Książka z dziedziny podróżniczych, ale jak zwykle w przypadku Ossendowskiego
okraszona licznymi odniesieniami społecznymi, kulturowymi, politycznymi czy
nawet mistycznymi. W Niewolnikach Słońca podróżnik ujawnia swój pozytywny
stosunek do modelu kolonizacyjnego w stylu francuskim, zaopatrzonego nie tylko
w narzędzia polityczne i kulturowe (jak brytyjski), ale również
ewangelizacyjne. Jednocześnie podejmuje ciekawą refleksję nad tym, jak kolonizacja
negatywnie wpływała nie tylko na tubylców, ale w dużej mierze na
oddelegowywanych z metropolii urzędników, którzy obejmowali nieciekawe
stanowiska, z dala od ojczyzny, popadając z czasem w apatię, nałogi a nawet
podejmując próby samobójcze. Wielce ciekawe byłoby opracowanie naukowe
analizujące losy takich ludzi po powrocie do kraju: jak odnajdowali się w
znanym, ale jednak już zmienionym, obcym otoczeniu, czy potrafili powtórnie
wejść w tryby życia społecznego i towarzyskiego, jaki wpływ miała owa sytuacja
na ich poglądy i idee polityczne? Lektura Ossendowskiego zachęca do takiej
refleksji, jak również widać w niej już ślad upadku imperiów, degeneracji
miejscowych przywódców, którzy potem ewoluowali w krwawych dyktatorów. Mamy też
ostrzeżenie przed wzbierającą falą radykalnego islamu, którą to religię autor,
jakże nieekumenicznie, darzy nieskrywaną niechęcią. Niby lekka i przyjemna
książka z podróży, jednak, jak zawsze u tego autora, skłania do cywilizacyjnych
przemyśleń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz