Ciąg dalszy historii oblężenia Malty w odcinkach (odcinek 2):
Mimo przejściowych niepowodzeń, turecka potęga wciąż rosła a każdy
kolejny sułtan spoglądał w kierunku Rodos. Następną wielką wyprawę zaplanował
Sulejman I, zwany później Wielkim. Było to latem 1522 roku, sułtan osobiście
poprowadził na wyspę armię jeszcze liczniejszą niż ta z 1480 roku. Oblężenie
ciągnęło się przez kilka miesięcy, obfitowało w podstępy, zdrady (za zdradę
stracono kanclerza zakonu Amarala) i w wiele ofiar po jednej jak i po drugiej
stronie. W końcu, 1 stycznia 1523 roku, wielki mistrz zakonu Philippe Villieres
de L’Isle Adam, przystał na tureckie warunki honorowej kapitulacji i wraz z pozostałymi
przy życiu kawalerami opuścił, pod bronią i z podniesionym sztandarem, wyspę.
Tak dobiegł końca ponad dwustuletni pobyt zakonników na Rodos. Zwycięski sułtan
Sulejman powiedział podobno, iż smuci go,
że zmusza tego dzielnego człowieka, by opuścił swój dom[1]. Za opuszczającymi
wyspę zakonnikami udało się w podróż również ponad półtora tysiąca mieszkańców wyspy, którzy niegdyś przeciwni Joannitom,
teraz byli do nich prawdziwie przywiązani.
W takiej sytuacji zakon musiał znaleźć sobie nowe miejsce do
zamieszkania. Chociaż wśród kawalerów panowało przekonanie, że wygnanie z Rodos
jest tylko tymczasowe i prędzej czy później uda się wyspę odzyskać, to
jednak były to nadzieje płonne. Kiedy zaproponowano zakonowi Maltę jako nową
siedzibę, joannici nie byli zadowoleni ponieważ wyspa ta, w porównaniu z Rodos,
jawiła się jako wielce niegościnna i jałowa. Kronikarze zakonu, po obejrzeniu
wyspy pisali w następujący sposób: Malta
to jedynie nieurodzajna skała, długa na 20 i szeroka na 12 mil, ledwo pokryta trzema
czy czterema stopami gruntu, bez drzew czy innej roślinności. Latem jest tu
niesłychanie gorąco; nie ma bieżącej wody, a tylko nieliczne źródła. Za opał
służy wysuszony w słońcu nawóz zwierzęcy. Na tej skale mieszka ok. 12 tysięcy
ludzi, biednych i nieszczęsnych z powodu jałowości ziemi. Są oni w stanie
wydrzeć ziemi zboża jedynie na jedną trzecią część roku. Wyspie wciąż grożą
ataki północno afrykańskich korsarzy, którzy ustawicznie palą i rabują wioski,
biorąc w niewolę mieszkańców. Wysepka Comino jest naga, a żyją tam jedynie
grzyby i ptaki morskie. Wyspa Gozo jest bardziej urodzajna od Malty ale nie ma
dobrego portu[2].
Nic, zatem dziwnego, że zakonnicy niechętnie przenosili się na tak
nieciekawą wyspę, a ich wielki kronikarz napisał potem: każdy, kto nigdy wcześniej nie przebywał na wyspie, dziwił się, jak
kawalerowie mogli myśleć o pozostaniu tam[3].
Cesarz Karol V przyznał zakonowi Maltę oraz pozostałe wysepki takie jak
Gozo czy Domino, a także miasto Trypolis w północnej Afryce w 1530 roku. Kawalerowie, traktujący
niegościnną Maltę jako siedzibę tymczasową, nie ustawali w poszukiwaniu innego
miejsca, starając się o Elbę, Majorkę, czy też o półwyspy na Sycylii, Korsyce i
Sardynii. Starania te nie powiodły się jednak, ponieważ w Europie przeważała
opinia, iż zakony rycerskie są już ideą niepotrzebną, przestarzałą, zatem
oddawanie jednemu z nich dobrych i bogatych ziem, jest zwykłym
marnotrawstwem. Traktowanie Malty jako tymczasowego miejsca osiedlenia nie było
korzystne dla Joannitów, ponieważ drastycznie zmniejszyła się rekrutacja do
zakonu, a przebywający na wyspie kawalerowie nie dbali o rozwój umocnień jak
również nieprzyjaźnie odnosili się do rdzennych mieszkańców wyspy.
Dopiero Wielki Mistrz Juan de Homedes y Coscon rozpoczął poważne prace fortyfikacyjne
Malty, zmusiły go do tego najazdy korsarzy będących na usługach sułtana
Sulejmana. Najazd Char ad-dina Barbarossy w 1547 roku, a następnie poważniejszy
atak Sinana Paszy i słynnego korsarza Draguta Raisa w 1551, uwidoczniły
kawalerom, iż bez nowych, mocnych fortyfikacji nie utrzymają wyspy zbyt długo.
Atak z 1551 roku, będący odwetem za najazd joannitów na piracką siedzibę Dżerbę,
pokazał wielką słabość dotychczasowych umocnień. Najeźdźcy splądrowali całą
rolniczą część Malty, zrównali z ziemią miasteczko Gozo i uprowadzili w
niewolę ponad 5 tysięcy mieszkańców. Niepowodzenia te ostatecznie przesądziły o
podjęciu przez mistrza Coscon decyzji o wybudowaniu solidnego systemu
obronnego. Na wysuniętym cyplu, skąd można było bronić dostępu do zatoki
Wielkiego Portu, wybudowano bardzo trudno dostępny fort San Elmo, natomiast w
głębi powstał fort San Michael, który miał za zadanie bronić dostępu do miasta
Birgu oraz do miasteczka Senglea, jak również był ostatnią zaporą
uniemożliwiającą atak na istniejący wcześniej fort San Angel.
Zakonnicy, którzy powoli przywykli do myśli, iż Malta pozostanie ich
stałą siedzibą, zwiększyli swoją aktywność. Zaczęli odzyskiwać utraconą
reputację świetnych żeglarzy i liczącej się siły politycznej w basenie
Morza Śródziemnego. Rozwijali infrastrukturę wyspy oraz flotę, wznowili także
swoją tradycyjną funkcję - ochrony morskich karawan, zwalczali piratów i korsarzy
z północnych wybrzeży Afryki, wspierali skierowane przeciw sułtanowi akcje flot
genueńskich i hiszpańskich a także prowadzili na swoich statkach szkolenia dla
cudzoziemskich żeglarzy. Należy też pamiętać, że kawalerowie, których zaczęto
nazywać maltańskimi, nie odnosili samych sukcesów. Jedną z największych i
niechlubnych porażek joannitów była utrata Trypolisu w 1551 roku. Wspomniany
wcześniej korsarz Dragut, wspierany przez flotę sułtana Sulejmana zaatakował
to, należące do zakonu, miasto. Obrona Trypolisu wcale nie przypominała
poprzednich bohaterskich walk o Akkę czy Rodos. Maltańczycy poddali się prawie
bez walki, przyjęli kompromitujące warunki kapitulacji i opuścili miasto
zostawiając w nim mieszkańców na pastwę bezwzględnego Draguta[4]. Kolejną
klęskę ponieśli kawalerowie znowu w konfrontacji z Dragutem – paraliżował on
swoimi pirackimi rajdami życie całej zachodniej części Morza Śródziemnego z
Katalonią i Walencją włącznie[5]. Tym
razem flota pod dowództwem korsarza pokonała w bitwie morskiej, w okolicach Dżerby,
połączone siły maltańsko-hiszpańskie a porażka ta wywołała panikę wśród
kawalerów. Po tym zdarzeniu Wielki Mistrz Jean de la Valette planował nawet kolejne
przeniesienie siedziby zakonu na bardziej bezpieczną Korsykę.
Mimo tych dwóch porażek siła zakonu maltańskiego była znaczna, a pozycja
zajmowana przez joannitów na Morzu Śródziemnym bardzo utrudniała osiągnięcie
tureckiej dominacji w tym rejonie. Aby odzyskać półwysep iberyjski, co było
największym marzeniem sułtana Sulejmana I[6],
należało najpierw pokonać Joannitów i zająć ważną ze strategicznego punktu
widzenia Maltę. Malta była bramą do zajęcia Sycylii i Korsyki, dwóch
najważniejszych wysp regionu. Fernand Braudel twierdzi, na podstawie licznych
dokumentów źródłowych, że szczyt morskiej potęgi Turków przypadł właśnie na
zwycięstwo w okolicach Dżerby a po tym zdarzeniu ich siła zaczęła maleć.
Uzasadnia ten pogląd mówiąc, iż w latach 1561-1564 armada turecka nie wypłynęła
swoją całą siłą na morze ani razu, a wszelkie paniczne doniesienia o tym,
iż Turcy się zbroją były fałszywe bądź przesadzone.[7] Siła Turków jednak wciąż była znaczna, mimo
rozlicznych kłopotów imperium osmańskiego, takich jak epidemie w 1561 roku,
słabe zbiory przez kilka lat, konflikty wewnętrzne, między Sulejmanem a jego
synem Selimem oraz innym konkurentem do tronu, Bajazytem, brakiem zawartego
pokoju z Persja oraz walką o zboże z Wenecją. To wszystko, nie zniechęciło
wierzącego w swoją siłę, Sulejmana I, który podjął decyzję o inwazji na Maltę,
przy użyciu całej swej morskiej potęgi.
[1] H.J.A. Sire, Kawalerowie Maltańscy, PIW, Warszawa 2000, s. 100
[2] Historia
Małych Krajów Europy, Rozdział Malta, Mariusz Misztal, Ossolineum, Wrocław
2002, s. 292
[3] Tamże s. 296
[4] A. Zieliński, op cit.. s. 102
[5] Fernand Braudel, Morze Śródziemne i i swiat śródziemnomorski
w epoce Filipa II, tom II, Książka i Wiedza, Warszawa 2004, s. 332
[6] A. Zieliński, op. cit… s. 87
[7]
F. Braudel, op. cit… s. 347
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz