piątek, 21 października 2016

Czytać czy oglądać?

Ostatnie nowości ekranowe i czytelnicze stawiają nas przed poważnym problemem - czytać czy oglądać, czy może zrezygnować z innych funkcji i czynności życiowych i postawić zarówno na czytanie, jak i oglądanie.

1. Westworld - najbardziej oczekiwana premiera serialowa jesieni. Według mnie spełnia oczekiwania, ba nawet wychodzi poza nie. Westworld ma bowiem to coś co miało na początku Lost - każde zdanie i każda scena wydaje się być nakręcona ,,po coś", sprawia wrażenie celowej i zaplanowanej, nie ma zbędnej paplaniny, przydługich dodatków itp. A sam koncept nawiązuje wreszcie do klasyki tzw. fantastyki naukowej, której celem jest tak na prawdę nie tylko bawienie widza/czytelnika ale zadawanie pytań z dziedziny filozofii, teologii i historiozofii. Aż dziwi, że przy takim sprofilowaniu serial ma aż tak dużą oglądalność. Dodatkowo skład ekipy aktorskiej został idealnie dobrany do fabuły i konwencji - stary Anthony Hopkins (przypominający fizycznie mistrza Yodę) jako mędrzec znający wszelkie tajemnice stworzonego przez siebie świata (czyżby?), mroczny Ed Harris, którego gra w wyimaginowaną rzeczywistość wciągnęła bardziej niż dopalacze wsysają ziomków z ciemnych bram polskich miast. Pięknie złoszczący się Quarterman i celowo sztuczna Evan Wood, u której jednak pojawiają się widoczne na owej sztuczności rysy i Jimmi Simpson, człowiek z najbardziej wkurzającą twarzą świata, będący w serialu nadspodziewanie pozytywną postacią z licznymi wątpliwościami. Nawet aktorki grające dziwki dobrano bardzo przekonująco.  Podsumowując - warto oglądać ale nie jako rozrywkę, ale bardziej jako przyczynek do zastanowienia się nad ludzką kondycją.  

2.  Quarry -serial bardziej niszowy niż Westworld i nie tak oczekiwany, jednakże równie warty polecenia.  Polscy dystrybutorzy nadali serialowi tytuł "Zamęt", co nie najgorzej oddaje jego klimat, choć ni jak się ma do oryginalnego tytułu. Quarry bowiem, to ,,Głaz" - ksywka głównego bohatera, nadana mu przez przypadkowego pracodawcę. Dlaczego przypadkowego? Otóż Mac Conway, którego świetnie gra Logan Marshall-Green, powraca z wojny w Wietnamie w 1972 roku. Jak wielu jemu podobnych nie potrafi odnaleźć się w ,,pokojowej" rzeczywistości a w dodatku ciągnie się za nim nie wyjaśniona afera związana z rzekomą zbrodnią wojenną, której się dopuścił. Wplątany przez przyjaciela z wojska w kryminalną sprawę, trafia pod skrzydła człowieka zwanego ,,Pośrednikiem", dla którego musi pracować wykonując morderstwa na zlecenie.  Fabuła póki co nie pędzi na łeb na szyję, tylko rozwija się powoli, ukazując bardziej relacje pomiędzy bohaterami, ich psychologiczne portrety a nie same wątki akcji. W serialu najciekawsze jest drobiazgowe oddanie realiów epoko - od muzyki, przez kulinaria, architekturę, samochody, po absurdalne wąsy i przykrótkie spodenki noszone przez głównego bohatera. Warto też zwrócić uwagę na genialną rolę drugoplanową Damona Herrimana, grającego kolesia o ksywce ,,Koleś" (Buddy).  Buddy jest istotą poranioną wewnętrznie, samotną, bardzo inteligentną i niebezpieczną. Jakże inna to postać niż Dewey Crow - głupkowaty Redneck, do którego przyzwyczaił nas przez lata Herriman w serialu Justified.   Polecam zatem Quarry, zarówno jako obraz epoki, jak i dobrze skrojony serial gangstersko-obyczajowy.  


cdn.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz