Wiadomość o planowanej inwazji dość szybko dotarła do Europy. Już pod
koniec 1564 roku o inwazji (ale jeszcze nie o jej dokładnym celu) wiedział
austriacki cesarz Maksymilian II, na początku roku informację o tym, iż atak zostanie
skierowany na Maltę, otrzymała francuska królowa Katarzyna Medycejska, a w
połowie marca 1565 roku Wielki Mistrz zakonu Jean Parisot de la Valette był już całkowicie
przekonany, iż turecka armada skieruje się na jego wyspę[1].
Upewnienie się, z pewnym wyprzedzeniem, co do celu inwazji dało szansę
mistrzowi Joannitów, na podjęcie działań dyplomatycznych, które w zamierzeniu
miały Joannitom zapewnić wsparcie przeciwko osmańskim najeźdźcom. Rozpaczliwe prośby
o pomoc nie przyniosły jednak wielu wymiernych efektów.
Król Hiszpanii, dysponującej największą, obok tureckiej, flotą[2], nie odczuwał
żadnej konkretnej, krucjatowej, idei zjednoczenia chrześcijaństwa przeciwko
Osmanom, jego plany na wschodzie kończyły się na Sycylii[3] i
mimo nalegań wicekróla Sycylii i dowódcy hiszpańskiej floty, Don Garcii de
Toledo, który pisał, iż Malta jest
kluczem do Sycylii i musimy zrobić wszystko, aby ją ocalić[4], Filip nie podjął
żadnych zdecydowanych kroków. Zarządził jedynie zaciąg 4000 piechoty oraz
wzmocnienie hiszpańskich garnizonów na Korsyce i Sycylii. Spowodowane było to
nie tylko brakiem zapału krucjatowego u Filipa, ale także pustym skarbcem
królewskim, który jeszcze nie został odnowiony po wydatkach poniesionych na rozbudowę
floty.
Również, z braku funduszy, papież Pius IV nie mógł wydatnie wspomóc
Kawalerów Maltańskich, polecił tylko wysłać na Maltę duże ilości prochu i
wyposażenie do armat, a także zalecił modlitwy we wszystkich kościołach
Europy oraz obiecał odpust zupełny wszystkim ochotnikom, którzy udadzą się
bronić Malty[5].
Francja oraz Austria również nie mogły pomóc zagrożonym kawalerom.
Francja miała podpisany traktat o nieagresji z Sułtanem (w Marsylii wybudowano
nawet meczet dla tureckich żeglarzy) a Austria gromadziła siły do obrony przed
spodziewaną lądową wyprawą Turków na Wiedeń.
W tej niekorzystnej sytuacji maltański trzon Zakonu św. Jana musiał
liczyć tylko na własne siły, ponieważ nawet europejskie komandorie zakonu, wbrew
jasnemu rozkazowi Wielkiego Mistrza, zwlekały z wysłaniem ludzi i pomocy
finansowej.
Na początku kwietnia 1565 roku wyruszyła inwazyjna flota muzułmańska,
licząca 130 galer oraz 250 statków pomocniczych i transportowych, które wiozły
ponad 30 tysięcy żołnierzy. Zanim osmańska eskadra, dowodzona przez Mehmeda
Piali Paszę, dotarła w drugiej połowie maja na wody Malty, kawalerowie
zdążyli dokonać jedynie niewielkich poprawek w umocnieniach, głównie w forcie
San Elmo.
Historycy są zgodni, co do liczebności obu wrogich armii. Siły tureckie były
ogromne, szacuje się je na około 40 tysięcy żołnierzy[6] z
czego na ląd zeszła armia licząca 28,5 tysiąca. Na ta liczbę składało się
między innymi 6 tys. Janczarów, 9 tys. spahisów, 4 tys. ówczesnych
,,kamikadze” czyli layalarsów, 7 tys. piechoty, lekkiej jazdy i artylerzystów[7], do
tych oddziałów dołączyli w niedługim czasie także korsarze osławionego Draguta
Raisa w liczbie kilkunastu tysięcy[8].
Strona maltańska liczyła zaledwie 8,5 tys. a wśród nich było tylko 540[9]
kawalerów oraz 1230 najemnych żołnierzy hiszpańskich. Resztę obrońców stanowili
mieszkańcy wyspy (około 5800), z czego niektórzy byli w bardzo młodym albo
bardzo podeszłym wieku, marynarze zdjęci z okrętów (500), kilkuset gości zakonu
z Europy, kilkuset potomków mieszkańców Rodos, którzy podążyli na Maltę wraz z
joannitami, oraz 600 niewolników z galer, którym za pomoc w obronie obiecano
wolność[10].
Po stronie maltańskiej obroną dowodził 71 letni Wielki Mistrz Jean de la Valette, który spędził
kilka lat w muzułmańskiej niewoli, a Wielkim Mistrzem został dopiero w 1557
roku. Dowódcą sił lądowych muzułmanów był Lala Mustafa Pasza, którego Sulejman
odsunął od dowództwa, za niepowodzenie podczas oblężenia Rodos.
Oblężenie, podobnie jak dawniej na Rodos, zaczęło się od grabieży i
niszczenia wszystkiego, co pozostawili mieszkańcy. Na szczęście dla Malty, już
na wstępie operacji zbrojnej, doszło do pierwszego z wielkich błędów, jakie
popełnił Lala Mustafa Pasza. Czuł się pewnie mając za sobą wielką armię. Zamiast
zaatakować najsłabszy, punkt wyspy, dawną stolicę Mdinę, po to, by już na
początku pokazać swoją potęgę i podnieść morale własnej armii, głównodowodzący
zdecydował, że zaatakuje najsilniejszy punkt obrony, czyli fort San Elmo. Można
w różny sposób tłumaczyć taką decyzję: np. brakiem rzetelnych informacji na
temat umocnień na Malcie, zwykłą głupotą i zadufaniem, a może bezprzykładną
wiarą w zwycięstwo i chęcią udowodnienia sułtanowi, że Mustafa potrafi
jednym decydującym uderzeniem rozstrzygnąć losy kampanii.
Jakiekolwiek by nie były powody, głównodowodzący turecki wybrał, na
szczęście dla Malty, najgorszy wariant. A przecież zamiast wiązać wszystkie
swoje siły przy oblężeniu trudnej do zdobycia fortecy, miał kilka innych
możliwości: mógł uderzyć bezpośrednio na Mdinę, mógł też skierować się na główne
miasto Birgu. Birgu (siedziba Wielkiego Mistrza), które wprawdzie było dość
dobrze bronione, ale po jego zdobyciu pozostałe forty nie mogłyby bronić się
samodzielnie – to właśnie Birgu łączyło cały system obronny Malty. Lala Mustafa
Pasza mógł też zaatakować którąś z mniejszych wysp, Gozo lub Comino, które były
praktycznie bezbronne a idealnie nadawały się na przyczółki obserwacyjne, skąd
można by kontrolować całe wody przybrzeżne Malty. To właśnie Gozo przez cały
czas trwania oblężenia utrzymywało kontakty z Sycylią, a co za tym idzie także
z Hiszpanią, umożliwiło to wysyłanie próśb o odsiecz i informowanie zagranicy o
przebiegu oblężenia. Tymczasem, mimo tych możliwości, Turcy oblegli San Elmo. Zdobycie
jego nie dawało im przewagi pod względem strategicznym, ponieważ pozostałe
forty nie potrzebowały San Elmo do samodzielnej obrony. Natomiast podczas
długotrwałego oblężenia tego fortu, kawaleria zakonna dokonywała wypadów z
niezagrożonej Mdiny i nękała (głównie w aspekcie psychicznym) tyły wojsk
osmańskich. Również brakiem strategii wykazała się flota turecka, nie
podejmowała ona aktywnych działań, tylko bezczynnie stała na wodach
przybrzeżnych, praktycznie rezygnując z patrolowania okolic i nie wykorzystując
w ten sposób możliwości przerwania prób komunikacji Malty z resztą świata.
Obrona
twierdzy San Elmo. 24 maja 1565 r. Turcy
zaczęli ostrzeliwać San Elmo[11] z dział
ustawionych na wzgórzu. Przez kilka dni ostrzał był niezbyt skuteczny, ponieważ
zarówno spora odległość, jak i to, iż fort zbudowany był na litej skale (czego
chyba muzułmanie nie wiedzieli), uniemożliwiało dokonanie poważniejszych
zniszczeń w umocnieniach. To ośmieliło obrońców i po pięciu dniach od
początku oblężenia zdecydowali się zrobić wypad. Pomimo początkowych sukcesów,
uzyskanych dzięki zaskoczeniu, wypad obrońców wywołał skuteczny kontratak
Turków, w wyniku, czego obrońcy San Elmo ponieśli spore straty, a co równie
istotne utratę części przednich umocnień. Na zdobytych pozycjach Turcy mogli
ustawić swoje działa i rozpocząć dotkliwy ostrzał twierdzy. Mimo, iż był
to początek szturmu generalnego, muzułmanie zostali odparci, ponieśli bardzo
duże straty, ale jednak ze względu na przewagę liczebną, znowu udało im się
zdobyć kolejną dogodną pozycję do ostrzału.
Najeźdźcy stworzyli szansę, by tę
swoją przewagę wykorzystać – należało użyć floty do otoczenia wyspy i
prowadzenia ostrzału z kilku stron, co sugerował dowódca floty Mehmed Piali
Pasza. Jego pomysł został jednak odrzucony przez Lale Mustafe Paszę, który
postanowił kontynuować szturmy. Kolejny frontalny atak, przeprowadzony za
pomocą doborowych jednostek janczarów, okazał się być wielkim niepowodzeniem.
Nie uzyskano żadnych korzyści terenowych a atakujący janczarzy zostali
zdziesiątkowani. Co ciekawe, podczas odpierania ataków obrońcy stosowali
techniczne ,,nowinki” takie jak gliniane naczynia wypełnione mieszaniną siarki,
smoły, azotanu potasowego, terpentyny i żywicy[12],
które podpalone i zrzucone w kierunku atakujących wybuchały ze znaczną siłą.
Korzystano również z metalowych obręczy owiniętych łatwopalnymi materiałami
nasączonymi oliwą i alkoholem, które skutecznie powodowały podpalanie
zwiewnej odzieży muzułmańskich napastników. Natomiast Turcy dysponowali bombami
zapalającymi, którymi nękali obrońców[13].
Zniechęcony brakiem skuteczności dotychczasowego
ostrzału oraz frontalnych ataków, dowódca turecki posłuchał rady doświadczonego
już kilkakrotnie w walkach z Joanitami, korsarza Draguta i pozwolił mu w
nowy sposób rozmieścić działa. Dzięki umiejętnościom Draguta nowy ostrzał był
zdecydowanie bardziej skuteczny od poprzedniego. Jak podaje Mariusz Misztal,
Turcy ostrzeliwali San Elmo 54 działami, z trzech stron, w wyniku czego na
umocnienia spadało około 7 tys. kul dziennie[14].
Rozpaczliwa sytuacja obrońców
skłoniła ich dowódcę do wysłania do Wielkiego Mistrza gońca z prośba o pozwolenia
na poddanie fortu. La Valette
nie mógł się jednak na to zgodzić, gdyż cały czas liczył na odsiecz od
wicekróla Sycylii, wspomnianego wcześniej Don Garcii de Toledo. Pomoc owa miała
zostać wysłana (według rachunków mistrza zakonu) około 20 czerwca, należało
więc jak najdłużej utrzymać wszelkie możliwe przyczółki, by sojusznicy nie
uznali, iż odsiecz jest już zbędna i nie skoncentrowali swoich sił do obrony
Sycylii czy Korsyki, zamiast posyłać je na i tak już straconą Maltę. Zdając
sobie sprawę z tego, że odmowa poddania jest równoznaczna z poświęceniem
wszystkich obrońców San Elmo, Wielki Mistrz podjął tą rozpaczliwą decyzję w
pełni świadomości, wybierając mniejsze zło.
Turcy, oprócz wzmocnienia ostrzału odcięli
również lądowe połączenie między San Elmo a Birgu, którędy, przez prawie
miesiąc obrońcy pozyskiwali proch, żywność, lekarstwa i odsyłali swych rannych.
Opóźnienie decyzji tureckiej, w tym zakresie, również dowodzi braku zdolności
taktycznych Lali Mustafy Paszy. Natomiast w tym ostatnim pociągnięciu widać dobre
rzemiosło wojenne i doświadczenie Draguta, poprzez jego działania, przerwano wspomagającą
obrońców komunikację między fortem a Birgu.
Po tym sukcesie Turcy jeszcze
bardziej nasilili ostrzał trafiając w ostatni magazyn prochu i amunicji w
forcie San Elmo. Ponowili także szturmy, które mimo, iż zostały odparte
pochłonęły wiele ofiar wśród obrońców. Kawalerowie Maltańscy, nie rezygnowali,
prowadzili, kontrostrzał z fortu, w wyniku którego zginął ich wieloletni
prześladowca Dragut Reis, trafiony przypadkowym odłamkiem odłupanej strzały.
Korsarz nie umarł od razu, ale mimo, iż żył jeszcze kilka dni, to nie mógł już
dowodzić kolejnymi atakami i wspomagać swym doświadczeniem napastników[15]. Był
to bez wątpienia doświadczony, ale i okrutny korsarz i żołnierz, który siał
przez wiele lat spustoszenie. Przylądek, na którym była ulokowana artyleria
Draguta, i na którym pirat poniósł śmierć, znany jest do dziś jako przylądek
Draguta.
Mimo utraty świetnego dowódcy Turcy
kontynuowali skuteczne niszczenie umocnień i 22 czerwca przypuścili najbardziej
zmasowany atak piechoty. Kilka tysięcy żołnierzy podjęło aż trzy próby zdobycia
fortu, byli już blisko celu, obrońcy zdołali jednak, mimo wielkich strat, odeprzeć
szturm. Ciężkie straty i brak posiłków oraz amunicji nie pozwolił jednak na
odparcie kolejnego szturmu, który nastąpił następnego dnia, w święto Jana
Chrzciciela, patrona zakonu. Turcy zdobyli wreszcie fort i dopuścili się okrutnej
rzezi na pozostałych przy życiu obrońcach. Przeżyło tylko 9 kawalerów, którzy
poddali się korsarzom oraz kilku innych, którym udało się wpław przedostać do
Birgu. Bohaterscy obrońcy utrzymywali swoje pozycje przez ponad miesiąc. W tej
desperackiej obronie poległo ponad 1000 najlepszych żołnierzy, w tym około 150
kawalerów. Turcy przejęli także 30 doskonałych dział, które jednak Lala Mustafa
Pasza, po raz kolejny zaślepiony pychą , kazał odesłać sułtanowi do
Konstantynopola jako podarek.
Po, okupionym olbrzymimi stratami, zdobyciu
san Elmo Turcy zwrócili swoje siły w kierunku Birgu. W tej nowej sytuacji
taktycznej ponownie ujawniła się jałowość myśli taktycznej dowództwa
osmańskiego oraz mądrość i wielka trzeźwość umysłu mistrza de La Valette. Wielki
Mistrz kazał zdjąć wszystkie dodatkowe działa z galer i przenieść je do Birgu,
przesunął tam też wszystkie oddziały z Mdiny oraz wydał rozkaz nie brania
jeńców, a tych którzy pozostali nakazał skierować do naprawy umocnień, podczas
czego byli wystawieni na ostrzał tureckich armat. Lala Mustafa Pasza zaczął
szybko ostrzeliwać nowe cele, nie obserwując przeciwnika nie zastanawiając się
nad jego działaniami – znowu zwyciężyła zaślepiająca go pycha, której sprzyjał
brak logiki i refleksji.. Być może myślał, że po upadku najpotężniejszego
fortu, San Elmo, inne twierdze nie będą stawiały oporu a morale i wola walki
maltańczyków, spadnie. Sam jednak to morale wzmacniał swoimi czynami, takimi
jak dokonanie bezsensownej rzezi na obrońcach San Elmo. Zachowując się w ten
sposób nie pozostawił oblężonym innego wyjścia jak walczyć do ostatniej kropli
krwi.
Zwiastun oczekiwanej pomocy. W niedługim czasie
doszło do bardzo ważnego wydarzenia. Na Maltę przybyły pierwsze posiłki wysłane
przez wicekróla Sycylii. Don Garcia de Toledo posłał 700 żołnierzy i 54
artylerzystów z dwóch powodów. Po pierwsze by rzeczywiście wspomóc oblężonych a po
drugie by wybadać, czy istnieją szanse na desantowanie dużo większej grupy
wojsk i czy galery transportowe w ogóle są zdolne dotrzeć na wyspę. Na wypadek
jakichkolwiek trudności i zagrożeń związanych z lądowaniem, wicekról zawczasu
rozkazał zawrócić statki wiozące posiłki. Ostrożny dowódca desantu trzykrotnie
próbował dopłynąć do Malty i trzykrotnie chował się na pobliskim Gozo
przed osmańską flotą - dzięki wcześniejszemu zignorowaniu tej wyspy przez
muzułmanów. Za czwartym razem udało się wysadzić posiłki na Malcie i pod osłoną
nocy, całkowicie bezpiecznie przetransportować żołnierzy do Birgu. Dowódca
okrętów odpłynął z powrotem na Sycylię, wioząc informacje o sytuacji oblężonych
i prośby Wielkiego Mistrza o większą pomoc[16].
Lala Mustafa Pasza oczywiście nie zauważył całego manewru, jednak i on otrzymał
wkrótce posiłki. Z Afryki południowej przybył kolejny doskonały korsarz Hassam
(krewny Draguta), prowadząc ze sobą 2,5 tys. doborowych wojowników oraz nowe
działa.
[1] A. Zieliński, op. cit… s. 11-12
[2] W 1564 roku Hiszpania dysponowała
około 100 galerami, co było znacznym postępem w porównaniu z np. rokiem 1563,
kiedy to mogła wystawić ,,jedynie” 70 galer. Informacje o stanie floty za: F.
Braudel, Morze Śródziemne…, tom II, s.
370-71
[3]
F. Braudel, op. cit…, s. 372
[4] Historia
Małych Krajów Europy, op. cit… s. 296
[5] A. Zieliński, op. cit… s. 13, i Historia Małych Krajów Europy, op. cit…
s. 297
[6] Taka liczbę podają wszyscy cytowani
wyżej autorzy
[7] Dokładny opis różnych rodzajów
tureckich wojowników, jednostek wojskowych i szyków bitewnych można znaleźć w
Andrzej Michałek, Wyprawy Krzyżowe, Armie
ludów tureckich, Bellona, Warszawa 2001 oraz Andrzej Michałek, Wyprawy Krzyżowe, Mehmed Zdobywca, Bellona,
Warszawa 2002 a
także w A. Zieliński, Malta… w
rozdziale Imperium Sulejmana Wspaniałego,
s. 68-88
[8] A. Zieliński, op. cit… s. 107
[9] H.J.A Sire, Kawalerowie Maltańscy, PIW, Warszawa 2000, s. 114
[10] A. Zieliński, op. cit… s. 107
[11] Historia
Małych Krajów Europy, op. cit… s. 298
[12] Tamże
[13] A. Zieliński, op. cit… s. 119
[14] Historia
Małych Krajów Europy, op. cit… s. 299
[15] Richard McKenney, Europa XVI wieku, Piw, Warszawa 1997, s.
302
[16] Mistrz de la Valette sprytnie nie
poinformował sycylijczyków o upadku San Elmo, czym zwiększył szanse na
uzyskanie większej i szybszej pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz