czwartek, 21 lipca 2016

Polska, Kongo, Francja, Jemen - droga kondotiera

"Kondotierzy" - słynna książka Rafała Gan-Ganowicza, której wydanie wznowiło Wydawnictwo Prohibita, opisywana jest jako manifest antykomunizmu walczącego, czynnego, takiego, który realizował się na polach bitew, w potyczkach i walkach na terenie całego świata. Gan-Ganowicz nie był typem zwykłego najemnika, który za pieniądze rusza we wskazane miejsce. Niejednokrotnie odmawiał wzięcia udziału w jakimś konflikcie, mimo że oferowano mu wyższą pensję. W ten właśnie sposób odmówił samemu ,,Che" Guevarze. W wyborze teatru wojennego kierował się właśnie antykomunizmem - walczył przeciwko czerwonym w Kongo i Jemenie, szkolił tam miejscowych bojowników i ochraniał ludność cywilną. Nie wahał się zabijać, być brutalnym i bezwzględnym (takie są wszakże nieodmienne realia wojen na całym świecie), jednakże kierował się też zasadami, które mówiły mu, że walka z sowietami jest walką nie tylko o życie ludzi i narodów okupowanych przez Związek Radziecki, ale też o ich dusze, gdyż komunizm nie zniewala tylko i wyłącznie ciała lecz głównie umysł i wolę człowieka. Dlatego też ,,Kondotierzy" bez wątpienia w jakimś sensie są manifestem zbrojnego anty-komunizmu, który mógł rozwijać się na frontach zastępczych, po tym jak Polska dostałą się pod żelazny but sowietów, a nasz zbrojny opór został całkowicie złamany w obławach i katowniach UB. Może ta opinia o szczególnym, antykomunistycznym wydźwięku książki ma coś w sobie, ale to przede wszystkim kapitalny reportaż, jeden z lepszych, jakie wyszły z pod pióra polskich reportażystów. Obraz wojny, ludzkich emocji, rozterek. W dodatku nie dostajemy do ręki książki napisanej prostym, żołnierskim językiem, jak często się to dzieje w przypadku wspomnień wojskowych, najemników itp, zwłaszcza amerykańskich, gdzie całość składa się głównie ze słów typu ,,strzeliłem do niego, upadł, dowaliliśmy im". Kondotierzy wyróżniają się piękną, literacką polszczyzną. Doskonale też widać, że autor nie jest zwykłym rębajłą, tylko oczytanym i światowym człowiekiem z szerokimi horyzontami humanistycznymi. Zresztą możemy się na ten temat dowiedzieć z treści książki, gdzie autor wzmiankuje, że we Francji uczył zawodowo języka oraz matematyki, by dopiero później ruszyć na podbój świata z karabinem w ręku. Czytając dzieło Gan-Ganowicza (nie waham się użyć właśnie słowa dzieło) warto zwrócić szczególną uwagę nie tylko na fragmenty tyczące się walk, czy polityczne rozważania autora, ale również na bardzo plastyczne, momentami przejmujące opisy miejsc, które odwiedza podczas swoich licznych przygód. A strona, na której charakteryzuje wielbłąda zasługuje na literackiego Nobla. Rzecz ze wszech miar godna polecenia, nie tracąca nic ze swojej aktualności po tylu latach. Bardzo dobrze, że Prohibita zdecydowała się wznowić edycję tej książki, bo takiej lektury z zakresu historii polskich najemników, łączącej praktykę wojenną z talentem literackim brakowało na polskim rynku. U dołu zdjęcie gór w Jemenie, w którym walczył autor:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz