Żeby obalić te nic nie warte analizy wystarczy dokonac prostego obliczenia, na które stać nawet kogoś tak nieobeznanego z matematyką jak ja:
a) ogólna liczba oddanych głosów to ok 119 milionów co daje 37 % ogólnej populacji USA a 50% uprawnionych do głosowania czyli 240 milionów. (Ciekawy fakt - w USA jest prawie 80 milionów ludzi nieuprawnionych do głosowania)
b) z tych 119 milionów około 56 milionów zagłosowało na Trumpa.
c) w USA jest 223 miliony białych z czego (biorąc pod uwagę średnią krajową) 166 milionów jest uprawnionych do głosowania.
d) z tych 166 milionów uprawnionych zagłosowało 50% czyli 83 miliony.
e) z tych 83 milionów głosujących białych tylko 56 % zagłosowało na Trumpa - czyli 46 milionów.
f) Jasne, z naturalnych względów złożyło się to na większość jego głosów (ale dostał jeszcze 10 milionów głosów kolorowych czyli głosy białych stanowią 82% jego głosów i bez głosów mniejszości prezydentem też by nie został)
g) Bezrobocie w USA wynosi 4,9 %
h) Jeśli nawet przyjąć, że wśród białych jest takie same bezrobocie, jak wśród całej populacji (a wiemy, że jest zdecydowanie mniejsze niż wśród Czarnych czy Latynosów a trochę większe niż wśród Azjatów) to na Trumpa zagłosowało 2,2 miliona bezrobotnych białych z czego (znowu przyjmując średnią krajową) nieco ponad połowę stanowią mężczyźni.
i) zatem na Trumpa zagłosowało 1,1 miliona bezrobotnych, białych mężczyzn co daje 1,9 % wszystkich głosujących na Trumpa. Liczba 1,1 miliona jest, z powodów podanych w punkcie wyżej, liczbą zawyżoną. Co więcej, może być jeszcze bardziej zawyżona z powodu następującego: bezrobotni głosują głównie na socjalistów, więc zapewne większość z nich zagłosowało na Clinton. Ale zostańmy przy tej liczbie, bo nawet ona doskonale obrazuje stan faktyczny.
Zatem wszystkie analizy pseudo-profesorów typu Joanna Senyszyn lub
Hartman i pseudo-dziennikarzy typu Paweł Strawiński czy Piotr Kraśko o
,,bezrobotnej" bazie wyborców Trumpa należy włożyć między bajki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz