piątek, 19 lutego 2016

Kto wygrywa w konfrontacji teatr - kino?

Porównując dwa wydarzenia z dziedziny twórczości, jakich byłem świadkiem w ciągu ostatniego tygodnia muszę stwierdzić, że teatr, który niegdyś był głównym miejscem ukulturalniania jest obecnie kupą g..... i jest to określenie nad wyraz łagodne. Po obejrzeniu ,,sztuki" Koniec Świata w Breslau, na motywach powieści Marka Krajewskiego stwierdzam, że przedstawienie to robi wielką krzywdę dwóm rzeczom: powieści Krajewskiego i intelektowi widza. Próba ,,szokowania" elementami z dziedziny soft porno jest zarówno nudna, jak i zwyczajnie wsteczna, zwłaszcza w erze internetu. Ale przede wszystkim nudna. W tej adaptacji wykonanej przez coś o nazwie Teatr Współczesny we Wrocławiu nie ma żadnych elementów, które mogły by widza zaskoczyć, zaciekawić czy rozbawić. Ciągle pijany Mock nie rozwiązuje zagadek kryminalnych, nie błyszczy swoim genialnym umysłem analitycznym - jedynie zatacza się i próbuje kopulować (również nieudanie). Zresztą w tej sztuce wszyscy są non stop pijani i próbują kopulować. Takowa interpretacja czyni z Krajewskiego kogoś w rodzaju polskiego autora 50 Twarzy Greya, choć w tym wypadku powinno się to nazywać 50 Twarzy Mocka. Teart próbujący na siłe wszystko uwspółcześnić jest idealnym przykładem anachronizmu - oto paradoks modernizmu. Modernizując wszystko, jedynie prehistoryzuje przedmiot swojej modernizacji. Zupełnie z drugiej strony barykady stoi kinowy Deadpool, który niby jest kolejnym filmem o superbohaterze w idiotycznym kostiumie, ale tak na prawdę jest doskonale przemyślanym pastiszem - połączeniem przejaskrawionej brutalności rodem z Tarantino, z absurdalnym humorem w stylu Monty Pythona. Deadpool bawi licznymi odnośnikami do kultury popularnej, wciąga widza w osobistą relację, a siedząc w kinowym fotelu czujemy się tak, jakbyśmy film oglądali wspólnie z głównym bohaterem. Wniosek finalny: prawdziwa sztuka przeniosła się już dawno z teatru do kina, a zwłaszcza do telewizji (vide Fargo, House of Cards itd.). Czyli kulturalny człowiek najpierw ogląda telewizję, potem idzie do kina, a teatr powinien omijać szerokim łukiem. Oczywiście telewizja i kino dopiero po przeczytaniu książki, która na szczęście wciąż daje szeroki wybór zarówno naukowy, jak i rozrywkowy. Na ten tydzień polecam szczególnie kontynuację ,,Świętego Szaleństwa" Adama Zamoyskiego czyli: http://multibook.pl/…/Adam-Zamoyski-Urojone-widmo-rewo…/6406

1 komentarz:

  1. Oto mój komentarz na wiele komentarzy, które zjechały sztukę:

    Uważam, że doskonale został oddany charakter Mocka, jego zmagania z alkoholizmem, jego spryt w śledztwie, w ogóle charakter książek Pana Krajewskiego, gdzie jest mnóstwo zła – wyuzdania i innych niemoralnych klimatów. Ktoś ma tutaj pretensje, że dopiero w drugiej części jest przejście do sedna śledztwa. Przecież kryminały Pana Krajewskiego to nie jest tylko sztywna fabuła związana ze zbrodnią, ale odbiegające wątki, pokazujące cały syf z życia Mocka. Niektórzy nawet zarzucają Krajewskiemu, że nie są to typowe kryminały, bo za dużo w nich prywatnego życia bohatera, burdeli i opisów żarcia, zamiast śledztwa, śledztwa, śledztwa. Mam wrażenie, że niektórzy zamiast pójść na spektakl z czystą głową, naczytali się wcześniej recenzji lub innych opisów. Były sceny angażujące widownię i jakoś wszyscy się śmiali, bili brawo… a potem… takie recenzje? Ktoś pisze, że nie ma miejsca na własne interpretacje. Czyżby widzowie przyzwyczaili się do współczesnych sztuk, w których wystarczy jedno krzesło na scenie, a reszta to własna interpretacja? Co z tego, że w nocie Teatru Współczesnego był opis:”Pełen napięcia thriller…” Radzę nie czytać żadnych not i opinii przed obejrzeniem czegokolwiek. Ktoś chce tutaj zobaczyć jak wyglądał fascynujący wiek lat XX? Czy ten ktoś czytał Pana Krajewskiego? Czy tam są fascynujące lata XXte? Nie, tam jest syf i niemoralność. Tylko na tym skupia się Pan Krajewski. Taki jest charakter tych książek i został świetnie oddany w sztuce we Współczesnym. I to jeszcze właśnie bez dosłowności. Bo gdyby była dosłowność to mielibyśmy tutaj dosłownie non stop nagość i okropną brutalność. Że skrót zbyt dosłowny? Jak streszczenie? Moi drodzy, trzeba umieć zrobić dobre streszczenie książki i tutaj to było. Radzę przeczytać wszystkie książki od Śmierć w Breslau po Dżumę w Breslau i zastanawiam się, gdzie tam widz znajdzie piękne lata XXte. Są inne książki, które opisują piękne lata XXte. Tu mamy syfiaste lata XXte, ale przede wszystkim świetną grę aktorską – Konrad Imiela jako Mock, nie schodził z tonu przez całą sztukę, Tomasz Orpiński jako Kurt Smolorz, zabawny w swym dramacie pijaka, Przemysław Kozłowski doskonały jako zjawa duchowa. Pola Błasik jako żona Mocka. Nie znałam tej aktorki, mogłam się domyślać, że z Capitolu i dobrze, bo pokazała świetnie jak się tańczyło w latach XXtych, ale nie ugrzecznione tańce, tylko coś a’la Josephine Baker. Tego nie da się wkleić w każdy wiek, jak tu ktoś pisze. Taki właśnie charakter oddany był i w książce i w sztuce. Ktoś tu pisze, że Konrad Imiela był niespójny. Dziecko, znajdź alkoholika, który jest spójny :). Konrad Imiela zagrał to świetnie. Jego obietnice, które chce spełnić w danej chwili i w nie wierzy, a potem znów przegrywa z alkoholem. Pan Krajewski nie opisuje w swoich powieściach Jamesa Bonda, tylko śledczego alkoholika i ten wątek jest bardzo mocny w jego powieściach. Nudzą mnie sztuki, gdzie na scenie jest jedno krzesło, w których jest przerost formy nad treścią i babranie się w wyższości jednego słowa nad drugim. Jak zobaczyłam Konrada Imielę to obawiałam się psycho-abstrakcji. Tutaj było wszystko z książek Pana Krajewskiego i to doskonale oddane w skrócie. I śmiać mi się chce, kiedy ktoś przed sztuką przeczyta opis, nawet jeśli jest to opis z teatru, w którym będzie ta sztuka i trzyma się go kurczowo. Poza tym trzeba czytać ze zrozumieniem. Chodziło o fascynujący świat lat XXtych, ale ten najbardziej niemoralny. I jeszcze jedno, w innych sztukach/teatrach są często same latające cycki i zero fabuły. W tej sztuce moim zdaniem doskonale zrobiono skrót z książki, a Pola Błasik, która pojawiła się z nagimi piersiami, pokazała się w tych scenach pięknie, jako piękna kobieta. Ktoś pisze, że teatr w sposób umowny powinien prezentować. To zależy jaki to jest spektakl. Nie wszystko musi mieć abstrakcyjną i wielce umowną interpretację. Jedyne, co było za bardzo dosłowne, to w drugiej części palenie na scenie papierosów, cygar i fajki. Mogło zrobić się niedobrze, ale tylko od dymu.

    OdpowiedzUsuń