronione, ale po jego zdobyciu pozostałe forty nie mogłyby bronić się samodzielnie – to właśnie Birgu łączyło cały system obronny Malty. Lala Mustafa Pasza mógł też zaatakować którąś z mniejszych wysp, Gozo lub Comino, które były praktycznie bezbronne a idealnie nadawały się na przyczółki obserwacyjne, skąd można by kontrolować całe wody przybrzeżne Malty. To właśnie Gozo przez cały czas trwania oblężenia utrzymywało kontakty z Sycylią, a co za tym idzie także z Hiszpanią, umożliwiło to wysyłanie próśb o odsiecz i informowanie zagranicy o przebiegu oblężenia. Tymczasem, mimo tych możliwości, Turcy oblegli San Elmo. Zdobycie jego nie dawało im przewagi pod względem strategicznym, ponieważ pozostałe forty nie potrzebowały San Elmo do samodzielnej obrony. Natomiast podczas długotrwałego oblężenia tego fortu, kawaleria zakonna dokonywała wypadów z niezagrożonej Mdiny i nękała (głównie w aspekcie psychicznym) tyły wojsk osmańskich. Również brakiem strategii wykazała się flota turecka, nie podejmowała ona aktywnych działań, tylko bezczynnie stała na wodach przybrzeżnych, praktycznie rezygnując z patrolowania okolic i nie wykorzystując w ten sposób możliwości przerwania prób komunikacji Malty z resztą świata.
            Obrona twierdzy San Elmo. 24 maja 1565 r. Turcy zaczęli ostrzeliwać San Elmo[11] z dział ustawionych na wzgórzu. Przez kilka dni ostrzał był niezbyt skuteczny, ponieważ zarówno spora odległość, jak i to, iż fort zbudowany był na litej skale (czego chyba muzułmanie nie wiedzieli), uniemożliwiało dokonanie poważniejszych zniszczeń w umocnieniach. To ośmieliło obrońców i po pięciu dniach od początku oblężenia zdecydowali się zrobić wypad. Pomimo początkowych sukcesów, uzyskanych dzięki zaskoczeniu, wypad obrońców wywołał skuteczny kontratak Turków, w wyniku, czego obrońcy San Elmo ponieśli spore straty, a co równie istotne utratę części przednich umocnień. Na zdobytych pozycjach Turcy mogli ustawić swoje działa i rozpocząć dotkliwy ostrzał twierdzy. Mimo, iż był to początek szturmu generalnego, muzułmanie zostali odparci, ponieśli bardzo duże straty, ale jednak ze względu na przewagę liczebną, znowu udało im się zdobyć kolejną dogodną pozycję do ostrzału.
            Najeźdźcy stworzyli szansę, by tę swoją przewagę wykorzystać – należało użyć floty do otoczenia wyspy i prowadzenia ostrzału z kilku stron, co sugerował dowódca floty Mehmed Piali Pasza. Jego pomysł został jednak odrzucony przez Lale Mustafe Paszę, który postanowił kontynuować szturmy. Kolejny frontalny atak, przeprowadzony za pomocą doborowych jednostek janczarów, okazał się być wielkim niepowodzeniem. Nie uzyskano żadnych korzyści terenowych a atakujący janczarzy zostali zdziesiątkowani. Co ciekawe, podczas odpierania ataków obrońcy stosowali techniczne ,,nowinki” takie jak gliniane naczynia wypełnione mieszaniną siarki, smoły, azotanu potasowego, terpentyny i żywicy[12], które podpalone i zrzucone w kierunku atakujących wybuchały ze znaczną siłą. Korzystano również z metalowych obręczy owiniętych łatwopalnymi materiałami nasączonymi oliwą i alkoholem, które skutecznie powodowały podpalanie zwiewnej odzieży muzułmańskich napastników. Natomiast Turcy dysponowali bombami zapalającymi, którymi nękali obrońców[13].
            Zniechęcony brakiem skuteczności dotychczasowego ostrzału oraz frontalnych ataków, dowódca turecki posłuchał rady doświadczonego już kilkakrotnie w walkach z Joanitami, korsarza Draguta i pozwolił mu w nowy sposób rozmieścić działa. Dzięki umiejętnościom Draguta nowy ostrzał był zdecydowanie bardziej skuteczny od poprzedniego. Jak podaje Mariusz Misztal, Turcy ostrzeliwali San Elmo 54 działami, z trzech stron, w wyniku czego na umocnienia spadało około 7 tys. kul dziennie[14].
            Rozpaczliwa sytuacja obrońców skłoniła ich dowódcę do wysłania do Wielkiego Mistrza gońca z prośba o pozwolenia na poddanie fortu. La Valette nie mógł się jednak na to zgodzić, gdyż cały czas liczył na odsiecz od wicekróla Sycylii, wspomnianego wcześniej Don Garcii de Toledo. Pomoc owa miała zostać wysłana (według rachunków mistrza zakonu) około 20 czerwca, należało więc jak najdłużej utrzymać wszelkie możliwe przyczółki, by sojusznicy nie uznali, iż odsiecz jest już zbędna i nie skoncentrowali swoich sił do obrony Sycylii czy Korsyki, zamiast posyłać je na i tak już straconą Maltę. Zdając sobie sprawę z tego, że odmowa poddania jest równoznaczna z poświęceniem wszystkich obrońców San Elmo, Wielki Mistrz podjął tą rozpaczliwą decyzję w pełni świadomości, wybierając mniejsze zło.
            Turcy, oprócz wzmocnienia ostrzału odcięli również lądowe połączenie między San Elmo a Birgu, którędy, przez prawie miesiąc obrońcy pozyskiwali proch, żywność, lekarstwa i odsyłali swych rannych. Opóźnienie decyzji tureckiej, w tym zakresie, również dowodzi braku zdolności taktycznych Lali Mustafy Paszy. Natomiast w tym ostatnim pociągnięciu widać dobre rzemiosło wojenne i doświadczenie Draguta, poprzez jego działania, przerwano wspomagającą obrońców komunikację między fortem a Birgu.
            Po tym sukcesie Turcy jeszcze bardziej nasilili ostrzał trafiając w ostatni magazyn prochu i amunicji w forcie San Elmo. Ponowili także szturmy, które mimo, iż zostały odparte pochłonęły wiele ofiar wśród obrońców. Kawalerowie Maltańscy, nie rezygnowali, prowadzili, kontrostrzał z fortu, w wyniku którego zginął ich wieloletni prześladowca Dragut Reis, trafiony przypadkowym odłamkiem odłupanej strzały. Korsarz nie umarł od razu, ale mimo, iż żył jeszcze kilka dni, to nie mógł już dowodzić kolejnymi atakami i wspomagać swym doświadczeniem napastników[15]. Był to bez wątpienia doświadczony, ale i okrutny korsarz i żołnierz, który siał przez wiele lat spustoszenie. Przylądek, na którym była ulokowana artyleria Draguta, i na którym pirat poniósł śmierć, znany jest do dziś jako przylądek Draguta. 

            Mimo utraty świetnego dowódcy Turcy kontynuowali skuteczne niszczenie umocnień i 22 czerwca przypuścili najbardziej zmasowany atak piechoty. Kilka tysięcy żołnierzy podjęło aż trzy próby zdobycia fortu, byli już blisko celu, obrońcy zdołali jednak, mimo wielkich strat, odeprzeć szturm. Ciężkie straty i brak posiłków oraz amunicji nie pozwolił jednak na odparcie kolejnego szturmu, który nastąpił następnego dnia, w święto Jana Chrzciciela, patrona zakonu. Turcy zdobyli wreszcie fort i dopuścili się okrutnej rzezi na pozostałych przy życiu obrońcach. Przeżyło tylko 9 kawalerów, którzy poddali się korsarzom oraz kilku innych, którym udało się wpław przedostać do Birgu. Bohaterscy obrońcy utrzymywali swoje pozycje przez ponad miesiąc. W tej desperackiej obronie poległo ponad 1000 najlepszych żołnierzy, w tym około 150 kawalerów. Turcy przejęli także 30 doskonałych dział, które jednak Lala Mustafa Pasza, po raz kolejny zaślepiony pychą , kazał odesłać sułtanowi do Konstantynopola jako podarek.
            Po, okupionym olbrzymimi stratami, zdobyciu san Elmo Turcy zwrócili swoje siły w kierunku Birgu. W tej nowej sytuacji taktycznej ponownie ujawniła się jałowość myśli taktycznej dowództwa osmańskiego oraz mądrość i wielka trzeźwość umysłu mistrza de La Valette. Wielki Mistrz kazał zdjąć wszystkie dodatkowe działa z galer i przenieść je do Birgu, przesunął tam też wszystkie oddziały z Mdiny oraz wydał rozkaz nie brania jeńców, a tych którzy pozostali nakazał skierować do naprawy umocnień, podczas czego byli wystawieni na ostrzał tureckich armat. Lala Mustafa Pasza zaczął szybko ostrzeliwać nowe cele, nie obserwując przeciwnika nie zastanawiając się nad jego działaniami – znowu zwyciężyła zaślepiająca go pycha, której sprzyjał brak logiki i refleksji.. Być może myślał, że po upadku najpotężniejszego fortu, San Elmo, inne twierdze nie będą stawiały oporu a morale i wola walki maltańczyków, spadnie. Sam jednak to morale wzmacniał swoimi czynami, takimi jak dokonanie bezsensownej rzezi na obrońcach San Elmo. Zachowując się w ten sposób nie pozostawił oblężonym innego wyjścia jak walczyć do ostatniej kropli krwi.
            Zwiastun oczekiwanej pomocy. W niedługim czasie doszło do bardzo ważnego wydarzenia. Na Maltę przybyły pierwsze posiłki wysłane przez wicekróla Sycylii. Don Garcia de Toledo posłał 700 żołnierzy i 54 artylerzystów z dwóch powodów. Po pierwsze by rzeczywiście wspomóc oblężonych a po drugie by wybadać, czy istnieją szanse na desantowanie dużo większej grupy wojsk i czy galery transportowe w ogóle są zdolne dotrzeć na wyspę. Na wypadek jakichkolwiek trudności i zagrożeń związanych z lądowaniem, wicekról zawczasu rozkazał zawrócić statki wiozące posiłki. Ostrożny dowódca desantu trzykrotnie próbował dopłynąć do Malty i trzykrotnie chował się na pobliskim Gozo przed osmańską flotą - dzięki wcześniejszemu zignorowaniu tej wyspy przez muzułmanów. Za czwartym razem udało się wysadzić posiłki na Malcie i pod osłoną nocy, całkowicie bezpiecznie przetransportować żołnierzy do Birgu. Dowódca okrętów odpłynął z powrotem na Sycylię, wioząc informacje o sytuacji oblężonych i prośby Wielkiego Mistrza o większą pomoc[16]. Lala Mustafa Pasza oczywiście nie zauważył całego manewru, jednak i on otrzymał wkrótce posiłki. Z Afryki południowej przybył kolejny doskonały korsarz Hassam (krewny Draguta), prowadząc ze sobą 2,5 tys. doborowych wojowników oraz nowe działa.


[1] A. Zieliński, op. cit… s. 11-12
[2] W 1564 roku Hiszpania dysponowała około 100 galerami, co było znacznym postępem w porównaniu z np. rokiem 1563, kiedy to mogła wystawić ,,jedynie” 70 galer. Informacje o stanie floty za: F. Braudel, Morze Śródziemne…, tom II, s. 370-71
[3] F. Braudel, op. cit…, s. 372
[4] Historia Małych Krajów Europy, op. cit… s. 296
[5] A. Zieliński, op. cit… s. 13, i Historia Małych Krajów Europy, op. cit… s. 297
[6] Taka liczbę podają wszyscy cytowani wyżej autorzy
[7] Dokładny opis różnych rodzajów tureckich wojowników, jednostek wojskowych i szyków bitewnych można znaleźć w Andrzej Michałek, Wyprawy Krzyżowe, Armie ludów tureckich, Bellona, Warszawa 2001 oraz Andrzej Michałek, Wyprawy Krzyżowe, Mehmed Zdobywca, Bellona, Warszawa 2002 a także w A. Zieliński, Malta… w rozdziale Imperium Sulejmana Wspaniałego, s. 68-88
[8] A. Zieliński, op. cit… s. 107
[9] H.J.A Sire, Kawalerowie Maltańscy, PIW, Warszawa 2000, s. 114
[10] A. Zieliński, op. cit… s. 107
[11] Historia Małych Krajów Europy, op. cit… s. 298
[12] Tamże                                                                     
[13] A. Zieliński, op. cit… s. 119
[14] Historia Małych Krajów Europy, op. cit… s. 299
[15] Richard McKenney, Europa XVI wieku, Piw, Warszawa 1997, s. 302
[16] Mistrz de la Valette sprytnie nie poinformował sycylijczyków o upadku San Elmo, czym zwiększył szanse na uzyskanie większej i szybszej pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz