niedziela, 7 sierpnia 2016

Piastowskie Zmagania - ,,Przy końcu drogi".

    Odsłuchałem właśnie książkę Rafała Dembskiego w wydaniu ,,audiobook". ,,Przy końcu drogi" to jedna z wcześniejszych książek Dębskiego, co widać (słychać) też w stylu, w którym jest napisana. Prosty język, bez literackich, jakże modnych dziś, udziwnień nie umniejsza jednak jej wartości, bo     i nie warstwa językowa jest największą jej zaletą. Zresztą Roch Siemianowski, który czyta książkę w ,,audiobookowym" wydaniu dodaje jej również pewną wartość od siebie. 


    Największą zaletą ,,Przy końcu drogi" jest jej warstwa polityczna. Losy głównego bohatera są dość ciekawe, ale nie wyróżniają się na tle innych, podobnych opowieści o zemście, krzywdzie, karze         i zadośćuczynieniu. Sama fabuła też jest dość przewidywalna, co nie oznacza, że nie wciągająca.  
Natomiast wątek polityczny pozwala nam przyjrzeć się stosunkowi różnych ówczesnych frakcji do siebie, jak i do samej władzy jako takiej. Widzimy zatem, jak kształtowało się wówczas słynne, polskie umiłowanie wolności, ale równocześnie powstawała polska anarchia, z jej brakiem szacunku do jakiejkolwiek władzy oprócz własnej (to bowiem charakteryzuje anarchię - występuje ona zawsze przeciwko każdej zwierzchności, dopóki sama owej nie ustanowi i nie każe jej wielbić). Rozważania głównych bohaterów politycznych - Sieciecha, Krzywoustego i Hermana (Zbigniew żadnych rozważań na kartach tej książki nie podejmuje, jest tu przedstawiony jako typowy, bezrefleksyjny i żywiołowy wojownik, żyjący chwilą i nie sięgający horyzontem poza najbliższą bitwę) toczą się wokół niedawno przebrzmiałego konfliktu Bolesława Szczodrego z biskupem Stanisławem. Każdy z wyżej wymienionej trójki ma inną koncepcję władzy i innych przyczyn i skutków upatruje w rzeczonym konflikcie. Jeden uważa, że anarchizujące (używając współczesnego słownictwa) rody, nie były w stanie znieść rosnącej w siłę władzy centralnej Szczodrego i dlatego ,,napuściły" na niego władzę duchowną w postaci Stanisława. Inny sądzi, że nadmiar władzy królewskiej zawsze doprowadzi do buntu, bo pewna doza wolności jednak  niezbędna jest do funkcjonowania państwa. 
      Widzimy w książce Dębskiego także dylemat Krzywoustego, który sam zmagając się o podzieloną władzę z bratem, rozmyśla o tym, iż takowy podział jest szkodliwy dla kraju, po to by w przyszłości samemu owego rozproszenia dokonać.  Wolność, zależności między zwierzchnościami i istota dobrych rządów, przewijają się przez wszystkie karty książki, jednocześnie przeplatając się z próbą bardziej metafizycznych rozważań o konflikcie starej wiary z nową. Dębski, ustami bohaterów, zauważa, że w tamtym momencie historycznym stara wiara już dawno podupadła, ale nowa jeszcze do końca nie okrzepła, jednocześnie stwierdzając, że Jezus Chrystus jest Bogiem bardziej ludzkim, właściwym dla cywilizowanego państwa w stopniu o wiele większym niż Perun, czy Światowid. Nie deprecjonując tych ostatnich i szukając u nich pozytywów powiela współczesne, modernistyczne i charakteryzujące się indeferentyzmem religijnym myślenie, które nakazuje szukać w każdej fałszywej religii czegoś dobrego. Wtedy (patrząc na źródła) ludzie nie rozumowali w taki sposób, konflikt religijny postrzegając jako ostateczną walkę dobra ze złem. Każda ze stron obstawała przy swoich wierzeniach, nie dostrzegając tego elementu dobra u przeciwnika. W dodatku warto nadmienić, że (wbrew temu, co uważają dzisiejsi neopoganie) wiara w starych bogów była połączeniem fatalizmu z okrutnymi rytuałami, a wyznawane bóstwa żądały bardziej ofiar niż miłości. Ten religijny mankament nie rzutuje jednak na całokształt książki, która właśnie ze względu na tą głębszą warstwę jest godna polecenia i może być dobrym wstępem do sięgnięcia po bardziej ambitne pozycje z dziedziny już nie literatury pięknej, ale historii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz