Interludium czyli kontrrewolucja
hipotetyczna – możliwości i faktyczne decyzje Ludwika XVI w obliczu wybuchu
rewolucji.
Kontrrewolucja
królewska i arystokratyczna, choć nigdy się nie dokonała, byłaby właśnie tym, o
co rewolucjoniści próbowali faktycznie oskarżać Ludwika XVI i jego otoczenie,
mimo iż nie mieli ku temu podstaw. Monarcha nie uczynił bowiem nic co mogłoby
pozwolić na sklasyfikowanie go jako reakcjonisty. Kontrrewolucja królewska
byłaby zatem działaniem odgórnym, prowadzonym za pomocą aparatu państwowego,
rozkazów i armii, zapewne jeśli już zostałaby zainicjowana zyskałaby poparcie
kleru. Stałby się zatem klasycznym obrazem reakcji z pism i pamfletów
rewolucjonistów skierowanych choćby przeciwko powstańcom w Wandei, które to
oskarżenia, w obliczu przekroju społecznego powstańców były nieuzasadnione, co
pokażemy w punktach następnych. W punkcie tym przedstawimy krótki wykaz działań
Ludwika XVI, które mógł podjąć w celu zlikwidowania, bądź wcześniejszego
niedopuszczenia do rewolucji. Nie piszemy tutaj oczywiście żadnej fantastycznej
historii alternatywnej, ale nie ufając determinizmowi dziejowemu, staramy się
analizować fakty, uznając, że decyzje jednostek mogą wpływać na losy historii i
zmieniać jej bieg zasadniczo. Dodajmy, że każdy historyk czy politolog
zajmujący się biografią polityczną swojego bohatera rozważa różne warianty i
zastanawia się czy decyzje podejmowane przez opisywaną postać, grupy osób, bądź
ruch społeczny były trafne i czy można było postąpić inaczej.
Niektórzy
autorzy twierdzą, naszym zdaniem z dużą dozą słuszności, że już samo wczesne
wykształcenie monarchy i jego cechy charakteru nie predestynowały go do bycia
schmitteańskim katechonem[1],
czyli tym który powstrzymuje świat przed stoczeniem się w chaos, podtrzymując
ład i porządek., Sam Ludwik, kiedy w młodości pobierał nauki o polityce,
uważał, że ma wszystkie atrybuty by w przyszłości zyskać sobie przydomek Surowy
i by rządzić w stylu swego przodka Ludwika XIV[2].
Po roku 1775, kiedy to został koronowany, nic nie zostało z zapewnień o
surowości czy stanowczości[3].
Nawet sam obowiązek rządzenia, choć król nigdy go nie odrzucał wierząc w
odgórnie nadany charakter władzy, sprawiał mu wielki ból. Już na wieść o
śmierci Ludwika XV zakrzyknął, że wszechświat wali mu się na głowę[4],
twierdząc, że nie nauczono go nic o polityce[5].
O koronie mówił: Ona mnie krępuje![6],
a przyjmując dymisję Malesherbes’a wypowiedział słowa, które zarówno oddawały
jego strach przed władzą, jak i potwierdzały, że teologia władzy, o której
wspomnieliśmy przed chwilą była dla niego czymś zupełnie pewnym i nie do odrzucenia:
Jakże Pan jest szczęśliwy! Och, gdybym
tak ja mógł porzucić swoje stanowisko”[7]. Można
zapytać, skąd w dobie absolutyzmu i silnej władzy pojawił się monarcha o takim
usposobieniu? Ważną dla politologa odpowiedź daje wgląd, w to które książki
były jego ulubionymi lekturami[8].
Oprócz podręczników stolarstwa, co już samo w sobie w złym świetle przedstawia
Ludwika jako władcę[9],
najważniejszą dla niego książką był Telemach,
którego autor Fenelon był także wychowawcą młodego następcy tronu[10].
W dziele tym autor przedstawia idealnego
władcę, jako tego, który nie rozkazuje a jedynie prosi i doradza, władzę swą
traktując jako dopust Boży[11]. Jakże
podobny jest zatem hipotetyczny monarcha z Telemacha
do faktycznego Ludwika XVI, z jedną tylko różnicą – ideał z książki nie musiał
stawiać czoła rewolucji francuskiej[12].
Z tych cech charakterologicznych wyniknęła cała lista błędów, które popełnił
król w starciu z nieprzychylnymi mu siłami. Wypunktujmy je tutaj pokrótce,
dzieląc na przedrewolucyjne i te, które zostały popełnione już w trakcie jej
trwania:
a)
Przedrewolucyjne
-
Aleksander Hall twierdzi, że mimo szerokiego wykształcenia zabrakło
Ludwikowi wiedzy i umiejętności
rozróżnienia wrogich doktryn politycznych[13].
Wrogich w tym sensie, że mogły podkopywać hierarchiczny ład, na którego czele
znajdowała się monarchia. Zarówno jego ojciec (Ludwik Ferdynand), jak i dziadek
(Ludwik XV), bez wglądania w ich osobiste sympatie względem nowożytnych prądów,
posiadali szeroki zasób informacji o oświeceniowej filozofii i potrafili się
jej intelektualnie przeciwstawiać[14].
-
W początkowej fazie rządzenia wnuk Ludwika Ferdynanda bardzo źle, z punktu
widzenia zachowania władzy, lub choćby jej zreformowania, dobierał doradców,
wyższych urzędników i ministrów. W sprawie podatków, ulegając presji
większości, broniącej swoich interesów, zdymisjonował błyskotliwego reformatora
Turgota[15],
zastępując go wiecznie zaciągającym kredyty Neckerem, następnie mianował
kolejnego reformatora Calonne’a, pragnącego wprowadzić podatek powszechny w
celu rewitalizacji finansów kraju[16].
Na jego miejsce powołał de Brienne’a, który
próbował kontynuować reformy, co dalej nie podobało się większości. W
końcu zastąpił go ponownie Neckerem, czyli człowiekiem, który nie tylko
zadłużył państwo, ale zmusił króla do popełnienia jednego z najważniejszych
błędów[17],
tzn. przywrócenia parlamentów. Konsekwencje tegoż wydarzenia doskonale znamy.
Kolejna źle dobrana persona to pierwszy minister Maurepas, posiadający co
prawda długoletnie doświadczenie[18],
jednakże skoncentrowany głównie na władzy i utrzymaniu statusu quo,
utwierdzający króla w przekonaniu, że żadne reformy nie są potrzebne, a Francji należy pozwolić trwać wraz ze swoimi
wadami i nadużyciami[19]. Jedną
z kluczowych, a dla monarchii fatalnych w skutkach decyzji było forowanie
Malesherbesa, zwanego przyjacielem filozofów i protektorem Encyklopedii.
Najpierw pozostawiono go na stanowisku głównego cenzora, co poskutkowało
faworyzowaniem pism liberalnych kosztem tych sprzyjających władzy, następnie
powierzono mu stanowisko ministra, choć sam się przed tym wzbraniał. Te
wszystkie nominacje pokazują, że Ludwik XVI nie potrafił dobierać sobie dobrych
współpracowników, zazwyczaj stawiał na zachowawców o niewielkich horyzontach,
albo wręcz przeciwnie na jawnych przeciwników reżimu. Jeśli już wybrał
reformatora, jak Turgot, nie umiał okazać silnej woli, oprzeć się interesownej,
rozkrzyczanej większości i pozostawić go dłużej na stanowisku, by tenże mógł
wdrażać swe odważne i uzdrawiające reformy[20].
-
Poruszając jeszcze raz sprawę cenzury, abstrahując już od osoby Malesherbes’a,
warto zaznaczyć, iż ogólnie władza nie podjęła zbyt dużego wysiłku w walce z
wrogimi jej doktrynami. Król, mimo że niechętny filozofii oświecenia, nie
zrobił nic by zniwelować jej wpływy. Sam mianował d’Alamberta sekretarzem
Akademii Francuskiej, nie reagował na pielgrzymki do grobu Rousseau, nie
postanowił dać żadnej odpowiedzi na kluczowy manifest polityczny Sieyesa, pt. Czym jest stan trzeci?, cenzura
uderzająca w wywrotowe pisma praktycznie nie istniała, a kluby i lokale, w
których krytykowano i wyszydzano władzę oraz tradycję rosły, jak grzyby po
deszczu. Gaxotte cytuje wspomnienia Horacego Walepola, który po przyjeździe do
Francji stwierdził, że tutejsi ludzie nie
mają czasu na wesołość, zajęci są przede wszystkim obalaniem Boga i króla.[21]
Nie podjęto też, mimo ostrzeżeń, żadnych działań mających na celu likwidację,
lub choćby osłabienie masonerii. Nie narażając się na zarzut hołdowania
spiskowej teorii dziejów, można ze spokojem stwierdzić, iż w przedrewolucyjnej
Francji działało bardzo wiele bardzo aktywnych lóż, a ideologia jaką
propagowały[22] była
dość jednoznacznie wymierzona w hierarchię władzy i religijną tradycję kraju.
Masonem był choćby wspomniany Malesherbes, Turgot, główny ,,rodzinny”
przeciwnik króla, czyli Filip Orleański, został nawet wielkim mistrzem jednej z
lóż, a i sam Ludwik zapisał się do masonerii z niewiadomych powodów[23].
-
Jeszcze przed rewolucją, w obliczu jakichkolwiek rozruchów, zamieszek, czy
niepokojów król nigdy nie podejmował konsekwentnych działań. Nie chciał
przelewać krwi Francuzów, jednakże w oczach opinii publicznej tracił autorytet,
a krytycy zaczęli zauważać jego słabość i coraz wyraźniej ją wykorzystywać.
Stanowczość ukazywał dopiero po fakcie, zarówno w wypadku wojny mącznej[24],
jak i palenia kukieł ministrów przez rozentuzjazmowany tłum[25],
a także w słynnej aferze naszyjnikowej, w której zamiast samemu, wzorem dawnych
monarchów, ukarać kardynała de Rohan, oddał go pod sąd parlamentów i jedynie
rozjątrzył aferę[26].
-
Przywrócenie parlamentów i w wyniku
chaosu, jakie to posunięcie wywołało, przymus odwołania się do Stanów
Generalnych. Oznacza, to że jeden poważny błąd poskutkował drugim, którego
konsekwencji trudno już było uniknąć.
b)
W trakcie trwania rewolucji
- Jeśli byłby Ludwik XVI
rzeczywiście owym tyranem z pism rewolucjonistów, tłumiącym wszelką wolność, to
już 17 czerwca 1789[27]
roku rozpędziłby Stany Generalne, jak tylko nazwały się zgromadzeniem Narodowym
i zaczęły planować ustawy godzące w monarchię i religię. Król natomiast jedynie
zamknął salę[28], a
obradujący przenieśli się do sali do gry w piłkę, która pozostawała otwarta.
Dodatkowy błąd polegał na tym, że nie zgadzając się z poczynaniami Stanów,
jednocześnie oddał im król całkowitą inicjatywę. Mógł zatem stanąć (za radą
Malesherbes’a, który choć był liberałem i pragnął reform, to nie chciał
dopuścić do krwawej i całkowicie niszczącej ład rewolucji[29]),
na czele przemian, poprowadzić już zgromadzone Stany ku reformom i zyskać sobie
miano światłego, rozumnego monarchy, wręcz ojca ludu. Drugą możliwością było
wspomniane rozwiązanie siłowe – wojsko rozpędzające obradujących. Na żadne z
nich król się nie zdecydował.
- 23 czerwca Zgromadzenie odrzuciło
królewskie żądania oddzielnego obradowania jawnie ignorując władzę monarchy.
Hrabia Mirabeau powiedział wtedy: Wyjdziemy
stąd tylko pod groźbą bagnetów![30] Kontrrewolucyjnym
działaniem króla byłoby spełnienie tego warunku. Nic podobnego się jednak nie
stało.
- 11 lipca doszło do pierwszych
poważnych rozruchów, które dla każdej władzy powinny być sygnałem
ostrzegawczym. Rabowano klasztory, pałace i domostwa głównie po to by zdobyć
złoto, broń i żywność. Władza nie uczyniła nic, by ów proceder powstrzymać.
- Słynny 14 lipca, dzień zdobycia
Bastylii aż obfitował w niewytłumaczalne błędy. Armia wojsk najemnych została
rozmieszczona wokół Paryża, co tylko rozjuszyło podburzone tłumy, gdyż po
pierwsze, król użył ,,obcych” przeciwko ,,swoim”, po drugie myślano, że
najemnicy mają rozkaz zaatakowania Paryża, co nie było prawdą[31].
Najpierw zdobyto arsenał na placu Inwalidów[32],
co nie spotkało się z żadną interwencją militarną. Następnie tłum ruszył na
Bastylię, więzienie, które rada królewska przeznaczyła już do rozbiórki[33],
a w momencie ataku przebywało tam zaledwie kilku więźniów, głównie szaleńców.
Przywódcy rebeliantów, opłacani zresztą przez księcia Orleańskiego[34]
oblegli słabo bronioną twierdzę. Dowodzący obroną Launay czekał na królewski
rozkaz do walki, tak samo na Polach Marsowych czekał z doborowymi oddziałami
Bezenval[35], lecz
żaden rozkaz nie nadszedł. Kiedy po fiasku pierwszych negocjacji napastnicy
przypuścili szturm, zdezorientowani gwardziści otworzyli ogień zabijając
kilkudziesięciu przeciwników. Nie chcąc przelewać więcej krwi (kolejny
przykład, że władza w tych czasach, na wszelkich szczeblach, nie miała zapędów
tyrańskich, próbując rozwiązać problemy bez użycia siły), Launey zgodził się
poddać twierdzę, uzyskując gwarancje bezpieczeństwa dla siebie i załogi[36].
Dowódcę i kilku towarzyszy odprowadzono pod eskortą do Hotel de Ville. Wieczorem
jednak oszalały tłum wyrwał Launeya z rąk eskorty i zabił go[37].Podobny
los spotkał pozostałych gwardzistów, którzy mu wtedy towarzyszyli. Ich głowy,
jako symbol obalonej tyranii noszono na pikach przy wtórze radosnych śpiewów[38]. Gwardia królewska pod wodzą Breuteila nie
podjęła słusznych w tym momencie represji[39].
Król w swoim dzienniku, pod datą 14 lipca, zanotował słynne ,,Nic”, a gdy w
nocy do komnat monarchy przybył książę de La Rochefoucauld, zapytał go
znudzony: Czy to rebelia? Nie, to rewolucja! Słysząc tą odpowiedź,
która była zarazem prawdziwa, przerażająca i powinna skłonić do działania
każdego władcę, Ludwik XVI udał się spokojnie na spoczynek[40].
Król zmarnował wszelkie możliwe okazje i możliwości, by 14 lipca zmienić
sytuację zarówno swoją, jak i Francji. Dzień ten był tak ważny, gdyż stał się
symbolem rewolucji, jej mitem założycielskim. Przerażone początkowo krwawością
rozruchów Zgromadzenie Narodowe, wnet zaczęło przedstawiać zdobycie Bastylii
jako koniec tyranii, ofiary ukazano jako zbrodniarzy, a zbrodniarzy
przedstawiono jako ofiary, bojowników w walce o wolność[41].
Dzień ten dał początek, opisywanej w pierwszym rozdziale religii rewolucyjnej.
Odwrócenie ról i pokazanie Francji, że cały naród powstał dla obrony wolności, a zabójstwo Launeya stanowiło wzniosły objaw
wszechwładnej sprawiedliwości narodowej[42] stało
się wzorem mitu politycznego dla wszelkich późniejszych kultów rewolucyjnych,
co świetnie opisał w swojej dwutomowej pracy Michael Burleigh[43].
W samej natomiast Francji, siła oddziaływania tego wydarzenia była ogromna, już
w następnych dniach propagowano je w licznych pamfletach, prasie codziennej i
rozmowach. Już 18 lipca padł pomysł uczynienia dnia zdobycia Bastylii świętem
narodowym, na cześć Rewolucji, która nie ma sobie równych[44].
Autorka monografii o święcie rewolucyjnym, Mona Ozouf stwierdza, że zarówno
wtedy, jak i po rewolucji, starano się ukazać jedynie kobiety, kwiaty, niesione
bochny chleba, ukrywając obnoszone na pikach głowy, zamordowanych ludzi i krew[45].
To również cecha charakterystyczna dla przyszłych krwawych rewolucji.
Podsumowując rozważania o 14 lipca – król miał wszelkie argumenty, by złagodzić
bądź nawet zastopować brutalny wymiar rewolucji, jednakże z powodu haniebnych
zaniechań bezpośrednio stworzył jej mit założycielski, umocnił element
radykalny i niejako dał przyzwolenie dla późniejszych rewolucyjnych ekscesów z
terrorem włącznie.
- 15-18 lipca. Znając ciężar gatunkowy wydarzeń dnia
poprzedniego, rodzina i doradcy królewscy namawiali Ludwika do rozpędzenia Zgromadzenia
i przeprowadzenia zamachu stanu. Odmówił, co poskutkowało zarówno dalszą
radykalizacją obradujących, jak i wyjazdem z kraju sporej grupy arystokracji z
hrabią D’Artois na czele[46].
Król sam zatem pozbył się ludzi, na których reżim się opierał i których można
by skierować przeciw rewolucji, gdyby nie zabrakło zdecydowania.
- W lipcu i sierpniu w całym kraju
dochodzi do zamieszek, niepokojów, gwałtów i rabunków. Król i jego otoczenie
nie podjęli żadnej kontrakcji w celu zaprowadzenia spokoju. Gaxotte i Bainville
zgodnie piszą z przerażeniem: Nie ma już
sędziów, nie ma armii, nie istnieją prawa. Nie wiadomo kto rozkazuje, a kto ma
słuchać. Wszelka zwierzchność upadła[47].
Okropna anarchia jest pierwszym owocem odrodzenia. Nie ma już ani władzy
wykonawczej, ani praw, ani sędziów, ani policji[48]. Wydarzenia
te jeszcze bardziej obniżyły autorytet monarchy, gdyż wcześniej w przypadku
niepokojów, czy nadużyć władzy lokalnej lud zawsze odwoływał się do władcy
wypowiadając słynną formułkę: Ach, gdyby
nasz dobry król o tym wiedział![49]. Obecnie
król wiedział lecz pozostawał w niewytłumaczalny sposób bierny.
- Po tych wydarzeniach następuje
okres, w którym Ludwik, wciąż będąc królem, umożliwia uchwalenie i podpisuje
wiele ustaw, które doprowadzają w końcu do obalenia monarchii. Mając wciąż
pewną dozę autorytetu w Konstytuancie i
wśród ludu, mógł władca w tym jeszcze momencie kierować zmianami i za pomocą
mieszaniny ustępstw i stanowczości próbować ugruntować monarchię konstytucyjną,
unikając radykalizacji żądań i eskalacji konfliktu. Taki wariant planował i
przewidywał hrabia Mirabeau, niestety zmarł w trakcie kluczowych wydarzeń, a
sam król nie potrafił prowadzić podobnej polityki[50].
Wymieńmy najważniejsze ustawy i dokumenty podpisane przez Ludwika XVI w okresie
od Bastylii do jego uwięzienia[51].
Na początek król rozpoczął od akceptacji symbolu rewolucji, przypinając sobie
trójkolorową kokardę, która zastąpiła burbońskie lilie. Jest to może szczegół,
ale jak już pisaliśmy wcześniej, w przypadku rewolucji symbole, mity i ,,święte
księgi” odgrywają nie mniejszą rolę niż w procesie tworzenia się świadomości
religijnej, nie można zatem pomijać ich wpływu na proces polityczny. Po tym
symbolicznym geście również rewolucja uhonorowała króla przyznając mu tytuł odnowiciela francuskiej wolności[52]. Wkrótce
rozpoczął się proces ulegania w podpisywaniu wszelkich ustaw zaproponowanych
przez większość: A) zniesienie przywilejów feudalnych; b) uchwalenie wolności
prasy; c) podpisanie Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (król się wahał, najpierw
odrzucił, potem pod naciskiem podpisał); d) uchwalenie konstytucji, w której
król wciąż posiada prawo weta; e) upaństwowienie dóbr kościelnych; d)
wprowadzenie asygnat (pieniędzy papierowych) do obiegu; e) nowy podział
administracyjny Francji na 83 okręgi; f)
likwidacja większości zakonów religijnych; g) upowszechnienie dostępu do
kadry oficerskiej; h) sprzedaż dób kościelnych; i) zniesienie tytułów
szlacheckich; j) podpisanie Cywilnej Konstytucji Kleru; k) zastąpienie białej
flagi trójkolorową; l) zmuszenie duchowieństwa do składania przysięgi na
wierność republice. Te wszystkie projekty, jawnie przekształcające monarchię
tradycyjną w republikę zostały podpisane przez Ludwika XVI przed jego nieudaną
próbą ucieczki. Później, po 25 czerwca 1791 roku, król został tymczasowo
pozbawiony władzy, ale wkrótce uroczyście zaprzysiągł nową konstytucję i
władza, w tym możliwość wetowania ustaw i mianowania ministrów, została mu
przywrócona. W omawianym okresie, do czasu uwięzienia i detronizacji Ludwika
uchwalono następujące ustawy: a) dekret o karze śmierci dla emigrantów
podejrzanych o spiskowanie (zawetowany przez króla) b) rozwiązanie Gwardii
Królewskiej c) zamkniecie wszystkich kongregacji religijnych; d) król wetuje
dekret o deportacji niezaprzysiężonych księży[53].
Od dnia 10 sierpnia 1792 roku władza królewska praktycznie się kończy. Ludwik
został uznany za więźnia narodu i od tej pory nikt już nie liczył się z jego
zdaniem. Spoglądając przekrojowo na zestaw przyjętych praw widzimy, że
praktycznie każde z nich służyło obaleniu istniejącego porządku, a nie jego
przebudowie. Jedynie konstytucja akceptująca monarchię[54]
mogła być zaczynem dla reformy przeprowadzonej pod wodzą króla, wszelkie inne
ustawy były jednoznacznie wrogie zarówno hierarchicznemu ustrojowi państwa, jak
i jego religijnej, czy regionalnej tradycji. Król, nie zawsze wszak działający
pod presją, godził się bez oporów na podpisywanie większości ustaw, które
prostą droga prowadziły go na szafot. Potrafił stawić opór dopiero w drugiej
fazie, kiedy był już ,,więźniem narodu” i kiedy to opór ów nie na wiele się
zdał. Wetując dekrety o karze śmierci dla imigrantów i deportacjach opornych
księży ściągnął na siebie odium spiskowca będącego pod wpływem obcych mocarstw
i Watykanu. Taką sytuacje momentalnie potrafili wykorzystać jakobini wzmagając
zarówno presję na króla, jak i rozpętując kampanię propagandową mającą na celu
postawienie Ludwika XVI w stan oskarżenia, gdzie zarzutami była zdrada kraju i
konszachty z nieprzychylnymi Francji sąsiadami[55].
Wymienieni w przypisie historycy stwierdzają fakt, iż król działał pod ogromnym
naciskiem, zdają sobie jednak sprawę, że nacisk ten był wynikiem zarówno wyżej
opisanych błędów, jak i kolejnych, które Ludwik popełnił dając się wręcz
fizycznie zdominować, pozbawić ochrony i w finalnym efekcie uwięzić. Na koniec
naszego wykazu prześledźmy te, nie mniej ważne błędy, które złożyły się na
sekwencję trzech wydarzeń: przeniesienie z Wersalu do Tuileries, połączone z
przymusowym podpisaniem nowej konstytucji i Deklaracji Praw Człowieka i
Obywatela, próba ucieczki za granicę, oraz szturm tłumów na Tuileries.
- 5 października 1789 roku do
rodziny królewskie przebywającej w Wersalu udała się manifestacja kobiet
domagających się żywności. Sytuacja wydawała się z pozoru niegroźna, ale sama
liczba demonstrujących powinna zwrócić uwagę – kobiet było 5-6 tysięcy.
Towarzyszyli im również mężczyźni podejrzanej konduity, złodzieje, rzezimieszki
z paryskich rynsztoków, miejska biedota. Kolumny demonstrantów miała osłaniać gwardia narodowa, która jednak zmieszała się z tłumem, sympatyzując z hasłami przezeń rzucanymi. Wszystko to tworzyło groźną, uzbrojoną i wzburzoną mieszankę, która maszerowała na Wersal. Przytomnością umysłu wykazał się hrabia de Saint-Priest, który zaproponował, by królewską rodzinę przenieść w bezpieczne miejsce, z dala od Paryża, a wszelkie kluczowe mosty i ulice na drodze tłumu obsadzić gwardią królewską, która w przeciwieństwie do gwardii narodowej zachowała karność i była wierna władcy. Ludwik, w swej zwyczajowej ignorancji, odrzucił plan hrabiego, przyjął delegację, podpisał Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, zastępując w dodatku nawet swe osobiste straże gwardią narodową[56]. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Następnego dnia tłum, który zawsze, nie zależnie od okresu historycznego, eskaluje swoje żądania i pragnie znaleźć ujście dla swych żądz, postanowił zaatakować pałac. Gaxotte tak relacjonuje chwile, w których monarchia została prawie do końca odarta z nimbu świętości, który wypracowywała sobie przez z górą 1000 lat: Żołnierze gwardii przybocznej padają ranni lub zmasakrowani, a motłoch rozszarpuje ciała zabitych i wlecze je w błocie. Kobiety depczą po trupach. Mężczyźni mażą sobie ręce i twarze zaskrzepłą krwią. Tłum wrzeszczy: ,,Żądamy serca królowej! Utniemy jej głowę. Wyrwiemy serce, usmażymy wątrobę, wyjmiemy kiszki i zrobimy sobie z nich wstążki i taki będzie jej koniec”![57] Nie mamy zamysłu, by epatować tutaj opisami okrucieństwa, lecz jedynie by wykazać, jak cała europejska teologia władzy, jej rozumienie przez poddanych załamało się w tym kluczowym momencie. To już nie jest zwykły wybryk tłumu, to początek nowej relacji, w której lud odrzuca autorytet monarchy z boskiego nadania, widząc w nim jedynie słabego człowieka, którego może własnoręcznie rozszarpać. Nie czując nad sobą innego autorytetu, gdyż sankcje religijne również zostały odrzucone, właśnie w słabym człowieku upatruje najlepszej ofiary. W niedalekiej przyszłości władza będzie musiała posługiwać się brutalną siłą żeby zapanować nad wyemancypowanym z dawnych więzi tłumem. Wersalskie wydarzenia nie tylko dają początek końca wszystkich europejskich monarchii, w formie znanej przed 1789 rokiem, ale równocześnie nieświadomie wprowadzają na arenę nowego gracza – silne państwo, z całym jego aparatem represji i terroru, państwo jakobinów, Napoleona, rewolucyjne państwo bolszewików, czy niemiecką III Rzeszę, gdzie władza autorytetu zastąpiona jest władzą tajnej policji, inwigilacji, represji i wciągnięcia wszystkich, uprzednio pozapolitycznych dziedzin życia w domenę polityki. Oczywiście przemiana następować będzie stopniowo, stymulowana wieloma czynnikami, nie wszędzie eksploduje w skrajnej formie, jednakże w wielu miejscach koncepcja państwa rewolucyjnego, utrzymującego porządek głównie za pomocą strachu będzie kwitła i przetrwa aż do dziś. Po rewolucji monarchia oczywiście powróci, jednakże z jednej strony nigdy nie odzyska teologicznych podpór, które podtrzymywały ją od średniowiecza, z drugiej nie będzie potrafiła, bądź chciała pozbyć się porewolucyjnych, nowożytnych źródeł legitymizacji i metod sprawowania władzy.
z paryskich rynsztoków, miejska biedota. Kolumny demonstrantów miała osłaniać gwardia narodowa, która jednak zmieszała się z tłumem, sympatyzując z hasłami przezeń rzucanymi. Wszystko to tworzyło groźną, uzbrojoną i wzburzoną mieszankę, która maszerowała na Wersal. Przytomnością umysłu wykazał się hrabia de Saint-Priest, który zaproponował, by królewską rodzinę przenieść w bezpieczne miejsce, z dala od Paryża, a wszelkie kluczowe mosty i ulice na drodze tłumu obsadzić gwardią królewską, która w przeciwieństwie do gwardii narodowej zachowała karność i była wierna władcy. Ludwik, w swej zwyczajowej ignorancji, odrzucił plan hrabiego, przyjął delegację, podpisał Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, zastępując w dodatku nawet swe osobiste straże gwardią narodową[56]. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Następnego dnia tłum, który zawsze, nie zależnie od okresu historycznego, eskaluje swoje żądania i pragnie znaleźć ujście dla swych żądz, postanowił zaatakować pałac. Gaxotte tak relacjonuje chwile, w których monarchia została prawie do końca odarta z nimbu świętości, który wypracowywała sobie przez z górą 1000 lat: Żołnierze gwardii przybocznej padają ranni lub zmasakrowani, a motłoch rozszarpuje ciała zabitych i wlecze je w błocie. Kobiety depczą po trupach. Mężczyźni mażą sobie ręce i twarze zaskrzepłą krwią. Tłum wrzeszczy: ,,Żądamy serca królowej! Utniemy jej głowę. Wyrwiemy serce, usmażymy wątrobę, wyjmiemy kiszki i zrobimy sobie z nich wstążki i taki będzie jej koniec”![57] Nie mamy zamysłu, by epatować tutaj opisami okrucieństwa, lecz jedynie by wykazać, jak cała europejska teologia władzy, jej rozumienie przez poddanych załamało się w tym kluczowym momencie. To już nie jest zwykły wybryk tłumu, to początek nowej relacji, w której lud odrzuca autorytet monarchy z boskiego nadania, widząc w nim jedynie słabego człowieka, którego może własnoręcznie rozszarpać. Nie czując nad sobą innego autorytetu, gdyż sankcje religijne również zostały odrzucone, właśnie w słabym człowieku upatruje najlepszej ofiary. W niedalekiej przyszłości władza będzie musiała posługiwać się brutalną siłą żeby zapanować nad wyemancypowanym z dawnych więzi tłumem. Wersalskie wydarzenia nie tylko dają początek końca wszystkich europejskich monarchii, w formie znanej przed 1789 rokiem, ale równocześnie nieświadomie wprowadzają na arenę nowego gracza – silne państwo, z całym jego aparatem represji i terroru, państwo jakobinów, Napoleona, rewolucyjne państwo bolszewików, czy niemiecką III Rzeszę, gdzie władza autorytetu zastąpiona jest władzą tajnej policji, inwigilacji, represji i wciągnięcia wszystkich, uprzednio pozapolitycznych dziedzin życia w domenę polityki. Oczywiście przemiana następować będzie stopniowo, stymulowana wieloma czynnikami, nie wszędzie eksploduje w skrajnej formie, jednakże w wielu miejscach koncepcja państwa rewolucyjnego, utrzymującego porządek głównie za pomocą strachu będzie kwitła i przetrwa aż do dziś. Po rewolucji monarchia oczywiście powróci, jednakże z jednej strony nigdy nie odzyska teologicznych podpór, które podtrzymywały ją od średniowiecza, z drugiej nie będzie potrafiła, bądź chciała pozbyć się porewolucyjnych, nowożytnych źródeł legitymizacji i metod sprawowania władzy.
Zatem, tak jak Bastylia jest mitem
założycielskim dla rewolucji, tak Wersal jest mitem upadku dla monarchii, a
kolejne wydarzenia, takie jak ucieczka do Varennes, zdobycie Tulieries i
wreszcie kulminacja w postaci ścięcia Ludwika XVI są tegoż mitu eskalacją i
praktycznym zwieńczeniem.
- Kolejny błąd jest rozwinięciem i
konsekwencją tego, co opisaliśmy powyżej. Po szturmie na Wersal rodzina
królewska została w poniżającej procesji[58]
przeniesiona do Tuilieres. W tym momencie kontrrewolucja „z góry” była jeszcze
możliwa, a monarchię dało się ocalić. Oczywiście psychologiczny zwrot już się
dokonał, lud zobaczył, że może poniżać, a nawet zabić króla, jednakże fizyczne
przypomnienie monarszych uprawnień w postaci stanowczego działania i
zdecydowanych represji mogło zmienić formę rewolucji i z krwawego terroru,
który nastał, przeobrazić ją bardziej w reformę, czy też ewolucję ustroju.
Niektórzy
ludzie z otoczenia króla, jak choćby pogromca buntu w Nancy, Bouille, oraz
hrabia Mirabeau, który dostrzegał coraz większą radykalizację Paryża i zdawał
sobie sprawę z nielojalności gwardii narodowej, proponowali Ludwikowi żeby
przewieźć króla, jego rodzinę oraz rząd w bezpieczne miejsce. Bouille zaproponował
Montmedy, Mirabeau nie wskazał konkretnego miejsca, ale chciał przenieść tam
również całe Zgromadzenie Narodowe, by wyzwolić je spod wpływu paryskiej ulicy
i jakobinów[59]. Król
pierwsze propozycje zignorował, choć wtedy droga ucieczki w głąb Francji, albo
nawet za granicę stała otworem. Wkrótce zmarł też Mirabeau i jego plany zostały
przez Ludwika porzucone. Przez następne miesiące radykalizacja paryskiego
tłumu, jakobinów oraz samego Zgromadzenia wciąż rosła i Ludwik, zmuszany do
podpisywania coraz bardziej rewolucyjnych ustaw (jak choćby Cywilna Konstytucja
Kleru) wreszcie dostrzegł, że jeśli chce ocalić monarchię musi wydostać się ze
sfanatyzowanej stolicy. Przed podjęciem próby ucieczki zostawił w Tuilieres
list, w którym stwierdzał, że sumienie nie pozwala mu wyrażać zgody na prawa
godzące w wolność Kościoła katolickiego i religii, której przysięgał bronić[60].
Sam pomysł opuszczenia Paryża choć spóźniony, był ze wszech miar słuszny,
jednakże próba ucieczki za granicę już tak dobrym wyborem nie była. Jeśli
przyjąć, że rejterada do Austrii miała uratować Ludwikowi życie, to możemy się
z takim wyborem zgodzić, jednak nie odpowiada to faktom, gdyż król w tamtym
czasie był przekonany, że jego lud nie jest w stanie go zabić i nie wyraża
takiego pragnienia[61].
W powyższej sytuacji, w celu podjęcia próby przeprowadzenia kontrrewolucji
należało udać się do rejonów silnie rojalistycznych takich jak Bocage,
Normandia, Montmedy. Zgodnie ze wcześniejszym pomysłem Bouille’a król mógłby
stamtąd, przy pomocy lojalnej armii regularnej prowadzić kontratak zarówno
wojskowy, jak i propagandowy. Można by utworzyć niezależny od Zgromadzenia i
paryskiej ulicy rząd, który przywracając porządek na prowincji zyskałby sobie
poparcie Francji i odciął stolicę od możliwości rządzenia. Ludwik wybrał jednak
ucieczkę pod skrzydła rodziny swojej żony, czyli w kierunku Austrii. Błąd
polityczny dotyczący kierunku wyprawy splótł się z błędami organizacyjnymi
związanymi ze szczegółami ekspedycji: a) lekkie i szybkie dorożki zamieniono na
ciężkie powozy, po to aby rodzina królewska mogła zabrać więcej rzeczy; b) to
spowodowała, że uciekinierzy nie zdążali kilkukrotnie dotrzeć na czas w
miejsca, w których miała nań oczekiwać eskorta wysłana przez Bouille’a; c) już
po tym, jak król został rozpoznany przez pocztyliona Drouet’a, do miejsca, w
którym się zatrzymał, przybył silny oddział husarów pod wodzą de Choiseul’a.
Król jednak odrzucił propozycję ich pomocy, gdyż po raz kolejny nie chciał
przelewać krwi Francuzów. Bez walki oddał się w ręce komisarzy i gwardii
narodowej, będąc zaledwie 40 mil od granicy i wiernej mu twierdzy Montmedy[62].
Monarchę wraz z rodziną przetransportowano z powrotem do Paryża
i osadzono w Tulieres pod jeszcze większą kontrolą. Plan spalił na panewce a zarówno miejsce docelowe ucieczki, jak i chaotyczna odezwa do narodu, którą zostawił Ludwik w pałacu, spowodowały, że całe wydarzenie odebrano jako akt zdrady – chęć posłużenia się obcymi, austriackimi wojskami w celu zdławienia wolności Francuzów. Monarcha utracił czasowo prawo do wetowania ustaw, doznał kolejnych upokorzeń, a w dodatku zaczęto go postrzegać po pierwsze jako zdrajcę, po drugie jako nieudacznika, który nie potrafi zadbać nawet o własne bezpieczeństwo. Jeszcze tylko jeden tragiczny akt dzielił króla od całkowitej klęski.
i osadzono w Tulieres pod jeszcze większą kontrolą. Plan spalił na panewce a zarówno miejsce docelowe ucieczki, jak i chaotyczna odezwa do narodu, którą zostawił Ludwik w pałacu, spowodowały, że całe wydarzenie odebrano jako akt zdrady – chęć posłużenia się obcymi, austriackimi wojskami w celu zdławienia wolności Francuzów. Monarcha utracił czasowo prawo do wetowania ustaw, doznał kolejnych upokorzeń, a w dodatku zaczęto go postrzegać po pierwsze jako zdrajcę, po drugie jako nieudacznika, który nie potrafi zadbać nawet o własne bezpieczeństwo. Jeszcze tylko jeden tragiczny akt dzielił króla od całkowitej klęski.
-
Wydarzeniem, które raz na zawsze przekreśliło szanse powodzenia kontrrewolucji
,,z góry” było zdobycie Tuileries przez paryski motłoch (10 sierpnia 1792[63])
i reakcja władcy na te wydarzenia. Dni poprzedzające atak nasycone były
propagandą nawołującą do detronizacji króla, Robespierre zgłosił taki wniosek w
na zebraniu klubu jakobinów, a burmistrz Paryża domagał się detronizacji w
imieniu 48 z 49 paryskich sekcji. 9 sierpnia powołano pierwszą Komunę
powstańczą mającą na celu przejęcie władzy w stolicy[64].
10 sierpnia podburzany przez jakobinów tłum ruszył na pałac broniony przez
gwardię narodową, która jednak szybko zwróciła swoje armaty przeciwko królowi.
Po stronie władcy stanęli jedynie nieliczni przebywający w Tuilieres szlachcice
(między innymi przyszli przywódcy rojalistycznego powstania w Wandei Francois
Athanase Charette i Henri de la Rochejaquelein, na których owe tragiczne
wydarzenia wywarły niezatarty wpływ[65])
oraz grupa 900 wiernych żołnierzy z Gwardii Szwajcarskiej. Początkowo nawet
Maria Antonina zachęcała króla do stanowczej obrony pałacu, wypowiadając zdanie
godne prawdziwego władcy: Czas przekonać
się, kto zatriumfuje: król i konstytucja czy wichrzyciele![66],
jednakże wobec niezdecydowania króla i nacisków wysłannika Zgromadzenia
Roederera, uległa i wraz z królem oddała się Zgromadzeniu pod obiecaną opiekę.
W asyście gwardii narodowej Ludwik z rodziną opuścili Tulieres i udali się do
sali obrad. Monarcha ewakuując się z obleganego miejsca nie wydał rozkazów jego
obrońcom w kwestii tego co mają czynić, polecając jedynie żeby nie przelewać
krwi. Kilka minut po odejściu króla tłum ruszył na pałac, zdezorientowani
Szwajcarzy początkowo nie reagowali, ale gdy motłoch zmasakrował pięciu z nich,
otworzyli ogień, odpędzili napastników i przeprowadzili sprawny kontratak,
gwardia narodowa chcąc strzelać do Szwajcarów trafiła w uciekający tłum, co
spotęgowało chaos. Odgłosy bitwy dotarły do zgromadzenia i wtedy to podjęta
została brzemienna w skutki decyzja. Deputowani nakłonili króla, by wydał obrońcom
rozkaz złożenia broni, a ten znów wierząc, iż uniknie rozlewu krwi napisał: Król rozkazuje Szwajcarom natychmiast złożyć
broń i wycofać się do koszar. Ludwik.[67]. Zdyscyplinowani
żołnierze posłuchali swego zwierzchnika, co poskutkowało jedną z najbardziej krwawych
i makabrycznych masakr w trakcie całej rewolucji francuskiej. W kolejnej
krwawej orgii tłum wymordował prawie całą załogę, pozostających w pałacu
szlachciców, służbę, kucharzy, nie oszczędzając kobiet ani starców. Po raz
kolejny eskalacja przemocy i rytualne noszenie głów na pikach stały się
symbolem rewolucji. Zgromadzenie nie reagowało, gdyż jak stwierdził jeden z
deputowanych: Nie ustaniemy dopóki zemsta
ludu nie będzie zaspokojona[68]. Wieczorem
król, rozważając wydarzenia z 10 sierpnia wypowiedział słowa, które podsumowują
całe jego nastawienie do sprawy czynnej kontrrewolucji: Ludzie żałują, że nie zaatakowałem buntowników. Ale jaki byłby tego
skutek?[69]. Przyjął
zatem zasadę nieinterwencji, braku decyzji, wierząc w rozsądek Francuzów i
ufając, że sami w swej szlachetności zreformują państwo, nie popadając w szał
przemocy i rzezi. Ta łatwowierność świadczy o zupełnej nieznajomości
mechanizmów działania tłumu, w dodatku tłumu podburzanego przez sprawnych
agitatorów w sytuacji kryzysu państwa. Wraz z oddaniem się ,,pod opiekę”
Konwentu, w który przemianowało się Zgromadzenie, szansa na królewską
kontrrewolucje bezpowrotnie przepadła. Kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt
momentów, w których możliwa była zdecydowana reakcja, czy to w celu stanięcia na
czele reform, czy też zbrojnego stłumienia zbyt radykalnych rozruchów i grup
wywrotowych, zostało przez Ludwika całkowicie zignorowanych i
niewykorzystanych. Wszystkie wyżej wymienione błędy i zaniechania doprowadziły
pośrednio do śmierci Ludwika oraz rządów jakobinów wraz z pierwszym w dziejach
zorganizowanym terrorem państwowym. Dopóty Ludwik jeszcze żył, rewolucyjna
eskalacja przemocy trzymała się na nikłej uwięzi, kiedy jednak 21 stycznia 1793
roku królewska głowa, namaszczona podczas koronacji świętymi olejami, spadła na
paryski bruk, wszelkie tamy pękły. Lud odrzucił tradycyjną legitymizację,
maczając chusteczki w uważanej niegdyś za świętą, krwi monarchy. Życie
wiekowych europejskich dynastii, których władza traktowana była jako dana z
góry, dobiegało końca i nim minie 150 lat, prawie żadna licząca się monarchia
nie przetrwa. Taką ważką konsekwencję symboliczną i faktyczną miały błędy
Ludwika, prowadzące w konsekwencji do jego śmierci na gilotynie.
W tej części pracy staraliśmy się udowodnić, że można
było uniknąć tak krwawej formy rewolucji jeszcze na etapie jej wczesnego
powstawania. Kontrrewolucja rządowa, arystokratyczna i królewska jednakże
całkowicie zawiodła. Od tej pory przywracanie ładu prowadzić będzie się albo
zza granicy, przy pomocy obcych wojsk (wojny rewolucyjne i wojny napoleońskie),
albo oddolnie, przez połączone grupy społeczne, zjednoczone w odruchu obrony
tradycyjnej Francji przed Francją rewolucyjną. Dopiero w okresie restauracji
powróci się do prób podjęcia kolejnej kontrrewolucji państwowej, wprowadzanej
nie spontanicznie, ale przez nowego monarchę i parlament. Do tego czasu proces
reakcji zejdzie jednak na poziom szerszy społecznie, gdzie wymykać się będzie
prostej dychotomii: rewolucja to lud, a kontrrewolucja to grupy uprzywilejowane
[1] Na temat pojęcia katechon
oraz zastosowania go przez Carla Schmitta zob. w: Carl Schmitt, Der Nomos der erde im Völkerrecht des Jus
Publicum Europeum, Duncker & Humblot, Berlin 1997; Jacek Bartyzel, Metapolityka w Chile: Primo Siena, „Pro Fide Rege et Lege” nr
1/2007, s. 52-52; Marek A. Cichocki, To Katechon, Civitas. Studia z filozofii polityki,
Warszawa 2004, nr 8; Adam Wielomski, Teokracja
Papieska 1073-1378, von Boroviecky, Warszawa 2011, s. 52-63, Julia Hell, Katechon: Carl’s Schmitt Imperial Theology
and the Ruins of the Future, Germanic Review, Heldref Publications 2009, s.
283 – 326.
[2] Jan Baszkiewicz, Ludwik XVI, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich,
Wrocław-Warszawa 1985, s. 14. W tym samym miejscu autor przytacza jakże
prorocze zdanie napisane przez młodego kandydata na tron: Słaby władca będzie przez całe życie zabawką lub ofiarą swych
ministrów, swej służby, swych przyjaciół… Będzie hańbą tronu. Plagą dla swego
ludu, przedmiotem pogardy dla potomnych. Wszystko, prawie co do słowa,
miało spełnić się w przypadku Ludwika.
[3] O ile osobista łagodność może być zaletą to całkowita łagodność w
wypadku króla już nigdy.
[4] Hall, op. cit., s. 495.
[5] Co jak wykazuje Baszkiewicz jest zupełną nieprawdą. Baszkiewicz
op. cit., rozdział 1-2.
[6] Gaxotte, op. cit., s. 69.
[7] Ibidem, s. 99.
[8] Nie jest to rzecz błaha, co udowodnili, na przykładzie Hitlera i
książek jakie czytał, Michael Hesemann i Tymothy W. Ryback. Obaj autorzy, w
szczególności ten drugi, przeanalizowali młodzieńcze i dorosłe lektury Hitlera
i pokazali jak wielki wpływ na jego realną działalność miały przeczytane tomy.
Michael Hesemann, Religia Hitlera,
Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, Tymothy W. Ryback, Biblioteka Hitlera, Świat Książki, Warszawa 2010.
[9] Nie mówimy, że czytał jedynie takie książki, czy że lektura
podręcznika stolarstwa jest czymś niestosownym, twierdzimy tylko, że należały
do jego ulubionych. Faktyczna biblioteczka króla liczyła ponad 5000 tomów, a
historycy twierdzą, że nie były one jedynie ozdobą i Ludwik dokształcał się
regularnie, będąc bardzo pracowitą i sumienną osobą. Andrzej Cisek, Kłamstwo Bastylii, Seria Napolońska,
Finna, Gdańsk 2006, s. 40-41.
[10] Hall, op. cit., s. 495.
[11] Poradowski, op. cit., s. 65.
[12] Nie zmienia to faktu, że cechy Ludwika XVI, takie jak
szlachetność, odwaga (osobista, nie związana z rządzeniem), poświęcenie dla
żony i dzieci, wyrozumiałość, naturalna dobroć, a także miłość do swego kraju
są godne pochwały i czyniły zeń wzorowego człowieka, a w spokojnych czasach
mógłby być nawet dobrym monarchą.
[13] Nie czytał współczesnych filozofów, gdyż darzył ich niechęcią, ale
sama niechęć nie wystarcza do możliwości intelektualnej reakcji. Skoro król
uważał filozofów za wrogów, winien znać, przynajmniej szczątkowo, ich dzieła. Cisek, op. cit., s. 41
[14] Hall, op. cit., s. 495-496.
[15] Bainville, op. cit., s. 269-272. Tutaj wymieniamy jedynie nazwiska. Sprawa podatków jako jedna z
przyczyn wybuchu rewolucji omówiona została w poprzednim punkcie.
[16] Ibidem, s. 516-517.
[17] O czym w punkcie poprzednim. Zdaniem cytowanego wcześniej
Gaxotte’a był to w ogóle najpoważniejszy błąd całego okresu panowania Ludwika.
[18] Bainville, op. cit., s. 268.
[19] Jean-Francois Marmontel, Memoires de Marmontel, t. III, Paris
1891, s. 87-89.
[20] Ta rażąca nieumiejętność oceniania ludzi i powierzania zaufania
nieodpowiednim osobom znajdowała wyraz również w dziedzinach innych niż
polityka, w życiu prywatnym. Długoletni „przyjaciel”, nauczyciel stolarstwa i
współpracownik Ludwika – Gamain, zdradził króla ujawniając jego prywatną
korespondencje, która posłużyła na procesie i była głównym dowodem
umożliwiającym wydanie wyroku śmierci. Cisek, op. cit., s. 45.
[21] Gaxotte, op. cit., s. 60-63. Warto dodać, że Walpole odwiedził
Francję w roku 1765, a od tamtego czasu do przede dnia rewolucji atmosfera
jeszcze bardziej zgęstniała.
[22] Oczywiście wśród lóż również były podziały, jedne były
ateistyczne, jedne deistyczne itp. Więcej o masonerii w: ks. Kard. Jose Maria
Caro Rodriguez, Wolnomularstwo i jego
tajemnice, Ostoja, Krzeszowice 2005.
[23] Gaxotte, op. cit., s. 62-63. Autor podaje, nie popadając w taką
przesadę jak ks. Barruel, iż w samej armii działało 25 lóż masońskich,
większość sędziów, intendentów, adwokatów czy urzędników uczęszczała na
zebrania wolnomularskie, a Akademia Francuska pod rządami D’Alemberta stała się
kuźnią kadr dla masonerii.
[24] Baszkiewicz, op. cit., s. 55-58.
[25] Ibidem, s. 39.
[26] Gaxotte, op. cit., s. 74.
[27] Wszystkie daty za: Cisek, op. cit., s. 276-318. Autor, na ponad
40-stu stronach podaje bardzo szczegółową chronologię całej rewolucji
francuskiej, z podziałem na poszczególne okresy.
[28] W dodatku z dwu dniowym opóźnieniem.
[29] Cisek, op. cit., s. 30-31.
[30] Ibidem, s. 279.
[31] Wielka Historia Świata,
Tom 9, red. Andrzej Chwalba, Fogra, Świat Książki, Warszawa 2006, s. 285-86.
[32] Ukradziono wtedy 32 tysiące rusznic i kilka armat, co mogło
stanowić wyposażenie sporej armii, jest to zatem wydarzenie ze wszech miar
doniosłe.
[33] Cisek, op. cit., s. 30-31.
[34] Królewski kuzyn cały czas spiskował przeciwko Ludwikowi XVI i
dlatego większość historyków uważa, że król powinien już wcześniej uwięzić go
bądź nawet skazać na śmierć. Poradowski, op. cit., s. 62-64.
[35] Mathiez, op. cit., s. 57, Hall, op.
cit., s. 521.
[36] Grzegorz Kucharczyk, Czerwone
Karty Kościoła, Polwen, Radom 2004, s. 55.
[37] Tłum znęcał się nad sędziwym dowódcą, a na koniec czeladnik rzeźnika
odciął mu głowę swoim ,,służbowym” nożem. Kucharczyk, op. cit., s. 55.
[38] Hall, op. cit., s. 521, Gaxotte,
op. cit., s. 103.
[39] Ibidem, s. 104.
[40] Cisek, op. cit., s. 34.
[41] Kucharczyk, op. cit., s. 56-57. Autor zaznacza, że do machiny
propagandowej wciągnięto natychmiast byłego więźnia Bastylii, który w momencie
ataku przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Był to słynny markiz De Sade,
uzdolniony pisarz pornograf, który na wezwanie ojczyzny oddał swe talenta
powstającej Republice i dziełu rewolucyjnemu.
[42] Gaxotte, op. cit., s. 104-105.
[43] Burleigh, Ziemska Władza i
Święta Racja, op. cit.
[44] Mona Ozouf, Święto
rewolucyjne 1789-1799, Oficyna Naukowa, Warszawa 2008, s. 47.
[45] Przywoływana teza Ozouf odnosi się
głównie do piśmiennictwa rewolucyjnego historyka Julesa Micheleta.
Ibidem, s. 27-29.
[46] W pierwszej fali wielkiej emigracji Francję opuściło około 300 000
ludzi. Już sama ta liczba podana przez Ciska (Cisek, op. cit., s. 281) pokazuje
jak wielka była kontrrewolucyjna masa, i jak bardzo jej nie wykorzystano. 300.
000 szlachty, arystokracji, wojskowych, dowódców floty, wyższych urzędników –
gdyby ten ogrom sił miał na czele ludzi, którzy potrafiliby nim kierować,
powstrzymali od wyjazdu i skierowali przeciwko rewolucji, wówczas rządy
Konstytuanty, czy później jakobinów miałyby bardzo duże trudności z realizacją
swych planów politycznych, a na czele reform mógłby kroczyć król.
[47] Gaxotte, op. cit., s. 105.
[48] Bainville, op. cit., s. 291 . Słowa te mają szczególną moc, gdyż według Bainville’a wypowiedział
je ambasador Wenecji, a zatem też republiki, a nie którejś z absolutystycznych
monarchii europejskich.
[50] Bainville, op. cit., s. 304-307.
[51] Bardziej szczegółowo omówimy niektóre z nich w następnym punkcie,
dotyczącym rozporządzeń przeciwko, którym wybuchła kontrrewolucja ludowa.
[52] Ponawia się tutaj sytuacja opisana wyżej – Ludwik cały czas
traktowany jest jako przywódca narodu i cały czas ma potencjalne możliwości
stanąć na czele przemian, nie tracąc przy tym władzy i kształtując sytuację
pospołu ze Zgromadzeniem, jednakże jak w wielu poprzednich momentach nie
wykorzystuje owych możliwości.
[53] Z powodu ograniczonej objętości pracy nie podajemy tutaj dat
wprowadzenia wymienianych ustaw. Wszystkie daty znajdują się w przywoływanym
uprzednio kalendarium w: Cisek, op. cit., s. 281-291.
[54] W której to jednak król nie był już królem Francji, tylko Francuzów
(art. II, rozdział 2), jego prawa i władza zostały mocno ograniczone. Monarcha
miał rządzić jedynie w oparciu o konstytucję (art. III, rozdział 2) oraz
składać przysięgę wierności narodowi (art. IV, rozdział 2). Tak jak pisaliśmy
wcześniej, jest to całkowite zniesienie legitymizacji tradycyjnej i zastąpienie
jej legitymizacją mającą swe źródła w oświeceniowej koncepcji suwerenności
ludu. Tekst konstytucji z 3 września
1791 roku po francusku, na : http://www.conseil-constitutionnel.fr/conseil-constitutionnel/francais/la-constitution/les-constitutions-de-la-france/constitution-de-1791.5082.html
, po angielsku na: http://www.duke.edu/web/secmod/primarytexts/FrenchConstitution1791.pdf,
po polsku na: http://historia-online.pijarzy.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=184
[55] Hall, op. cit., s. 525-530, Cisek,
op. cit., s. 290-292, Gaxotte, op. cit., s. 115-118.
[56] Gaxotte cytuje trafny osąd Maloueta: Z przykrością zastanawiam się nad błędami nieszczęsnego króla, który ze
względu na dobroć serca zasługiwał na inny los. Byle kapitan grenadierów
uratowałby króla i państwo, gdyby posiadał swobodę działania. Cyt. za
Gaxotte, op. cit., s. 114.
[57] Ibidem, s. 115-116.
[58] Gaxotte, op. cit., s. 116. Kobiety towarzyszące królewskiej parze,
maszerując niosły na pikach nabite głowy gwardzistów.
[59] Bainville, op. cit., s. 304-306.
[60] Kucharczyk, op. cit., s. 86.
[61] Ibidem. Autor przywołuje słynne słowa Ludwika: Francuz nie jest zdolny do królobójstwa.
[62] Hall, op. cit., s. 527-528; Cisek,
op. cit., s. 46-47.
[63] Wcześniej, 20 czerwca tłum także wtargnął do Tuilieres, mimo iż
pałacu broniło aż 10 batalionów gwardii narodowej. Król jak zwykle nie wydał
rozkazu otwarcia ognia, a i sama gwardia była nielojalna wobec władcy,
sympatyzując bardziej z tłumem. Sterroryzowany król przyjął delegację, włożył
na głowę czapkę frygijską i częstował wulgarnych napastników winem. Ruth Scurr, Robespierre. Terror w imię cnoty,
Amber, Warszawa 2008, s. 172-174.
[64] Ibidem, s. 176-178.
[65] Warren H. Carroll, Gilotyna
i Krzyż, Wektory, Wrocław 2006, s. 26-27.
[66] Cyt. Za: Dawid P. Jordan, The King’s Trial: The French Revolution
versus Louis XVI, Berkley CA, Berkley 1979, s. 6.
[67] Cyt. za Rupert Furneaux, The Bourbon Tragedy, London 1968, s. 34.
[68] Carroll, op. cit., s. 28.
[69] Furneaux, op. cit., s. 41.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz