Dramatyzm zmian dokonanych przez Wielką Wojnę znakomicie obrazuje sytuacja na froncie flandryjskim z grudnia 1914 roku, która już więcej się w tej wojnie nie powtórzyła. Rozejm bożonarodzeniowy, podczas którego Niemcy i Anglicy przerwali walki i spotkali się na ziemi niczyjej, by wspólnie obchodzić Święto jest jakby uosobieniem wartości Starego Świata - żołnierze walczą ze sobą, ale traktują przeciwnika jak człowieka, ne obserwujemy jeszcze takiej dehumanizacji, z jaką mamy do czynienia później, a której ziarna zasiała już rewolucja francuska. Niestety są to ostatnie podrygi dżentelmeństwa, dobrych manier i miłosierdzia podczas walki. Następne lata i następne święta nie obejrzą już takich obrazków. Zamiast kolęd usłyszymy karabiny maszynowe, rzężenie umierających, a z głośników dopiero powstającego radia i ze stron gazet spłyną setki słów mających na celu ukazanie przeciwnika jako najbardziej ohydnej kreatury, pozbawienia go jakichkolwiek ludzkich cech. Bożego narodzenia 1915 już nie skomentuje w taki sposób brytyjski szeregowy Albert Moren: To była piękna księżycowa noc, mróz skuł ziemię, było biało prawie
wszędzie. Około 7 lub 8 wieczorem było sporo zamieszania w niemieckich
okopach. Były oświetlone, sam nie wiem, czym. A potem Niemcy zaśpiewali
+Cichą noc+. Cóż za piękna melodia, pomyślałem. To był jeden z
najważniejszych dni w moim życiu. Nigdy go nie zapomnę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz